"Pani od WF-u nie ma w sobie za grosz empatii. A przecież też jest kobietą, jak nasze córki"

"Pani od WF-u nie ma w sobie za grosz empatii. A przecież też jest kobietą, jak nasze córki"

"Pani od WF-u nie ma w sobie za grosz empatii. A przecież też jest kobietą, jak nasze córki"

canva.com

"Nie wiem, co to za czasy nastały. Rodzice boją się w szkole bronić własne dzieci, a nauczyciele wcale za nimi nie stoją. Nawet wychowawcy. To przykre, bo kiedy ja chodziłam do szkoły, to było zupełnie inaczej. Wychowawca troszczył się o klasę i gdy dziecko coś zgłaszało, albo rodzic przychodził ze skargą, to taki nauczyciel wnikliwie przyglądał się sytuacji, zanim wydał jakikolwiek osąd. Obecnie mamy w szkole problem z panią od WF-u, która chyba nie ma w sobie za grosz empatii. Jest kobietą tak, jak nasze córki. Jakim cudem może nie rozumieć ich potrzeb?"

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Z każdym rokiem jest gorzej

Moja córka jest obecnie w szóstej klasie szkoły podstawowej. Początki ze szkołą były nawet dość przyjemne, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Obawiałam się tego przejścia z zerówki, bo szkoła jednak brzmi dużo poważniej niż przedszkole, ale dzieciom trafił się fajny wychowawca, który reagował na ich potrzeby i dbał o to, żeby w szkole czuły się dobrze.

No ale po trzeciej klasie zaczęły się problemy. Tam już nikt nie skupiał się na konkretnej klasie, a dzieci zostały rozsiane po całej szkole.

Gdy działo się coś złego, nie wolno nam było reagować. Nauczyciele twierdzili, że nasze pociechy w ten sposób muszą się uczyć prawdziwego życia.

Ja tego nie rozumiem. Bo nie chodzi mi o rozkładanie jakiegoś parasola bezpieczeństwa nad moim dzieckiem, ale tylko o to, żeby podchodzić do wszystkiego sprawiedliwie.

Uwagi za nic

Okazuje się, że dzieci często je dostają. Przecież za naszych czasów to było normalne, że na przerwach biegaliśmy i byliśmy głośno. Po to te przerwy są, żeby odetchnąć. Teraz dzieci muszą chyba stać pod szkołą i podpierać mury, bo inaczej wstawi się im uwagę.

Nikt nie zważa na ich potrzeby. Na ich uczucia. A przynajmniej ja, jako rodzic, tak właśnie to widzę.

W pewnym momencie zaczęłam się odzywać. A ostatnio szczególnie zdenerwowała mnie sytuacja z panią od WF-u.

dzieci na sali gimnastycznej canva.com

Czy ona nie ma w sobie empatii?

Przecież też jest kobietą i powinna rozumieć nasze córki. Powinna wiedzieć, że kiedy mają miesiączkę, niekoniecznie są w stanie ćwiczyć i mają prawo usiąść w tym czasie na ławce.

Moja córka dostała za to uwagę już dwa razy. A ona w tych dniach regularnie bierze tabletki przeciwbólowe, bo naprawdę ciężko je przechodzi.

Ale to nie wszystkie sytuacje, które mnie zdenerwowały. Myślę, że nauczyciel od WF-u jest po to, żeby ćwiczyć razem z dziećmi. A nie siedzieć sobie pod drzewkiem, w cieniu, gdy termometr pokazuje ponad 30 stopni, a dzieci biegają na czas, na ocenę.

Tego dnia moja córka przyszła do domu dosłownie przemoczona od potu.

Czy naprawdę trzeba było zaliczać ten bieg akurat wtedy? Przecież za chwilę zrobi się chłodniej.

Ja naprawdę mam wrażenie, że niektórzy nauczyciele trafili do szkoły z przypadku.

A wracając do tych ciężkich, kobiecych dni, niektórzy pracodawcy pozwalają swoim pracownicom brać wtedy wolne. A dziecko nie może zrezygnować z zajęć sportowych. Jakaś paranoja. Czy w Waszych szkoła to wygląda tak tamo?

Hela

Jak dziś wygląda Mandy Moore z filmu "Szkoła uczuć"? 37-latka przez 20 lat nic się nie zmieniła!
Źródło: EAST NEWS/SPLASH
Reklama
Reklama