"No matka Pawła to nigdy aniołem i symbolem bezinteresowności nie była. Nie da się ukryć, że rodzina Pawła to prawdziwi bogacze. Od lat kolejne pokolenia wchodzą w świat lekarski i prawniczy. A ja? No cóż, prosta studentka czwartego roku medycyny, a przy okazji kelnerka w kilku krakowskich pubach. Jego mamusia zdecydowanie mnie nie lubi, a gdy tylko dowiedziała się o zaręczynach, to dosadnie to skomentowała..."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nasze szczęście nie trwało długo
Zaręczyny była dla nas wyjątkowym zwieńczeniem kilkuletnich starań o nasz związek. Ja studiowałam, a Paweł walczył o utrzymanie w jednym ze szpitali prestiżowych w naszym mieście. Taka była ambicja jego rodziców. Masz tam pracować i koniec. Nie raz, nie dwa, nie mieliśmy zwyczajnie czasu dla siebie. Było mi ciężko, ale przetrwałam. Przetrwaliśmy!
Gdy Paweł zapytał mnie o rękę na Morskim Oku, poczułam, że to najszczęśliwsza chwila w moim życiu. Kilka dni minęło, zanim postanowiliśmy, że powiem naszym rodzicom. Ustaliliśmy też datę ślubu wstępnie i chcieliśmy się podzielić naszymi wrażeniami.
Moja rodzina kochała Pawła jak syna, więc bardzo się ucieszyli. Ojciec Pawła również. Wiedziałam, że mnie lubi i kibicuje mi w moich studenckich poczynaniach. To było bardzo miłe. Ale matka Pawła... Nigdy za mną nie przepadała, więc i teraz, w tak ważnej chwili postanowiła, że da mi odczuć swoją "niemiłość"...
Teściowa myśli tylko o majątku
Zamiast rzucić nawet od niechcenia jakiekolwiek gratulacje, przyszła teściowa postanowiła od razu zapytać prosto z mostu:
Pawełku, oczywiście intercyza musi być. Na kiedy umówić spotkanie u notariusza? Pomożemy Ci.
No fakt. Paweł miał sporo majątku jak na 27 lat. Mieszkanie w centrum, dwa luksusowe auta, sporo oszczędności. Ale chwila, czemu ona od razu pomyślała, że ja chcę być z nim tylko dla kasy? Zapytałam o to, a jej odpowiedź kompletnie mnie przeszyła:
A co Ty myślałaś, że my będziemy utrzymywać jakąś studentkę z prowincji? Nikt nie powiedział, że będziecie na całe życie. Może Pawełek znajdzie sobie kobietę z wyższych sfer.
To mnie zabolało i obraziło. Pawła też, który stanowczo zaprzeczył i obiecał przed matką miłość. Wyszliśmy bez pożegnania. I choć wiemy, że naszej miłości nic i nikt nie pokona, to jednak czujemy się fatalnie...
Czy powinniśmy zapraszać jego matkę na ślub? Czy ona nie zrobi wszystkiego, by ten dzień zwyczajnie zepsuć? Podpowiedzcie, co zrobić...
Ewa