"Dzieciaki z miasta przyjeżdżają do mnie po warzywka. Ale nikt schorowanej matce nie pomoże"

"Dzieciaki z miasta przyjeżdżają do mnie po warzywka. Ale nikt schorowanej matce nie pomoże"

"Dzieciaki z miasta przyjeżdżają do mnie po warzywka. Ale nikt schorowanej matce nie pomoże"

canva.com

"Kiedy wydawało mi się, że ja nigdy nie zgasnę. Zawsze miałam w sobie ogrom energii i dosłownie nią tryskałam. Myślałam, że to tylko ode mnie zależy, jak długo ta energia się we mnie utrzyma, ale w pewnym momencie jej poziom zaczął opadać zupełnie niezależnie ode mnie. Wtedy zrozumiałam, że nie na wszystko mam wpływ. Dziś mam 75 lat, ale dalej dbam o swój przydomowy ogródek i zbieram jajka od własnych kur. To dla mnie radość, gdy mogę się tymi dobrociami dzielić z dziećmi z miasta, ale choć któreś z nich mogłoby zapytać, czy mi jakoś pomóc. Przecież ten ogród to dla nich, ja to prawie nic nie jem. A pielenie jest dla mnie trudne i wyczerpujące. Tak samo dbanie o kurki. A oni przyjeżdżają, biorą i jadą. Nawet szklanki po sobie nie umyją".

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Jest mi coraz trudniej

To już nie te czasy, kiedy byłam młoda i pełna energii. Chciałabym jeszcze się nimi cieszyć, nie znoszę tego uczucia, że czegoś nie mogę, albo z czymś mi ciężko, ale upływającego czasu nie da się oszukać.

Gdy mąż żył, prowadziliśmy wspólnie gospodarstwo. Ale kiedy zmarł, sprzedałam ziemię, bo i tak nie dałabym rady jej uprawiać, a pomocy brak.

Pieniądze podzieliłam między trójkę moich dzieci i może to niesprawiedliwe z mojej strony, ale miałam wrażenie, że kiedy ten majątek był do podziału, to przyjeżdżali jakoś częściej, zostawali na noc, a nawet coś tam mi pomogli.

Teraz odwiedzają mnie tylko, gdy kończy im się sałata, albo rzodkiewki, albo potrzebują jajek od szczęśliwych kurek.

Nie mam siły tego doglądać

I zawsze powtarzam, że to już ostatni rok, bo sama dla siebie jakoś wiele nie potrzebuję, ale jak dzieci przyjeżdżają i zaczynają opowiadać, że takich warzywek w sklepach to nie kupią, to jak tu znowu tego nie posiać?

Idę i sieję, choć i oczy już posłuszeństwa odmawiają i plecy i nawet ręce.

Kto nigdy nie hodował własnych roślin, ten nie ma pojęcia, ile to wszystko wymaga zachodu. Chwasty rosną znacznie szybciej niż te warzywa. Codziennie muszę być na ogrodzie, a nawet dwa razy dziennie.

Może to z jednej strony dobrze, bo inaczej siedziałabym tylko przed komputerem i pisała wiersze, albo czytała artykuły. A tak, przynajmniej trochę ruszę się z miejsca.

Ale o ile byłoby milej, jak bym dostała od dzieci trochę pomocy.

starsza pani z laską canva.com

Wiejskie jajka też chcą

I żeby nikt nie odebrał tych moich słów źle, bo ja naprawdę się cieszę, że mogę się z nimi tym podzielić. Chodzi tylko o zwyczajną, ludzką życzliwość, której ja ich przecież przez całe życie uczyłam.

Naprawdę nie wymagam wiele. Tylko odrobinki pomocy przy moich kurach, których też nie trzymam dla własnej radości. Dla siebie mam psa i kota i jedną kozę, która daje mi mleko, choć ostatnio syn już wspomniał, że może warto powiększyć hodowlę, bo on też by chętnie pił regularnie takie kozie mleko.

Nie pytają, jak się czuję, jak mi minął dzień. Czy potrzebuję wsparcia? NIC! A jak przyjadą, to wezmą to, czego akurat potrzebują i nawet nie umyją po sobie szklanki.

Przykro mi. Tak po prostu.

Gabriela

Paznokcie w formie skorupki jajka na Wielkanoc 2023. Zobacz najpiękniejsze zdobienia, warte inspiracji!
Źródło: Instagram.com/deluxe_studio_rumia
Reklama
Reklama