"Gdy tylko przyjeżdżam do domu rodzinnego, zawsze jest to samo. Nie mam ochoty odwiedzać rodziców"

"Gdy tylko przyjeżdżam do domu rodzinnego, zawsze jest to samo. Nie mam ochoty odwiedzać rodziców"

"Gdy tylko przyjeżdżam do domu rodzinnego, zawsze jest to samo. Nie mam ochoty odwiedzać rodziców"

Canva

„Zawsze gdy wracam do domu rodzinnego, bardzo tego żałuję. Chyba już całkowicie straciłam ochotę na to, żeby odwiedzać moich rodziców. Wszystko przez to, że za każdym razem jest to samo. Niekończące się oczekiwania, których — chociażbym stanęła na rzęsach i nimi zaklaskała — nie jestem w stanie spełnić...”

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Powroty do domu rodzinnego to dla mnie katorga

Chociaż powinny być przyjemnością, dla mnie powroty do domu rodzinnego to istna katorga. W końcu nie bez powodu wyprowadziłam się na drugi koniec Polski, gdzie nie prowadzi żadna droga szybkiego ruchu.

Dzięki temu jestem w stanie uniknąć częstych odwiedzin u rodziców. Oni na szczęście do mnie w ogóle nie przyjeżdżają, bo tata jest słabym kierowcą, a do tego nie ma tu zbyt wielu połączeń kolejowych czy autobusowych.

Dwa razy w roku ja odwiedzam ich na święta. Jednak za każdym razem tego bardzo żałuję i obiecuję sobie, że to był ostatni raz. Na nic rozmowy, płacz i prośby... Wiecznie jest ten sam problem: niekończące się oczekiwania, których — chociażbym stanęła na rzęsach i nimi zaklaskała — nie jestem w stanie spełnić...

Dorosła córka krojąca ogórka na tle wymachującej palcem matki z grymasem niezadowolenia Canva

Odkąd pamiętam rodzice mnie traktowali w ten sam sposób

Przez całe życie rodzice powtarzali mi, że do niczego się nie nadaję. Bez względu na to, czy chodziło o szkołę, pracę, czy prozaiczne czynności dnia codziennego — ich zdaniem wszystko robię nie tak. Właśnie dlatego uciekłam jak najdalej stąd.

Jednak szkoda mi zostawiać staruszków samych na święta i regularnie dwa razy w roku liczę na to, że tym razem będą zachowywać się zupełnie inaczej. Oni za to niemal już w drzwiach podają mi listę rzeczy, które mam wykonać, począwszy od zakupów, poprzez porządki, aż po gotowanie.

Niby podział obowiązków to normalna sprawa w każdym domu, ale w tym przypadku nie ma mowy o żadnym podziale — wszystko jest na mojej głowie, bo oni chcą sobie w końcu odpocząć. Nawet jeśli wytrę z kurzu każdy zakamarek, moja matka i tak przyczepi się o to, że na oknach narobiłam smugi. To samo w kuchni — choćbym zrobiła coś, co naprawdę smakuje całkiem nieźle, koniec końców i tak dowiaduję się, że przygotowane przeze mnie posiłki są beznadziejnie doprawione.

Tak jest dosłownie ze wszystkim. Wiecznie słyszę, że powinnam się bardziej starać, że oni są starzy i chcą wreszcie zaznać spokoju, a ja w niczym nie potrafię im pomóc, bo i tak wszystko po mnie trzeba poprawiać. Właśnie w ten sposób sprawiają, że nie mam ochoty ich odwiedzać nawet na święta. Dla własnego komfortu psychicznego udam, że w tym roku złapała mnie grypa.

Julka

Ma 43 lata, 13 dzieci i kocha porządek. 49 razy w tygodniu robi pranie! Ta mama powinna dostać medal? Zobacz galerię!
Źródło: instagram.com/mrsbrett79
Reklama
Reklama