"Zawsze miałam mnóstwo znajomych. Gdy zachorowałam, wszyscy zniknęli"

"Zawsze miałam mnóstwo znajomych. Gdy zachorowałam, wszyscy zniknęli"

"Zawsze miałam mnóstwo znajomych. Gdy zachorowałam, wszyscy zniknęli"

canva.com

"Od zawsze byłam duszą towarzystwa. Uwielbiałam, kiedy byli obok mnie ludzie i często zabiegałam o ich towarzystwo. Lubiłam ich u siebie przyjmować i kiedy organizowałam domówki, to wszyscy zgodnie stwierdzali, że lepszych niż u mnie, to nie ma. Starałam się zawsze, by na stole było pyszne, domowe jedzonko i wymyślałam zabawy, które umilały nam wieczór. Ludzie chętnie do mnie przychodzili, choć rzadko ktoś zapraszał mnie do siebie. Ale nie czułam się samotna. Zawsze było z kim pogadać i się spotkać. Jednak kiedy zachorowałam, to się zmieniło. Wszyscy nagle zniknęli i nikt nawet nie zapytał, jak się czuję. Zostałam sama".

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki.

Myślałam, że ludzie mnie lubią

No bo jak tu myśleć inaczej, skoro nikt nigdy nie odmawiał, gdy zapraszałam do siebie.

Ja jestem taką urodzoną organizatorką i uwielbiałam dawać sobie okazje do organizowania różnych imprez. Czasami to był większe i bardziej uroczyste spotkania, a innym razem domówki, ale moi goście zawsze mówili, że u nikogo nie spotkali się z taką ilością pysznego jedzonka. No i z tak doskonałą atmosferą.

Czułam się lubiana, a przy niektórych nawet kochana. I dobrze mi tak było.

Ale jednak powiedzenie, które mówi o tym, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie, jest w stu procentach prawdziwe.

Rok temu dowiedziałam się, że jestem chora

Zdiagnozowano u mnie raka. Na początku udawało mi się to ukryć przed znajomymi, ale w pewnym momencie już musiałam im powiedzieć, bo zaczęły mi wypadać włosy po chemii. No i ogólnie nie wyglądałam zbyt zdrowo.

Na początku dostawałam od nich wsparcie, ale z każdym tygodniem tych ludzi obok mnie było coraz mniej.

Zachowywali się tak, jakby bali się, ze się ode mnie zarażą. Już nie witali się na buziaka. Nie podawali mi ręki na dzień dobry.

Kurczę! Ja nie jestem trędowata. Mam "tylko" raka.

Dwa miesiące po tym, jak przyznałam się do choroby, nie miałam obok siebie już prawie nikogo.

kobieta w chuście na głowie canva.com

Czułam się bardzo samotna

Miałam sporo do przemyślenia. Wiedziałam już, że ludzie, którym wcześniej tak bardzo ufałam, kompletnie nie zasługują na poświęcanie im uwagi.

Moja choroba zweryfikowała wszystkie moje znajomości i nawet dowiedziałam się, że jedna z niby przyjaciółek za moimi plecami mówiła wspólnym znajomym, że przychodziła do mnie tylko po to, żeby się najeść, bo zawsze coś fajnego i smacznego wymyśliłam na poczęstunek.

Teraz mam nowych znajomych. Takich, co razem ze mną idą tą trudną drogą po diagnozie. Rozumiemy się bez słów, bo to trochę tak, jak byśmy szli w tych samych butach.

Mimo wszystko wciąż mi przykro, że ludzie, którym poświęciłam wiele lat swojego życia, tak się na mnie wypięli.

Ale teraz sama już widzę, że to ja zawsze starałam się o kontakt z nimi. Oni nigdy tego nie robili, więc tak naprawdę to dobrze, że tak to się skończyło. Choć miałam też jedną przyjaciółkę jeszcze z czasów dzieciństwa. Ona też się ode mnie odwróciła. Choroba naprawdę sprawia, że ludzie znikają.

A jeśli ktoś nie zniknie, to warto zacząć go doceniać milion razy bardziej niż wcześniej, bo trudno o takie osoby. Naprawdę trudno.

Weronika

4-latek umierał w męczarniach na raka. Tuż przed śmiercią wyszeptał coś ukochanej mamie

Cierpiał, a jego rodzice razem z nim...
Reklama
Reklama