"Zamieniłam dom na wsi na mieszkanie blisko centrum. Po 2 latach wolałabym cofnąć czas"

"Zamieniłam dom na wsi na mieszkanie blisko centrum. Po 2 latach wolałabym cofnąć czas"

"Zamieniłam dom na wsi na mieszkanie blisko centrum. Po 2 latach wolałabym cofnąć czas"

Canva

"Było tutaj pięknie, zwłaszcza w maju, gdy pachną bzy i konwalie. Ale wszędzie daleko, a wieczorem nie było gdzie wyjść. Siedzieliśmy z mężem sami i się nudziliśmy. Moją jedyną przyjaciółką na długie wieczory była telewizja. Autobusy już dawno zlikwidowali i pozostało tylko auto, czyli spore koszty. Myśl, żeby wyprowadzić się do cywilizacji, kiełkowała i dojrzewała we mnie bardzo długo, aż w końcu, gdy zaszłam w ciążę, postawiliśmy wszystko na jedną kartę".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Po ślubie zamieszkaliśmy na wsi z moimi rodzicami

Gdy wyszłam za mąż, zdecydowaliśmy, że zostaniemy na wsi z moimi rodzicami. To była wspólna decyzja moja i mojego męża, podjęta 7 lat temu. Rodzice potrzebowali pomocy, nie dawali sobie sami rady z gospodarstwem. Całe szczęście, że mieli nas... Nikt wtedy nie był w stanie przewidzieć, że pod wspólnym dachem nie spędzimy razem zbyt wiele czasu.

Po roku wspólnego gospodarowania moi rodzice odeszli nagle i szybko, w odstępie dosłownie trzech miesięcy, a my zostaliśmy sami. Daliśmy sobie spokój z prowadzeniem gospodarstwa, bo i tak mała produkcja się nie opłacała. Puściliśmy wszystko w dzierżawę. Został tylko nieduży kawałek działki blisko domu, żebym mogła posadzić trochę warzyw i kwiatów.

Ale bez nich to nie był już ten sam dom. Nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Mieszkałam tutaj całe życie, ale nigdy nie było tak pusto. Razem z mężem staraliśmy się o dzieci, ale nie wychodziło.

Doskwierał mi brak rozrywek i to, że wszędzie było daleko. Kiedyś jeszcze można było podjechać autobusem do nas, ale odkąd prawie każdy na wsi miał własny samochód, a nawet dwa, komunikacja zbiorowa stała się nierentowna i połączenia zlikwidowali. Zostały dosłownie dwa albo trzy w ciągu całego dnia.

Milion razy rozmawialiśmy o wyprowadzce do miasta, ale szkoda nam było tego miejsca. Było tutaj pięknie, zwłaszcza w maju, gdy pachną bzy i konwalie. Niemniej po pracy się nudziliśmy i zazdrościliśmy znajomym, którzy mogli po prostu wyjść z domu i gdzieś pójść - do kina, teatru, nawet do głupiej galerii handlowej. My musieliśmy wszędzie dojeżdżać.

W końcu udało mi się zajść w ciążę i uznaliśmy, że czas przed narodzinami to ostatni dzwonek, żeby wyprowadzić się w bardziej cywilizowane miejsce.

Dziewczyna siedzi w kartonie, mężczyzna za nią pochylony. Cieszą się z przeprowadzki Canva

Przeprowadziliśmy się blisko centrum, ale to nie była dobra decyzja

Szukaliśmy mieszkania na sprzedaż w dobrze skomunikowanej okolicy i jednocześnie wystawiliśmy nasz dom. Przy okazji zamieściłam też ogłoszenie z propozycją wymiany... Nie spodziewałam się, że ktokolwiek się zgłosi, a jednak! I to z bardzo fajnym mieszkaniem blisko centrum. Dla nas bajka (pomijając trzecie piętro bez windy, ale to się da przeżyć). Po rozpatrzeniu formalności udało się doprowadzić sprawę zamiany do końca. Koło 6. miesiąca byliśmy już w nowym lokum.

Na początku byliśmy zachwyceni, korzystaliśmy z dobrodziejstw wielkiego miasta, chodziliśmy na spektakle, do kawiarni, na obiady w restauracji. Było super! Ale później... przestało nam się chcieć. Zwłaszcza mi. Czułam się coraz cięższa, wtaczanie się na górę po schodach stało się mordęgą.

A potem urodziła się Aniela i nie było już kompletnie czasu na rozrywki. Dopiero z pojawieniem się córki zorientowałam się, że w pobliżu nie ma żadnego fajnego miejsca na spacery. Musiałam pchać ten wózek ponad kilometr, żeby znaleźć się w parku. W centrum były tylko niewielkie skwerki i spory tłum na chodnikach.

W dodatku sąsiedzi w naszym bloku okazali się bardzo głośni, aż do uciążliwości. Ich pies też często ujadał w pokoju. Wszystko było słychać przez strop. Kompletnie byłam do tego przyzwyczajona! Tak samo jak do hałasów z ulicy i lamp świecących w dole ulicy.

Mąż lepiej się w tym odnalazł, ale też śpi niespokojnie. Ja za to... zaczęłam tęsknić za naszym domem na wsi, gdzie była cisza, spokój, a żeby iść na spacer, wystarczyło przekroczyć próg. Gdybyśmy nadal tam byli, mogłabym zostawić wózek z Anielą na tarasie i czymś się zająć podczas jej drzemki. Byłoby mi znacznie łatwiej w tych pierwszych latach życia córeczki.

Niedługo Aniela kończy 2 lata, a ja wciąż żałuję, że zamieniliśmy cudny dom na wsi na to ciasne mieszkanie w mieście. Ale teraz już musztarda po obiedzie... Raczej nie da się tego odkręcić?

Jagoda

Alżbeta Leńska wspomina swoją nagłą operację. "Dostałam drugie życie w prezencie". Zobacz galerię!
Źródło: instagram.com/betalenska
Reklama
Reklama