"Mam pewien wstydliwy problem. Dlatego nie zapraszam nikogo do domu"

"Mam pewien wstydliwy problem. Dlatego nie zapraszam nikogo do domu"

"Mam pewien wstydliwy problem. Dlatego nie zapraszam nikogo do domu"

Canva

"Każdy ma swoje sekrety – nie inaczej jest ze mną. Przed znajomymi i rodziną jestem po prostu Kaśką, która ma 35 lat i pracuje w korporacji na nudnym stanowisku, a od czasu do czasu lubi sobie zaszaleć. Nie znają jednak innej strony mojej osobowości, a raczej pewnego wstydliwego jej aspektu. Nigdy nie zapraszam nikogo do domu, w obawie, że ktoś by przejrzał moje niezdrowe hobby. Dlatego też jestem sama, bo dawno już nie zaprosiłam do siebie żadnego faceta."

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Zwyczajne życie

Pracuję na stanowisku asystentki prezesa w pewnej warszawskiej korporacji. Przyjechałam tu 10 lat temu z małego miasteczka. Rodzice, którzy są rolnikami, za oszczędności swojego życia kupili mi małe mieszkanko. Tu studiowałam i znalazłam swoją pierwszą pracę. Jeszcze do niedawna moi rodzice byli ze mnie dumni. Że skończyłam zarządzanie w Warszawie, że mam taką prestiżową pracę. Jak kiedyś przyjechała do mnie w odwiedziny mama i pokazałam jej w którym biurowcu pracuję, to aż jej się w głowie zakręciło. Niestety, od około pięciu lat już im nie wystarczy córka z aspiracjami na bycie korporacyjną biurwą. Teraz chcą, żebym znalazła sobie męża i założyła rodzinę. Tylko jak to zrobić, kiedy nie mogę zaprosić nikogo do domu?

Kobieta z torbami w galerii handlowej Canva

Wstydliwy sekret

Przed znajomymi i rodziną jestem normalną dziewczyną, która ma stabilną pracę i od czasu do czasu lubi sobie poimprezować. Ale nie wiedzą, że mam prawie 30 tysięcy złotych zadłużenia w pożyczkach i kartach kredytowych, a moje mieszkanie wygląda jak magazyn. Tak, to właśnie dlatego nikogo do siebie nie zapraszam. Bo nawet nie ma gdzie usiąść. Całe mieszkanie zawalone jest ciuchami, od podłogi, do sufitu. Najgorzej jest na wyprzedażach, kiedy nie mogę się powstrzymać i wychodzę ze sklepów z całymi naręczami toreb. A potem odkładam to w mieszkaniu w jakimkolwiek wolnym miejscu. Wiem, że jestem uzależniona od zakupów i że chyba wymagam pomocy terapeuty, ale ten moment, kiedy mogę wejść do sklepu i kupić wszystko co mi się podoba, to chyba najlepsza rzecz w moim życiu. Problemem jest to, że nie mam za bardzo gdzie już tego wszystkiego trzymać i przestałam nad tym panować. Czasami mam tak, że kupuję kilka prawie identycznych ubrań bo nie zdaję sobie sprawy z tego, że już mam takie ubranie. Problemem są też pieniądze, bo doszłam już do końca moich zdolności kredytowych, a po spłaceniu wszystkich miesięcznych rat nie zostaje mi zbyt wiele na życie.

Jednak najbardziej boję się tego, że któregoś dnia bez zapowiedzi przyjedzie moja matka i zobaczy, w jakim stanie jest mieszkanie. W końcu już od kilku miesięcy próbuje się wprosić, ale za każdym razem znajduję jakąś wymówkę. Poza tymi nieistotnymi przeszkodami, naprawdę lubię moje życie, nawet z tym wstydliwym nałogiem. Boje się, że w końcu ktoś odkryje mój sekret i zmusi mnie, żebym poszła się leczyć i posprzątała. Wiem, że to co robię jest złe. Ale nie wiem, jak miałoby wyglądać moje życie bez zakupów…

Zakupoholiczka

7 prostych sposobów na utrzymanie porządku w domu! Znaliście je?
Źródło: CANVA
Reklama
Reklama