"Po porodzie wróciłam do domu bez córeczki. Odeszła, a ja nie mogę się z tym pogodzić"

"Po porodzie wróciłam do domu bez córeczki. Odeszła, a ja nie mogę się z tym pogodzić"

"Po porodzie wróciłam do domu bez córeczki. Odeszła, a ja nie mogę się z tym pogodzić"

canva.com

"Nie tak to miało wyglądać. Wszystko w domu już było gotowe na przywitanie Gabrysi. Ciąża przebiegała książkowo, nic nie wskazywało na to, że spotka mnie taki los. Niestety, po porodzie, do domu wróciłam sama. Moja malutka córeczka odeszła, a ja teraz nie mogę tego udźwignąć". 

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Gabrysia była wyczekanym dzieckiem

Z mężem jesteśmy ze sobą od wielu lat i zawsze marzyliśmy o dużej rodzinie. Niestety, w ciąże nie mogłam zajść przez bardzo długi czas. W końcu się jednak udało, po wielu próbach, a nawet badaniach i wizytach u różnych specjalistów. Później ciąża przebiegała książkowo. Ja czułam się znakomicie, ale mimo wszystko bardzo na siebie uważałam, prowadziłam zdrowy tryb życia, jadłam zbilansowane posiłki i codziennie chodziłam na spacery po lesie. Niesamowicie zależało mi na tym, aby urodzić zdrowe dziecko.

Wszyscy czekaliśmy na Gabrysię, a kiedy zbliżał się termin porodu, byłam podekscytowana. Już nie mogłam się doczekać, kiedy będę trzymać ją w ramionach. Moja jedyna, wyczekana, ukochana córeczka.

smutna kobieta trzyma twarz w ramionach canva.com

Takich komplikacji nikt się nie spodziewał

Kiedy zaczął się poród, nikt nie spodziewał się, że tak to wszystko się potoczy. W mgnieniu oka sytuacja się diametralnie zmieniła. Urodziłam martwe dziecko. Kiedy nie usłyszałam jej płaczu, serce zatrzymało mi się na moment. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Gabrysi nie udało się uratować, a ja jestem załamana. Wypuścili mnie ze szpitala w fatalnym stanie psychicznym, a teraz jestem w domu, wśród tych wszystkich niemowlęcych rzeczy. Nie potrafię pozbyć się łóżeczka i malutkich ubranek. Ciągle je wącham i wyobrażam sobie, jakby to było, gdybym mogła w nie ubrać moją małą córeczkę.

Jak mam z tym żyć?

Nie wiem, jak mam z tym żyć. Mąż próbuje mnie wspierać, ale też jest załamany. Sam nie może się pozbierać i płacze po kątach. Myśli, że tego nie widzę, ale jest zupełnie inaczej. Jesteśmy pogrążeni w żałobie nie wiem jak się teraz z tego wszystkiego wykaraskamy. Oboje nie mamy już siły, a codzienne rozmowy przychodzą nam z ogromną trudnością. Dlaczego takie coś spotkało akurat nas?

Zdruzgotana Matka 

Małgorzata Socha bawiła się z córkami na koncercie Sanah. Mamy zdjęcia! Zobacz!
Źródło: instagram.com/malgosia_socha
Reklama
Reklama