"Muszę płacić synowi, żeby mnie odwiedzał. To odwiedziny u matki, a nie delegacja"

"Muszę płacić synowi, żeby mnie odwiedzał. To odwiedziny u matki, a nie delegacja"

"Muszę płacić synowi, żeby mnie odwiedzał. To odwiedziny u matki, a nie delegacja"

canva.com

"Nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak bardzo jest mi przykro. Nie wymagam niczego od mojego syna. Chciałabym, tylko żeby raz na jakiś czas mnie odwiedził i zabrał ze sobą swoje wnuki. Muszę się upominać o jego wizytę za każdym razem, a kiedy już udaje mi się go namówić, to on zawsze pyta, czy tam mu na paliwo. Mam skromną emeryturę, a on mieszka 400 kilometrów ode mnie. Ma sportowe auto, które dużo pali i kiedy daję mu na to paliwo, to mi niewiele zostaje, a ja bym chciała ich też ugościć no i przeżyć jakoś do końca miesiąca. To nie powinno tak być. To odwiedziny i matki, a nie delegacja".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Kiedyś taki nie był

Uczyłam syna, że pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Liczą się relacje i ludzie, którzy nas kochają i których kochamy my.

Ale ożenił się i wyprowadził i to aż 400 kilometrów od domu. Dla mnie to jest odległość nie do pokonania. Szczególnie że tam do niego nie dojeżdża ani pociąg, ani autobus.

Ja wiem, że to daleko. Trzeba spędzić w aucie kilka godzin, żeby odwiedzić starą, schorowaną matkę, ale ja zwyczajnie tęsknię za swoim dzieckiem. Nie nalegam, by przyjeżdżał co tydzień, ale chociaż raz na 6-7 tygodni.

Muszę go o to prosić

A on niechętnie się godzi, co jest dla mnie bardzo przykre. Czasem zdarza się, że już się umówimy, a później nagle mi odmawia, znajdując jakąś kiepską wymówkę.

Widzimy się może ze 2-3 razy w roku. Te 3 to już przy dobrych wiatrach. Przyjeżdża więc do mnie rzadko, a ja i tak zawsze słyszę, czy zwrócę mu pieniądze za paliwo, bo to tyle kosztuje.

Dla mnie to też ogromny koszt, bo mam skromną emeryturę, a żyję sama. Opłaty, leki, jedzenie, to wszystko kosztuje. A jak przyjeżdża z rodziną, to też przecież muszę im dać coś do jedzenia.

Postanowiłam, że będę sobie odkładać co miesiąc jakąś kwotę, żeby na to paliwo uzbierać i teraz tak robię. Dopiero gdy mam odpowiednią kwotę, pytam syna, czy by do mnie nie przyjechał.

starsza pani liczy pieniądze canva.com

Chociaż to nie delegacja

Mój syn nie zarabia źle i ja się z tego cieszę. Niech się chłopakowi powodzi. Wszystkiego dorobił się sam i zasłużył na to, by żyć w dostatku.

Ja wiem, że byłoby go stać na przyjazd do mnie. Mam wrażenie, że to jego życiowa partnerka na to żałuje. Ale u jej rodziców są co tydzień. Wiem, że to dużo bliżej, ale mimo wszystko to naprawdę smutne, że ja muszę się tak mocno prosić o odwiedziny i jeszcze za nie płacić.

No ale co mi innego pozostaje. Chcę widzieć, jak rosną moje wnuki. Chcę móc przytulić syna od czasu do czasu.

A widzę, że wnuki też idą w jego ślady. Starszy sam chciał przyjechać na ferie zimowe, ale od razu zapytał, czy babcia da na bilet. Ja dam, bo dla mnie to będzie sama radość, że on u mnie będzie. Ale to nie powinno tak wyglądać. NIE POWINNO!

Jadzia

Michele Morrone pokazał mamę. Ostra z niej babka! Tego się po niej nie spodziewaliśmy. Zobacz zdjęcia!
Źródło: instagram.com/iammichelemorroneofficial
Reklama
Reklama