"Żona nie potrafi się z tym pogodzić. Minęło tyle czasu, a ona wciąż płacze w poduszkę"

"Żona nie potrafi się z tym pogodzić. Minęło tyle czasu, a ona wciąż płacze w poduszkę"

"Żona nie potrafi się z tym pogodzić. Minęło tyle czasu, a ona wciąż płacze w poduszkę"

canva.com

"Boli mnie, gdy patrzę na jej łzy. Nie wiem, jak jej pomóc. A dodatkowo cała ta sytuacja mocno nas od siebie oddaliła, chociaż przecież powinno być wręcz odwrotnie. Jestem jej mężem. Życiowym partnerem. A ona, zamiast dzielić się ze mną problemami i uczuciami, zwyczajnie mnie odpycha. Minęło już tyle czasu, a ona wciąż płacze w poduszkę. Nie wiem już, czy warto mieć nadzieję, że to się kiedyś zmieni. A chciałbym od kogoś usłyszeć, że tak będzie. Potrzebuję wsparcia".

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Byliśmy bardzo zgranym małżeństwem

Ola zdecydowanie jest miłością mojego życia i ja nie mam żadnych wątpliwości. Prawdziwa miłość cechuje się tym, że jesteśmy ze sobą na dobre i na złe i wspieramy się w każdej sytuacji.

Zawsze tak było. Kiedy ja miałem gorszy czas, ona była przy mnie i robiła wszystko, żebym poczuł się lepiej. Ale ja też tak ją traktowałem i sprawiało mi radość to, że potrafię podnieść ją na duchu.

Mieliśmy wspólne plany i marzenia i wiedzieliśmy, że razem możemy góry przenosić, ale nadszedł ten dzień.

Nikt się tego nie spodziewał

Spędziliśmy razem cudowny poranek. Zrobiłem dla nas śniadanie do łóżka. Miałem wolne i mogliśmy poleżeć sobie dłużej i obejrzeć ulubiony serial.

Po południu poszliśmy na spacer i zjedliśmy obiad na mieście. Gdy wróciliśmy do domu, przygotowałem Oli kąpiel z pianą. A ona po kwadransie od wejścia do łazienki wybiegła stamtąd z płaczem. Mówiła, że bardzo ją boli i krwawi.

Na poród było jeszcze za wcześnie. To był szósty miesiąc.

Pojechaliśmy szybko do szpitala, ale niestety już nic nie dało się zrobić. Żona urodziła martwego synka.

Bardzo to przeżyła, ale lekarze ostrzegali, że będzie jej ciężko psychicznie.

Ja oczywiście też czułem ogromny żal i ból, ale wiedziałem, że trzeba iść dalej.

kobieta leży na łóżku i chowa się pod poduszką canva.com

Najpierw ze mną rozmawiała

Potrzebowała mojej bliskości, przytulenia, pogładzenia po włosach czy policzku. Teraz nie mówi do mnie wcale. Zamyka się w sypialni i płacze w poduszkę.

Od tamtego wydarzenia minęło już ponad pół roku, a ona zamyka się w sobie jeszcze bardziej i ja już naprawdę nie wiem, jak mam do niej dotrzeć.

Tak bardzo się ode mnie oddaliła. Czuję się jej niepotrzebny. Staram się o nią dbać, pocieszać ją, wspierać, ale wszystko na nic. Ona traktuje mnie jak kogoś zupełnie obcego.

Pewnego dnia nawet powiedziała, że to moja wina, bo mogłem jechać do tego szpitala szybciej. Ale przecież ja robiłem wszytko, co w mojej mocy, żeby jak najprędzej się tam znaleźć.

To nie ja zawiodłem. Nikt nie miał wpływu na to, co się stało. Ale to się wydarzyło i nie da się cofnąć czasu, a żyć trzeba dalej.

Powiedziałem jej raz, że postaramy się o drugie dziecko. Obraziła się wtedy na mnie najmocniej i wykrzyczała, że żadne następne dziecko nie zastąpi jej straconego syna.

Ale przecież ja wcale nie chciałem go nikim zastępować.

Boję się, że ją stracę. A może już ją straciłem? Tak bardzo za nią tęsknię.

Błażej

Pogrzeb Emiliana Kamińskiego. Słowa syna poruszyły tłumy żałobników. Wielkie gwiazdy pożegnały mistrza. Zobacz.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama