"Jestem osobą wierzącą, ale od kilku lat nie chodzę do kościoła, a wszystko za sprawą pewnego księdza, który skutecznie zniechęcił mnie do spowiedzi, ponieważ... mam z mężem tylko dwie córki. W głowie się nie mieści, że takie rzeczy dzieją się jeszcze w XXI wieku".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie dostałam rozgrzeszenia
Ksiądz, który jest u nas w parafii, słynie z tego, że jest bardzo surowy i zdarza się, że nie daje ludziom zgrzeszenia. Wydawało mi się zawsze, że jest to związane z jakimiś silnymi przewinieniami i na pewno nie spotyka to ludzi, którzy żyją według zasad kościoła. O tym, jak bardzo się myliłam, przekonałam się dość szybko. No niestety okazało się, że trafiło i na mnie, a rozgrzeszenia nie dostałam z takiego powodu, o którym aż wstyd mówić, bo uważam, że jest to karygodne.
Proboszcz Witek uważa, że najwłaściwszy model rodziny jest wtedy, gdy w rodzinie jest co najmniej piątka dzieci. Ja mam trochę inne zdanie i uważam, że każdy powinien mieć tyle potomków, na ile jest w stanie i niekoniecznie tutaj wiara ma jakiś wpływ, ale ksiądz uważa inaczej i skutecznie próbował mi to wbić do głowy w czasie ostatniej mojej spowiedzi w życiu.
CO to za kościół?!
W konfesjonale zostałam zapytana, ile mam dzieci, więc odparłam, że dwie córki, na co ksiądz wpadł w szał i zaczął mówić, że nie jestem prawdziwą chrześcijanką i co ze mnie za matka, która nie potrafi dać życia i skupia się tylko na dwójce dzieci. Myślałam, że to jest jakiś żart i ktoś mnie wkręca, bo w życiu nie spotkałam się z czymś takim, aby ksiądz w ten sposób odnosił się do jakiejkolwiek matki.
Łzy napłynęły mi do oczu, bo bardzo to przeżyłam i nawet nie dało się nic mu powiedzieć i nawet wytłumaczyć, bo on tak na mnie krzyczał, że pewnie słyszeli go ludzie w całym kościele. Czułam się zażenowana tą sytuacją i gdy wróciłam do domu, powiedziałam od razu to mężowi i on także był oburzony do tego stopnia, że chciał iść do kościoła i wyjaśniać tę sprawę i domagać się usunięcia księdza z funkcji proboszcza. Skończyło się jednak na tym, że obiecałam sobie nigdy nie przekroczyć progu tej parafii i w sumie nie byłam w kościele w ogóle od tego czasu, nie licząc chrzcin syna mojej siostry.
Milena