Krzysztof Hołowczyc wypowiedział się tragicznym wypadku samochodowym, w którym zginął syn Sylwii Peretti. Kierowca rajdowy twierdzi, że kierowca żółtego renault megane przestraszył się pieszego.
Wypadek, w którym zginął syn Sylwii Peretti
Od tygodnia cała Polska żyje wypadkiem samochodowym, do którego doszło w Krakowie na ulicy Zwierzynieckiej przy moście Dębnickim. W tym tragicznym wypadku samochodowym w nocy z 15 lipca zginął syn Sylwii Peretti.
Na zapisach monitoringu widać, jak żółte renault megane jechało bardzo szybko przez miasto, gdy zbliżyło się do pieszego wchodzącego na ulicę, wpadło w poślizg, ścięło słupy i sygnalizatory, po czym wjechało na schody i dachowało. Samochód zatrzymał się dopiero na betonowym murze pod Mostem Dębnickim.
Według policji kierowcą był Patryk, syn celebrytki znanej z "Królowych życia". Na miejscu zginęło czterech mężczyzn w wieku 20-24 lata: oprócz Patryka, zginęli Marcin H., Michał G. i jego kuzyn Olek T.
W czwartek wyciekły wyniki badań trzeźwości uczestników wypadku w Krakowie, z których wynika, że 24-letni kierowca we krwi miał 2,3 promila, a w moczu 2,6 promila. W piątek na Cmentarzu Grębałowskim w Krakowie odbył się pogrzeb syna Sylwii Peretti
Krzysztof Hołowczyc o wypadku, w którym zginął syn Sylwii Peretti. "Przestraszył się pieszego"
Krzysztof Hołowczyc w czwartek 20 lipca udzielił wywiadu portalowi Natemat.pl, w którym rzucił nowe światło na ten tragiczny wypadek. Ceniony kierowca rajdowy i zdobywca trzeciego miejsca w słynnym Rajdzie Dakar przeanalizował dla portalu ten wypadek.
Krzysztof Hołowczyc twierdzi, że kierowca przestraszył się pieszego.
Kierowca, który prowadził samochód, zwyczajnie przestraszył się pieszego. Bardzo gwałtownie zareagował, czyli uderzył w hamulec. Wtedy nastąpiła szybka utrata przyczepności. Przynajmniej tak to wyglądało, kiedy auto zaczęło sunąć bokiem
Zdaniem Hołowczyca kierowca chciał ocalić pieszego, bo zdawał sobie sprawę z tego, że gdy uderzy go z taką prędkością, pieszy nie przeżyje. Jednak nie wiedział, że jezdnia jest wilgotna i auto nie "posłucha" hamulca.
Według mnie kierowca miał pełną świadomość nadmiernej prędkości, z jaką się poruszał i wiedział, że jeżeli uderzy w pieszego, to tamten nie będzie miał żadnych szans na przeżycie.
– powiedział Hołowczyc.
Jednocześnie Hołowczyc podkreślił, że jedynym sposobem na wyprowadzenie auta z poślizgu jest jechanie z odpowiednią prędkością.
Tak, jest. Po prostu trzeba jechać z odpowiednią prędkością. Tam zresztą chyba padał deszcz, czyli szansa na przyczepność była niewielka. Asfalty, jakie są w Polsce, to akurat wszyscy wiemy. Oczywiście, że prędkość była nieodpowiednia
- dodał.
Co o tym sądzisz?