"Dantejskie sceny na jarmarku świątecznym. Moja noga tam więcej nie postanie!"

"Dantejskie sceny na jarmarku świątecznym. Moja noga tam więcej nie postanie!"

"Dantejskie sceny na jarmarku świątecznym. Moja noga tam więcej nie postanie!"

Jarmark świąteczny na rynku, stragany i udekorowana choinka

„Żona namówiła mnie, żebym wziął wolne w ostatni dzień pracy przed świętami. Zaplanowała sobie wyjazd na jarmark świąteczny. 60 kilometrów w jedną stronę, żądna wrażeń Marzenka i dwójka rozkapryszonych dzieciaków myślących, że rozbiliśmy bank i stać nas na wszystko, czego dusza zapragnie. Uwierzcie mi, że po tych dantejskich scenach, których byłem świadkiem, moja noga tam więcej nie postanie!”

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

A trzeba było zostać w pracy!

Chociaż szef wkurza mnie niemiłosiernie, a do tego roszczeniowi klienci działają mi na nerwy, żałuję, że dziś nie zostałem w pracy. Żona namówiła mnie, żebym wziął wolne, bo zaplanowała sobie wyjazd na jarmark bożonarodzeniowy. Na początku nawet się ucieszyłem. W tym roku totalnie nie czuję magii świąt i myślałem, że wizyta na takim straganie wprawi mnie w odpowiedni nastrój.

Ale byłem w grubym błędzie! W sumie czego ja się spodziewałem... 60 kilometrów w jedną stronę, żądna wrażeń Marzenka i dwójka rozkapryszonych dzieciaków myślących, że rozbiliśmy bank i stać nas na wszystko, czego dusza zapragnie. 

Przez całą drogę nasze latorośle, jak zdarta płyta, zadawały jedno, znane każdemu rodzicowi pytanie:

Tato, daleko jeszcze?

Gdy dotarliśmy na miejsce, myślałem, że oszaleję. Uwierzcie mi, że po tych dantejskich scenach, których byłem świadkiem, moja noga tam więcej nie postanie!

Jarmark świąteczny na rynku, stragany i przechodnie wśród udekorowanych stoisk Canva

Dantejskie sceny na jarmarku świątecznym

Zaczęło się niewinnie. Dzieciaki chciały po gofrze. Oczywiście mogłem się domyśleć, że nie będzie gdzie usiąść, żeby zjeść tego pulchnego wafla po brzegi wypełnionego bitą śmietaną i owocami. Jak wiadomo, mądry Polak po szkodzie! Dzieci się tak wysmarowały, że strach było ich do auta potem wpuścić. Marzenka zapomniała spakować mokrych chusteczek, ale sam też mogłem o nich pomyśleć. Pretensje mogę mieć tylko do siebie!

Po chwili, z każdym kolejnym straganem, było coraz gorzej. Żonka nakupowała prezentów dla całej rodziny, a mnie już rąk brakowało, żeby to wszystko nosić. Kto w ogóle kupuje szklany wazon na takim targu?! Gdy próbowałem złapać syna za kaptur, żeby nie wpakował się pod dorożkę jadącą środkiem rynku, drogocenny wazon z głośnym hukiem wypadł mi z rąk. No nic, stówka poszła się... sami wiecie, co!

Niewiele brakowało, żeby zaczął się lament dzieci, którym aż oczy świeciły się na widok każdej pierdoły na sprzedaż. Początkowo dla świętego spokoju kupowałem im te graty, ale chciały więcej i więcej. W końcu mój portfel zaczął świecić pustkami, a nigdzie nie można było zapłacić kartą. Nie obeszło się zatem bez głośnej sceny na rynku!

Wróciliśmy pokłóceni do domu, a ja piszę ten list, żeby się wygadać i obiecać przed całym światem, że nigdy więcej nie dam się w to wmanewrować!

Jacek

Paulina i Jakub Rzeźniczak udekorowali dom na święta. Przestrzeń wygląda jak w filmie!
Źródło: instagram.com/paulina_rzezniczak/
Reklama
Reklama