"Nie przyszłam na swój ślub, bo narzeczony nie pozwolił mi zaprosić 80-letniej Marii"

"Nie przyszłam na swój ślub, bo narzeczony nie pozwolił mi zaprosić 80-letniej Marii"

"Nie przyszłam na swój ślub, bo narzeczony nie pozwolił mi zaprosić 80-letniej Marii"

Canva

"Nasz ślub i wesele miały być bardzo wystawne. Rodzice Juliusza przywiązywali ogromną wagę do każdego detalu. To oni organizowali całą tę uroczystość, ja niewiele miałam do powiedzenia - począwszy od listy gości, poprzez suknię, aż po wybór potraw i kwiatów, a także dresscode dla gości weselnych. Juliusz nie miał nic przeciwko, ja wchodziłam w tę rodzinę, więc się dostosowałam. Zaprosili mnóstwo ludzi, których nie znałam. Sala miała być wypchana po brzegi. Z mojej strony miała być obecna zaledwie garść osób z rodziny, w tym moja kochana, poczciwa Maria, lecz Juliusz nie pozwolił mi jej zaprosić. Wytworna uroczystość to jego zdaniem nie miejsce dla staruszki w garsonce sprzed 30 lat".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Miał być wielki i idealny ślub

Jeszcze tydzień temu byłam pewna, że znalazłam miłość swojego życia i za chwilę zostanę najszczęśliwszą na świecie panią R. Mój Juliusz wydawał się chodzącym ideałem. Przystojny, zadbany, z dobrego domu. Imponowało mi to, w jakich środowiskach się obracał.

Umiał obchodzić się z kobietami i doceniać to, czego inni nawet nie zauważali. Na początku naszej znajomości czułam się przy nim trochę jak szara myszka. Nie miałam wtedy pojęcia, czemu właśnie mnie wybrał.

Teraz już chyba wiem - myślał, że łatwiej będzie mną sterować, niż kobietą, która ma własne bogactwa i odniosła życiowy sukces. Ja byłam dopiero na początku tej drogi i nie zależało mi na tym, żeby zbić fortunę. Uwielbiałam za to rozmowy z ciekawymi, intrygującymi ludźmi. Za takich uważałam Juliusza, jego rodziców i ich najbliższe otoczenie.

A że byli przy tym nieco snobistyczni? Cóż, nie ma ideałów. Nie można też mierzyć wszystkich swoją miarą. Może właśnie to było dla nich naturalne, bo nie musieli się szczypać z pieniędzmi.

To właśnie rodzice Juliusza wzięli na siebie organizację naszego ślubu i wesela. Przywiązywali ogromną wagę do każdego detalu. Ja niewiele miałam w tych kwestiach do powiedzenia - począwszy od listy gości, poprzez suknię, aż po wybór potraw i kwiatów, a także dresscode dla gości weselnych.

Juliusz nie miał nic przeciwko przerzuceniu na nich tego obowiązku, w końcu oni za to płacili. Ja wchodziłam w tę rodzinę, więc się dostosowałam. Zaprosili mnóstwo ludzi, których nie znałam. Sala miała być wypchana po brzegi.

Z mojej strony miała być obecna zaledwie garść osób z rodziny, w tym Maria, najdroższa mi osoba na świecie. Moja ukochana babcia.

Panna młoda z babcią Canva

Narzeczony nie pozwolił mi zaprosić babci

Gdy do ślubu został zaledwie miesiąc, mój Juliusz nagle powiedział, że musi ze mną o czymś poważnie porozmawiać. Nieświadoma tego, co za chwilę usłyszę, usiadłam wygodnie w fotelu. A wtedy on stwierdził, że przejrzeli z rodzicami listę gości weselnych i okazało się, że dla kilku osób braknie miejsc w restauracji. Bardzo dużo osób nam potwierdziło, więcej, niż się spodziewali.

W związku z tym ma prośbę, żebym jak najszybciej odwołała przyjście mojej 80-letniej babci. Stwierdził, że nie będzie dla niej odpowiedniego miejsca. Jest już zniedołężniała, nie będzie się dobrze czuła między tymi wszystkimi VIP-ami. Poza tym wesele będzie trwało do rana, pewnie nie będzie miała siły na tak długą zabawę. W końcu chodzi o lasce.

Słuchałam jego słów i nie wierzyłam w to, co słyszę! Jak śmiał mnie poprosić o to, żebym wyrzuciła z listy gości własną babcię?! Ona mnie wychowywała od 14. roku życia, kiedy to moja mama zmarła, a tata przepadł bez wieści. Mogą sobie wyrzucić z listy jakiegoś kierownika albo dyrektora z firmy, albo ich panie towarzyszące, ale nie moją babcię!

Gdy stanowczo się sprzeciwiłam, Juliusz się zdenerwował, że przecież doskonale wiem, że ma rację. Taka wytworna uroczystość to nie miejsce dla staruszki w garsonce sprzed 30 lat. Powiedziałam mu jednak, że dla mnie temat jest zamknięty, miejsce dla babci musi się znaleźć i koniec.

Nie przyszłam na własne wesele

Gdy nadszedł piątek przed weselem, pojechałam na salę, żeby obejrzeć przygotowania. Byłam ciekawa i podekscytowana, jak to wszystko będzie wyglądać. Sala robiła piorunujące wrażenie, mimo że jeszcze nie ustawiono kwiatów, które miały dojechać dopiero w sobotę rano.

Były już jednak winietki z nazwiskami na stołach... Przeszłam wzdłuż wszystkich stołów aż trzykrotnie, czytając na głos po kolei wszystkie kartki z coraz większą irytacją. Rzeczywiście, nigdzie nie było kartki z nazwiskiem mojej babci!

Wkurzona, zadzwoniłam natychmiast do Juliusza, żeby wyjaśnić pomyłkę, ale on się roześmiał, mówiąc, że to nie pomyłka.

Kochanie, przecież rozmawialiśmy...

Mimo próśb nie chciał dołożyć krzesła dla babci. Powiedział, że może przyjść na ślub, ale potem taksówka odwiezie ją do domu.

Po tym wszystkim byłam tak wkurzona, że pojechałam prosto do babci. Już z mieszkania babci napisałam mu, że przemyślałam sprawę i najwyraźniej on i ja mamy różne priorytety w życiu. Przeprosiłam za stracony czas i oznajmiłam, żeby nie czekali na mnie jutro, bo nie przyjdę. Po czym wyłączyłam komórkę, a potem pojechałyśmy obie na weekend nad morzem.

Nie odcina się drzewu jego korzeni. Nie można w taki sposób traktować ludzi starszych ani kobiet. Mam nadzieję, że kiedyś to zrozumie.

Aurelia

Gdyby firmy mówiły tylko prawdę. Kreatywne memy Jakuba Biela są hitem sieci. Zobacz galerię!
Źródło: instagram.com/jakub.biel
Reklama
Reklama