„Ledwo wakacje się skończyły, a w szkole już dają nam popalić. Pierwsze kartkówki, sprawdziany, niekończące się lektury i czasochłonne zadania domowe. Jeszcze do tego rodzice, którzy mają wobec mnie strasznie wygórowane wymagania. Francuski, robotyka, a teraz jeszcze coś takiego... A kiedy czas na odpoczynek?!”
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mamy XXI wiek, a moi rodzice zachowują się, jakby nadal trwało średniowiecze
Mam tego dość. Jest XXI wiek, średniowiecze już dawno za nami. Moi rodzice jednak zupełnie o tym zapomnieli i za wszelką cenę starają się ułożyć mi życie po swojemu, a więc w skrócie: zrujnować je.
Non stop nauka, jakby w szkole mało nas cisnęli. Chociaż mam 15 lat, mama dalej sprawdza mi zeszyty z każdego przedmiotu i odpytuje, każąc uczyć się dosłownie wszystkiego na blachę. Chyba ma jakiegoś fisia na tym punkcie, bo sama nie jest alfą i omegą i pracuje jako salowa, nie umniejszając oczywiście nikomu.
Zresztą ojciec to samo, mechanik samochodowy po zwykłej zawodówce, a zachowuje się jak jakiś profesor, który pozjadał wszystkie rozumy. Po namowie ciotki zgodnie stwierdzili, że skoro dostają od państwa jakieś 500+, to w całości przeznaczą je na moją naukę i pozapisywali mnie na różne zajęcia, robiąc ze mnie największego nerda w szkole. Albo próbując robić, bo ja się nie tak łatwo dam.
Leczą kompleksy, czy co?
Sam nie wiem, czy oni próbują leczyć jakieś swoje kompleksy w ten sposób? Najgorsze jest to, że mnie te zajęcia ani troszeczkę nie interesują i jak ostatnio powiedziałem o tym mamie, to zaczęła szlochać, że w ogóle nie doceniam tego, co dla mnie robią, no i że wszystko jest już z góry opłacone, to mam chodzić i koniec kropka.
No to zacznijmy po kolei. Francuski? Komu to potrzebne? Teraz każdy po angielsku gada! Robotyka? Programowanie jakichś robotów to w ogóle nie moja bajka, wolałbym przy kompie posiedzieć... A jakby tego było mało, to mama wymyśliła teraz rysunek, bo może architektem kiedyś zostanę, w końcu dobrze płatna praca by była. Cztery godziny w każdy piątek... Wyobrażacie to sobie? Przecież wtedy wszyscy moi kumple gdzieś razem łażą, a ja muszę siedzieć i szkicować jakieś bzdety.
Ja się pytam (na razie grzecznie!): a gdzie czas na odpoczynek? Nie dość, że w szkole wiecznie sprawdziany, kartkówki, lektury i prace domowe, to jeszcze coś takiego. Masakra! Może ktoś się chce zamienić na piłkę nożną albo jakiś boks?
Kacper z Sandomierza, 15 l.