"Rozwodzę się, ale nadal z nim mieszkam. To wykończy psychicznie mnie i dzieci... Jak się od niego uwolnić?!"

"Rozwodzę się, ale nadal z nim mieszkam. To wykończy psychicznie mnie i dzieci... Jak się od niego uwolnić?!"

"Rozwodzę się, ale nadal z nim mieszkam. To wykończy psychicznie mnie i dzieci... Jak się od niego uwolnić?!"

Canva

""Nie uwierzycie, jaki numer odwalił mój mąż! Po tym nie widziałam już drogi powrotu do normalnego małżeństwa, czuję się przez niego oszukana. Byłam w ciężkim szoku, jak mógł nam coś takiego zrobić — bo oprócz mnie jest jeszcze dwoje naszych dzieci! Mimo że sprawa rozwodowa w toku, wszystko przeciąga się już kolejny kwartał, od rozprawy do rozprawy. Nie mogę uwolnić się od tego mężczyzny i zacząć układać nam życia na nowo. Ta sytuacja psychicznie mnie dewastuje, tracę też autorytet i wpływ na dzieci, bo wszystko odbija się na nich. I tak sobie funkcjonujemy we czwórkę... na 50 mkw, niby razem, a jednak osobno..."

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki.

Wzięliśmy kredyt, żeby pójść na swoje...

Wyszłam za mąż jako młoda dziewczyna 17 lat temu, nie wiedziałam jeszcze zbyt wiele o życiu... Na początku byłam bardzo zakochana i szczęśliwa, on imponował mi posturą, wiekiem. Szybko nasza rodzina się powiększyła, najpierw urodził się syn, potem córka — no, idealna sytuacja. Nie mieściliśmy się już w kawalerce, a wyprowadzka do rodziców 300 km dalej też nie wchodziła w grę. W nowym miejscu musielibyśmy zaczynać wszystko od zera, począwszy od szukania pracy, a tej akurat nie chcieliśmy zmieniać. Pozwalała nam żyć na niezłym poziomie. Wzięliśmy więc kredyt na 30 lat, żeby pójść na swoje. I tak trafiliśmy do mieszkania, które po latach stało się więzieniem.

Mimo różnic trzymaliśmy rodzinę razem

Jednak przez pierwsze 14 lat małżeństwa było dobrze. Raz lepiej, raz gorzej, ale nie miałam nad czym rozpaczać. Mąż nie zostawiał mnie samej sobie, zajmował się dziećmi. Pracowaliśmy oboje, rodzice daleko, więc musieliśmy wymieniać się opieką, nie było innego wyjścia. Dzieci rosły i stawały się coraz bardziej samodzielne, teraz są już nastolatkami. Zdarzały się większe nieporozumienia, po których zapalała mi się pomarańczowa lampka ostrzegawcza, ale ze względu na dzieci godziłam się na ustępstwa. Każde z nas miało swoje zainteresowania, nie pilnowaliśmy się desperacko. Każde z nas miało jakąś tam przestrzeń tylko dla siebie, na swoje sprawy, na złapanie oddechu. Myślałam, że to pomoże utrzymać zdrowy związek... Do głowy by mi nie przyszło, że mój mąż wykorzysta ten czas w taki sposób! Szukaliśmy porozumienia, mimo że po latach zaczęłam zdawać sobie sprawę z naszej różnicy charakterów i rozbieżności, ale jakoś to wszystko się toczyło. Do czasu, aż on odwalił numer, który wywrócił cały nasz świat do góry nogami...
Dziewczyna i chłopiec siedzą na kanapie plecami do siebie, zdenerwowani i pokłóceni Canva

Pewnego dnia odebrałam telefon z banku

Pewnego pięknego dnia siedziałam sobie przy stole i piłam kawkę, a tu zadzwonił telefon. Pani z banku pytała o płatność zaległych rat kredytu i czy otrzymujemy korespondencję z powiadomieniami... Kubek z kawą wypadł mi z ręki. Jakbym dostała cios w potylicę! Najpierw pomyślałam, że to jakaś pomyłka albo zły sen, ale niestety, wszystko się potwierdziło... Mieliśmy w banku dług do natychmiastowej spłaty. Sytuacja zrobiła się naprawdę poważna. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby bank odebrał nam dom...
Bardzo szybko wyszło na jaw, co się właściwie zadziało. To mąż był odpowiedzialny za przelewy do banku, ze spłatą kolejnych rat kredytu. Nie miałam bladego pojęcia, że od dawna ich nie wykonywał. Mało tego, wdał się w jakieś mętne interesy i w szpony hazardu. Swoją wypłatę i pieniądze na spłatę kredytu od dłuższego czasu przepuszczał, licząc na to, że kiedyś się odegra... Potem jeszcze wyrzuty sumienia i alkohol, żeby je zagłuszyć. Niby tylko piwko, ale coraz częściej. Po kilkunastu latach on okazał się człowiekiem, który ma największy problem sam ze sobą i szuka od tego ucieczki w bardzo złym miejscu. Nie wiem, jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć... chyba obdarzyłam go zbyt dużym zaufaniem i luzem. Nie chcę szukać winnych ani się samobiczować, jak mogłam być tak ślepa i głupia... Każde z nas jest dorosłą osobą, która bierze odpowiedzialność za swoje czyny i za wychowanie dzieci.

Póki nas kredyt nie rozłączy

Zaległe raty spłaciłam ze swoich oszczędności, żeby nie wisiało nad nami widmo utraty mieszkania. Mąż obiecywał poprawę, ale ja już mu w nic nie uwierzę... Po tym wszystkim trzymały nas razem tylko trzy rzeczy: kredyt i dwoje dzieci. Sprawa rozwodowa w toku, nie chciałam ryzykować przyszłości dzieci i naszego mieszkania, gdyby sytuacja się powtórzyła. Najgorsze jest jednak to, że po roku nadal mieszkamy razem i nie widać wyjścia z tej sytuacji. On nie ma kasy na to, żeby się wyprowadzić, bo czynsze są teraz horrendalne, ja nie mam kasy, żeby spłacić jego część mieszkania, gdy już w końcu dostaniemy ten rozwód... Kawalerek jest mało, wszystko na rynku mieszkaniowym pozajmowane, a właściciele niezbyt chętni wynająć coś facetowi, który ma długi. I tak tkwimy w impasie, mijając się codziennie na 50 metrach kwadratowych. W tym wszystkim najbardziej poszkodowane są dzieci. Widzę, że ta gęsta atmosfera odbija się na nich. Zaczęły się kłótnie, straciłam u nich rodzicielski autorytet... Jest mi z tym wszystkim bardzo ciężko, a nawet nie mam się komu wygadać i poprosić o poradę. Jesteśmy psychicznie zdewastowani. Nie wiem, ile jeszcze tak wytrzymam i jak mam się od niego uwolnić...

Oszukana żona

Ten mężczyzna pierwszy raz sam wybudował dom za 65 tysięcy złotych! Zobacz, jak wygląda w środku!
Źródło: youtube.com/pomysłnadom
Reklama
Reklama