"Ciężko zachorowałam i nie mogłam już mieszkać sama. Nie do wiary, jak zachował się mój syn"

"Ciężko zachorowałam i nie mogłam już mieszkać sama. Nie do wiary, jak zachował się mój syn"

"Ciężko zachorowałam i nie mogłam już mieszkać sama. Nie do wiary, jak zachował się mój syn"

Canva

"Póki byłam zdrowa, mieszkałam sama w blokach w mieście. Miałam windę, blisko do sklepów, koleżanki dookoła... Ale gdy nagle w wieku 68 lat ciężko zachorowałam, okazało się z dnia na dzień, że nie jestem w stanie poradzić sobie sama i prawdopodobnie już zawsze będę potrzebowała opieki. Powiedziałam o tym swojemu synowi przez telefon, bo mieszka za granicą, nie mogliśmy się zobaczyć osobiście. Wspomniałam mu, że rozważam przeniesienie się do domu opieki, i to jak najszybciej. Jego reakcja sprawiła, że łzy popłynęły mi z oczu... Tydzień później on naprawdę to zrobił".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Mieszkałam sama, lecz po udarze przestałam być samodzielna

Mam na imię Maria i mam 68 lat. Mój mąż zmarł 6 lat temu, od tamtej pory mieszkam sama w mieszkaniu, które kiedyś zajmowaliśmy jako rodzina. Miałam tam wszystkie wygody potrzebne do normalnego życia. Nawet winda w bloku była, nie musiałam chodzić po schodach. Ponieważ mieszkam w tym samym lokum od lat, mam tam sporo znajomych koleżanek, kilka dobrych sąsiadek... ale wiadomo, to nie są osoby, które byłyby w stanie zająć się mną, gdy będę tego potrzebowała na co dzień.

Mieliśmy z Edwardem jednego syna. Beniamin ma już 35 lat. Zaraz po studiach wyjechał do Holandii szukać szczęścia... Miał zostać rok, może kilka. Został na stałe. Już kilkanaście lat. I znalazł tam swoją drugą połówkę - dziewczynę z Polski, która podobnie opuściła kraj, żeby się dorobić i mieć szansę na lepsze życie. I tak od tamtego czasu są razem, mają już dwoje dzieci - córkę i syna.

Do tej pory taki układ nam pasował, ale wiecie... czas mija. Moje zdrowie już nie to. Dwa miesiące temu przeszłam udar, leżałam w szpitalu. Ktoś z dalszej rodziny na prośbę Beniamina przychodził do mnie, przynosił, co było potrzeba. Syn też przyjechał, ale mógł zostać tylko kilka dni ze względu na pracę. Rozumiałam to doskonale. Życie... Cóż, nie zawsze można zrobić to, co się chce.

Gdy po tym udarze wróciłam do domu, okazało się, że już nie radzę sobie sama. Nawet wejście na półpiętro, gdzie jest szyb windy, sprawia mi trudność. Wyprawa do sklepu to niemal jak podróż, wracam wykończona. Podobnie odebranie awizo z poczty, bo listonosz ciągle wrzuca mi je do skrzynki... Poza tym potrzebowałam rehabilitacji, leczenia.
zadowolona babcia canva.com

Postanowiłam przenieść się do domu opieki, ale syn zaprotestował

Gdy wyszłam ze szpitala i próbowałam odnaleźć się na nowo, przyszło mi do głowy, że to bez sensu. Chcę się czuć bezpiecznie, że ktoś będzie przy mnie, jeśli znów to się powtórzy... A po jednym udarze kolejny to kwestia czasu, tak mówią. Nie wolno się przemęczać.

W rozmowie telefonicznej z synem wspomniałam cicho, że rozmyślam, żeby przenieść się do jakiegoś kameralnego domu opieki... Będę potrzebowała tylko pomocy, żeby pozałatwiać wszystkie formalności i może wynająć moje mieszkanie na ten czas, to powinno pokryć część opłaty miesięcznej za DPS.

Gdy mój syn to usłyszał, aż się zagotował! Powiedział, że on absolutnie się nie zgadza na żadne domy starości. Oni się przeprowadzą z powrotem do kraju i zamieszkam razem z nimi, koniec kropka. Żebym się o nic nie martwiła. Mnie od razu łzy napłynęły do oczu... Syn poprosił tylko o cierpliwość, bo muszą pozałatwiać swoje sprawy i postarają się wrócić jak najszybciej.

Wrócił do Polski, by zamieszkać ze mną

Jak zapowiedział, tak zrobił. Po tygodniu byli już w Polsce, u mnie. Szybko wynajęli większe mieszkanie, znaleźli pracę. Jakimś cudem udało im się nawet zapisać dzieci do polskiego przedszkola w środku roku. Zwolnili się z pracy, spakowali wszystko, co było im potrzebne, i przyjechali. Ich dobytek przyjechał 2 tygodnie później. A ja płakałam ze szczęścia i z wdzięczności, że podjęli tak wielki krok!

Wyznał mi przy tym, że moja choroba była kroplą przepełniającą czarę. Już od dawna myśleli z żoną o tym, żeby wrócić do Polski. Tam, gdzie mieszkają, wcale nie jest tak różowo, z roku na rok wzrasta poczucie zagrożenia tym, co dzieje się w środku, w kraju.

Ta "postępowa" Europa zmierza w niepokojącym kierunku, a oni nawet po kilkunastu latach czują się tam wyobcowani... Nic im nie wolno, podatki to katastrofa, a prawa nie są dla wszystkich takie same. Ale mimo to szkoda im było wyjeżdżać, to był ich dom. Nie mieli impulsu do przeprowadzki, póki ja nie potrzebowałam pomocy.

Ale gdy to się zmieniło, nie wahali się ani chwili. Zostawili wszystko za sobą i przyjechali, bo - jak mówi mój syn - bo tak trzeba. Jestem z nich wszystkich dumna. Nigdy nie śmiałabym ich o to poprosić, a oni sami zaopiekowali się mną bez proszenia i bez słowa skargi...

Maria

Mieszkania gwiazd: tak na co dzień mieszka Luna. Wychowana w luksusie, otula się pięknem. Zobacz w galerii.
Źródło: instagram.com/musicofluna
Reklama
Reklama