"Moja żona nie umie gotować. Muszę dojadać po kryjomu u mamy!"

"Moja żona nie umie gotować. Muszę dojadać po kryjomu u mamy!"

"Moja żona nie umie gotować. Muszę dojadać po kryjomu u mamy!"

Canva

"Albo ją zostawię, albo chyba skonam z głodu! Taka myśl przyszła mi ostatnio do głowy po tym, jak żona zaserwowała mi obiad: kotlety mielone z buraczkami. Niby takie proste, klastyczne polskie danie. A jednak da się zepsuć. Jak tak dalej pójdzie, to mama będzie musiała nam gotować. Co za wstyd!"

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Mamina kuchnia

Moja żona jest ode mnie młodsza o 7 lat. Poznaliśmy się, jak miała 23 lata i pracowała w pobliskim warzywniaku. Od razu wpadła mi w oko, a że sklep miałem pod domem to często tam chodziłem. Moja matka, zapalona kucharka, po pracy wysyłała mnie do warzywniaka właśnie po drobne zakupy do obiadu. Tak poznałem Kasię. Wydawała się skromna, była bardzo ładna i śmiała się z moich żartów. Bardzo mi to schlebiało. Nigdy wcześniej nie miałem dziewczyny, no i nadal mieszkałem z matką. Koledzy się ze mnie nabijali w pracy, że codziennie przychodzę z obiadkiem od mamusi. Stwierdziłem, że w sumie przydałoby się z kimś związać, mama coraz częściej suszyła mi głowę, że zostanę starym kawalerem. A ja po prostu byłem nieśmiały. Ale z Kasią wyszło no, jakoś naturalnie.

Pewnego dnia przełamałem się i zaprosiłem ją na kawę. I jakoś poszło. Od spotkania do spotkania, w końcu się jej oświadczyłem. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Mamie też się Kasia spodobała. Rodzice stwierdzili, że z okazji ślubu kupią mi za oszczędności życia małe mieszkanko, żebyśmy mieli gdzie mieszkać. Akurat całkiem niedaleko, 10 minut od ich domu, wybudowano nowe osiedle. Tam po ślubie zamieszkaliśmy z Kasią. I dzięki Bogu, że tak blisko, bo chyba umarłbym z głodu!

Para przy stole Canva

Obiadowy horror

Po ślubie wszystko było pięknie, przez bardzo krótki czas. Zamieszkaliśmy razem, Kasia nadal chodziła do pracy w warzywniaku. Pracowała tylko do 15, więc po powrocie sprzątała i gotowała. To znaczy — próbowała gotować. Na początku w ogóle nie chciała tego robić. Powiedziała mi, że nie ma smykałki do garów i nie lubi tego robić. Byłem w szoku. U mnie w domu dzień w dzień przez całe moje życie, mama gotowała nam obiady. Bardzo lubiła to robić. Nie pracowała, tylko zajmowała się domem. Oczekiwałem tego samego od mojej małżonki, ale bardzo się zawiodłem.

Kiedy w końcu po długich rozmowach udało mi się namówić Kasię, żeby robiła mi jedzenie, okazało się, że jej obiady są niejadalne. Weźmy na przykład kotlety mielone. Po pierwszym kęsie wszystko wyplułem. Nie dało się tego jeść. Przesolone i spalone. To samo z burakami — całkiem bez smaku. Jedyne, co jej w miarę wychodziło to gotowe dania ze słoików, a i tak to potrafiła zepsuć. Nie raz widziałem, jak Kasia przygląda mi się, kiedy siadam do stołu. Próbowałem nawet udawać, że mi to smakuje, ale ileż można. Potem płakała w łazience.

Dobrze, że mieszkam blisko mamy. Jedzenie, które pakuje mi Kasia do pracy, wyrzucam do kosza. Wychodzę chwilę wcześniej z pracy i codziennie chodzę do matki, ale trudno będzie utrzymać to w sekrecie przed Kasią. Mama już chce zwrócić jej uwagę i nauczyć ją gotowania. Nawet sam to Kaśce zaproponowałem, ale tylko zagroziła mi rozwodem.

Nie wiem, co robić. Nie na to się pisałem. Nie chcę rozwodu, bo dobrze mi się żyje z Kasią — poza tym jednym mankamentem. A i koledzy zazdroszczą w końcu takiej ładnej żony. Nie wiem, co tu począć. Pomóżcie.

Karol

Poznaj 5 sposobów na to, żeby żyć dobrze z teściową. Zobacz galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama