"Wiem, że syn czeka, aż umrę. Nie chce już mieszkać z niedołężną, starą matką"

"Wiem, że syn czeka, aż umrę. Nie chce już mieszkać z niedołężną, starą matką"

"Wiem, że syn czeka, aż umrę. Nie chce już mieszkać z niedołężną, starą matką"

canva.com

"Kiedyś miałam szczęśliwą rodzinę. Mieszkaliśmy wszyscy razem w dużym domu, który mój mąż wybudował z pomocą swojego ojca. Urodziłam pięcioro dzieci, więc wszystkie święta i inne ważne okazje spędzaliśmy w dużym gronie. A szczególnie, gdy pojawiły się na świecie wnuki. Dom tętnił życiem. Choć po wszystkim każdy rozjeżdżał się do swojego domu. Kupiliśmy z mężem 2 psy, żeby było nam raźniej. A dzieci i wnuki odwiedzały nas regularnie, więc nawet nie zdążyliśmy się stęsknić. Pięć lat temu mój mąż zmarł i zostałam tutaj sama. Najstarszy syn zadeklarował, że wprowadzi się do mnie wraz ze swoją rodziną, a ja uznałam to za błogosławieństwo, bo mam ponad 70 lat i nie ze wszystkim sobie radzę. Teraz czuję, że on czeka, aż umrę, bo nie chce już mieszkać z niedołężną matką. To takie przykre".

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki.

Mam naprawdę duży dom

On tak bardzo kiedyś tętnił życiem. Mieliśmy mnóstwo przestrzeni, więc pozwoliliśmy sobie na dużą rodzinę. Dzieci były zgranym rodzeństwem. Bawiły się razem, w zasadzie nie miałam z nimi większych problemów.

Kiedy już poszły do szkoły, pomagały sobie nawzajem w nauce.

Ale prawdziwa sielanka zaczęła się, dopiero gdy doczekałam się wnuków. Uwielbiałam wszystkie rodzinne i kościelne święta, bo zbieraliśmy się razem i dom tak bardzo tętnił życiem. To było piękne.

Później każdy rozjeżdżał się do swoich domów, ale wszyscy regularnie nas odwiedzali, więc nawet nie zdążyliśmy się za nimi stęsknić.

Byłam bardzo szczęśliwa

Nie chciałam nawet myśleć o tym, że kiedyś to może się skończyć. Dla mnie najważniejsze było dziś, nie jutro. Jutra przecież jeszcze nie było.

Ale w końcu zaczęłam się budzić bez męża u boku. Ja już wtedy chorowałam. Miałam też niedawno operację biodra i trudno było mi zrobić cokolwiek koło siebie.

Dlatego, kiedy mąż zmarł, jeden z moich synów zaproponował, że wprowadzi się do mnie z rodziną. Tak też się stało. Jednak atmosfera już nie była taka jak kiedyś. Trudno było się śmiać, skoro musieliśmy wszyscy pożegnać się z kimś, kogo kochamy.

Myślałam, że to minie. Radość znów wróci do mojego domu, ale tak się nie stało.

Ja spędzam czas głównie sama. Czasami wnuki do mnie zajrzą.

Mieszkam na piętrze i trudno zejść mi na dół, a nie chcę też co chwilę prosić kogoś o pomoc czy o wspólny czas.

staruszka z telefonem canva.com

Syn chyba czeka, aż umrę

Oczywiście nigdy mi tego nie powiedział. To jest dobry chłopak jak wszystkie moje dzieci. Ale kiedyś mieliśmy dużo lepszy kontakt. Dużo rozmawialiśmy.

Teraz zajrzy do mnie raz dziennie. Przyniesie śniadanie. W czasie obiadu i kolacji wejdzie do mnie synowa, żeby zostawić jedzenie i zabrać brudne naczynia.

Przestałam czuć się jak członek rodziny i nawet poczułam, że jestem dla nich wszystkich ciężarem. To naprawdę przykre. Gdybym mogła, sama schodziłabym tam do nich na dół, ale może oni nawet tego nie chcą?

Teraz moim oknem na świat jest internet. Zakładam okulary i rozmawiam z ludźmi. Gdyby nie to, byłabym taka samotna.

Gabriela

Patrycja Tuchlińska pokazała mamę. Zobacz, jak wygląda przyszła teściowa milionera Józefa Wojciechowskiego!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama