"Czemu te dzieci leżą tutaj same? Czemu mnie tu przyprowadziliście?"

"Czemu te dzieci leżą tutaj same? Czemu mnie tu przyprowadziliście?"

"Czemu te dzieci leżą tutaj same? Czemu mnie tu przyprowadziliście?"

Canva

"Jestem położną. Pewnego dnia w porze odwiedzin przyszła na oddział para z dziewczynką, na oko 6, nie więcej niż 8 lat... Nie chcieli wejść do środka, poprosili tylko o kilka minut na korytarzu, za szybą, za którą mieścił się oddział neonatologii z inkubatorami i lampami do naświetlań... Powiedzieli, że muszą coś córce wytłumaczyć. Gdy 10 minut później wyszli, płakałam jak bóbr".

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Tata z mamą i córeczką przyszli na oddział. Mieli nietypową prośbę

Jestem położną z 20-letnim stażem. Dużo w swojej pracy widziałam, ale tego, co stało się ostatnio, na pewno nigdy nie zapomnę...

Akurat stałam na korytarzu i z pielęgniarką z neonatologii omawiałam sprawę pewnej pacjentki, gdy z windy wysiadło troje ludzi: mężczyzna, kobieta i dziewczynka. Blondynka z warkoczami, na oko 6, może 8 lat, trzymała czarnowłosą kobietę za rękę. Zachowywali się trochę niepewnie, więc zapytałam, do kogo przyszli w odwiedziny.

Okazało się, że oni nie chcieli wejść do środka, a jedynie poprosili, by dać im kilka minut, bo muszą porozmawiać o czymś z córką. Chcieli po prostu postać przy szybie, przez którą widać mój oddział — neonatologię. W rzędach nowoczesnych inkubatorów i pod lampami do naświetlań leżą tam noworodki, które potrzebują szczególnej opieki.

Trochę niechętnie, ale się zgodziłyśmy... Wiem, że nieładnie podsłuchiwać, ale chcąc nie chcąc, po korytarzu niosły się słowa.

Rodzice zaczęli tłumaczyć 8-letniej córce, po co tu przyszli

Tata zwrócił uwagę dziewczynki na naszych małych pacjentów. Ona przyglądała się chwilę i zapytała:

Czemu te dzieci leżą tutaj same? Nie ma obok ich mamy ani taty?

Chciałam się wtrącić, że matki są tuż obok za ścianą, odpoczywają, a my zajmujemy się maluszkami... Ale tata spojrzał na mnie i na koleżankę i przyłożył palec do ust, a mama dziewczynki zaczęła wyjaśniać:

Kochanie, tak czasem bywa... Są dzieci, które nie mają mamy ani taty. Ich rodzice nie mogli lub nie chcieli się nimi zająć, albo nie mają już rodziców... Te dzieci też zasługują na szczęście. Czekają tutaj w szpitalu, aż przyjdzie ktoś, kto je pokocha i da im dom. Żeby też mogły poczuć się kochane i radosne.

Canva

Dziewczynka zamilkła na chwilę, ale zaraz zaczęła dopytywać, niby czemu ktokolwiek miałby zostawić swoje dziecko tutaj. Ona by tego nigdy nie zrobiła! Ale mama tłumaczyła spokojnie dalej:

Są ludzie, którzy nie poradzili sobie w życiu i sami potrzebują pomocy... Albo już ich nie ma... A czasem po prostu robią niemądre rzeczy, bo nie dorośli jeszcze do tego, by być rodzicami, i z różnych powodów nie chcą nimi być. Ich dzieci czekają na szansę na lepsze życie.

Razem z koleżanką słuchałyśmy z coraz bardziej otwartymi oczami ze zdziwienia, do czego zmierzają te tłumaczenia. Lecz mała zmarszczyła nos i zaraz zapytała:

Dobrze. Ale mieliśmy iść na salę zabaw, bo są moje urodziny. Po co mnie tutaj przyprowadziliście?

Tata tej dziewczynki odpowiedział jej, że on z mamą byli już tutaj 8 lat temu...

Jak to? Przecież ja mam 8 lat! Byłam tutaj z wami?

- wykrzyknęła ich córka. I wtedy już wiedziałyśmy, jaka będzie puenta, a oczy same zaszły nam łzami! Tata dziewczynki odezwał się:

My przyjechaliśmy tutaj po Ciebie. Kiedyś byłaś takim dzieckiem, które czekało na nowych rodziców... Pokochaliśmy Cię i zabraliśmy ze sobą. To się nazywa adopcja... Mogliśmy zabrać Cię do domu. Dzięki temu jesteś naszą córką.

Ale nie oddacie mnie tutaj z powrotem? Nawet jak ta dawna mama kiedyś po mnie przyjdzie?!

- przeraziła się dziewczynka.

Nie, zostaniesz z nami na zawsze. Chcieliśmy Ci tylko powiedzieć, skąd się u nas wzięłaś, i żebyś nigdy nie wątpiła w to, że bardzo Cię kochamy. Nawet jeśli urodziła Cię inna mamusia, to my jesteśmy teraz Twoimi rodzicami i zawsze nimi będziemy. Jeżeli ktoś będzie kiedyś próbował przekonać Cię, że jest inaczej, to nie wierz mu w ani jedno słowo. A teraz chodźmy na powietrze, bo sala zabaw czeka!

Przytulili się mocno do siebie, po czym podziękowali nam za cierpliwość, wsiedli do windy i już za chwilę ich nie było.

A ja płakałam jak bóbr ze wzruszenia, że postanowili podarować tej dziewczynce taką miłość i dom... Niesamowite, że odważyli się wytłumaczyć jej to wszystko, i to w tak delikatny sposób.

O wiele gorzej mogłyby być, gdyby dziewczynka dowiedziała się przypadkiem albo od obcych ludzi, którzy "w dobrej wierze" wtrącają się w życie innych...

W mojej pracy zdarzały się już różne przypadki, ale ta historia bardzo mnie poruszyła.

p. Jola

"Michałowa" z "Rancza" była za młodu zjawiskową pięknością! Dziś ma 83 lata. Pokazujemy jej zdjęcia, gdy miała 25 lat! Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama