Wszyscy mówią, że ciąża to nie choroba. To jak zatem nazwać stan, w którym człowiekowi jest wiecznie słabo, kręci mu się w głowie, szybciej się męczy, bolą go plecy, brzuch, pachwiny, puchną mu stopy, a na dodatek jest mu niedobrze? No właśnie! A ciężarne w tym kraju są traktowane jak duchy. Mam już tego dość!
Czuję się fatalnie i nigdy nikt nie ustąpił mi miejsca w kolejce
To moja pierwsza ciąża i znoszę ją naprawdę kiepsko. Muszę jednak wykonywać codzienne czynności. Nie mogę ciągle tylko leżeć na kanapie, więc chodzę na zakupy do sklepu czy do apteki. Oczywiście standardem są również wizyty w laboratorium. Są naprawdę częste, ponieważ muszę kontrolować swój stan zdrowia.
To wszystko jest dla mnie prawdziwym koszmarem. Każde wyjście z domu i myśl o tym, że będę musiała tłoczyć się wśród ludzi, napawa mnie lękiem. Zwłaszcza, że nikt nigdy nie zaproponował mi swojego miejsca w kolejce. Ludzie traktują mnie jak ducha, a jestem już w ósmym miesiącu i naprawdę trudno nie zauważyć ciążowego brzucha.
Nikt nie ustępuje mi miejsca w zatłoczonym autobusie, w kolejce do kasy czy nawet w laboratorium. A przecież mam do tego prawo. W społeczeństwie panuje absolutna znieczulica.
Problemy są nawet w laboratorium...
W laboratorium muszę wykonywać nie tylko podstawowe badania moczu i krwi. Jest to również tzw. krzywa cukrowa, która wiąże się z koniecznością siedzenia w tym miejscu przez dwie godziny. Na czczo! Wcześniej trzeba wypić glukozę, od której kręci mi się w głowie i jest mi po prostu niedobrze.
Czy ktoś kiedykolwiek przepuścił mnie w kolejce w tego typu placówce? Oczywiście, że nie! Jak mnie widzą, to odwracają wzrok. Raz, jeden jedyny się upomniałam. Poprosiłam o to, żeby mnie przepuszczono w kolejce, ponieważ jestem w ciąży i bardzo źle się czuje. Zaatakowały mnie wszystkie obecne tam babcie! Starsze panie powiedziały, że one też były w ciąży i nikt nigdy ich nie przepuszczał. Nie wiedziałam, co powiedzieć, chciało mi się płakać, a one na mnie krzyczały. Uratowała mnie pielęgniarka...
Jak rozmawiać z tymi ludźmi? To chamstwo!
Mam już dość tej sytuacji. Jest mi coraz ciężej funkcjonować w społeczeństwie, a przecież bóle kręgosłupa będą coraz większe. Chciałabym korzystać ze swoich praw i nie chować głowy w piasek. Tylko jak rozmawiać z tymi ludźmi? Oni wszyscy powtarzają, że ciąża to nie choroba, a teraz mam dużo czasu, bo pewnie nie chodzę do pracy, więc mogę sobie postać.
To jakieś szaleństwo. Czy jest jakaś metoda na dotarcie do ludzi?