"Brak mi na nią słów. Naprawdę. Przecież to święto! Stół się powinien uginać od jedzenia, a ona mnie zaprasza na wielkanocną kawkę i to pewno jeszcze z jakąś kupioną babką i mazurkiem, bo przecież ona sama nic nie upiecze. A ja się wystawiałam przez ostatnie lata. Zawsze była Wielkanoc u mnie i same smakołyki. W tym roku nawet nie zaprosiła mnie na śniadanie. Tylko na kawę. No szczyt bezczelności".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wielkanoc u synowej
Mój syn się wybudował. Wcześniej mieszkał z rodziną w kawalerce i mieli naprawdę mało miejsca. Jeszcze adoptowali kota, który tylko się kręcił pod nogami.
Dopóki było u nich tak ciasno, nie było nawet opcji, żeby się tam u nich gościć. Ale teraz? No dom mają piękny, duży, z ogromnym tarasem.
Pomogliśmy my oczywiście z tą budową, bo sam by rady nie dał. Ta jego nie pracuje, siedzi w domu i niby dziećmi się zajmuje, jak one przez większość dnia są w przedszkolu.
No i wszystkie poprzednie święta były u mnie. Ale teraz umowa była taka, że to nas (mnie i męża) syn zaprosi do siebie. Wielkanoc u synowej to chyba jednak nie jest dobry pomysł.
Zawsze jedliśmy razem śniadanie
Zapraszałam syna z rodziną już na śniadanie wielkanocne. Co roku tak było. Ja się oczywiście wystawiałam, a synowa nawet nic ze sobą nie przywiozła.
Najedli się, często jeszcze spali u nas i dopiero następnego dnia wracali do swojej kawalerki.
W tym roku synowa zapowiedziała, że święta też spędzamy razem, ale u nich. Pomyślałam więc, że fajnie, bo raz chociaż przyoszczędzę. Bo jak ona jadła u mnie za darmo, to ja mogę u niej.
Ale szybko okazało się, że ona nie proponuje śniadania, tylko kawę.
Chociaż raz mogłaby się postarać
Chyba synowa przygotowuje jakieś konkretne jedzenie na Wielkanoc? Choć w sumie znając ją, to kupi żurek w paczce i dołoży marketową kiełbasę. Może kupi jakąś szynkę i w ogóle wszystko gotowe i pewno wyliczone co do kawałeczka.
Nie rozumiem, dlaczego tak wyraźnie zaznaczyła, że zaprasza nas tylko na kawę. Przecież święta zaczynają się od śniadania. Żałuje nam talerza żurku?
A ta kawa i tak pewnie będzie przy kupionej babce i mazurku, bo gdzie by tam ona sama gotowała.
Jestem naprawdę zawiedziona. Ale jest też we mnie mnóstwo żalu. Bo ja się zawsze tak staram, a ona? Robi wszystko, na odwal się i jeszcze nie uwzględnia mnie praktycznie w swoich świątecznych planach.
Jadzia