"Weekendowy tatuś dał synowi na komunię taki prezent, że aż się przeżegnałam"

"Weekendowy tatuś dał synowi na komunię taki prezent, że aż się przeżegnałam"

"Weekendowy tatuś dał synowi na komunię taki prezent, że aż się przeżegnałam"

canva.com

"Miałam dylemat, czy w ogóle zapraszać go na komunię, ale stwierdziłam, że zrobię to dla mojego dziecka. Chociaż Staś praktycznie nie widuje ojca. Ma prawo zabierać go na weekend co dwa tygodnie i przyjeżdżać na spotkania we wtorki i czwartki, ale od kilku lat właściwie z tego nie korzysta. To taki naprawdę weekendowy tatuś, który nawet z tymi weekendami ma problem. On nie zna swojego dziecka. Nie wie, co lubi, ani jak się tym dzieckiem opiekować. Co jest bezpieczne, a co niekoniecznie i to potwierdził w dniu komunii swojego dziecka. Jak zobaczyłam prezent, jaki zafundował naszemu synowi, to aż się przeżegnałam".

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Były mąż to weekendowy tatuś

Rozstaliśmy się, kiedy Staś zaczynał chodzić do przedszkola. Powodem rozstania była jego obojętność. Kompletnie go nie interesowaliśmy i ja w pewnym momencie poczułam się tak, jakbym mieszkała z kimś zupełnie obcym.

Praktycznie nie rozmawialiśmy, nie spędzaliśmy ze sobą czasu. No żadna przyjemność. Co to za wspólne życie?

Stwierdziłam, że będę bardziej szczęśliwa, gdy zamieszkamy osobno i rzeczywiście tak się stało.

Sądownie ustaliliśmy sobie dość niskie alimenty i terminy widzeń ojca. Najpierw się ich trzymał. Przyjeżdżał w ustalonych dniach, zabierał małego do siebie w co drugi weekend. Ale z roku na rok coraz trudniej mu to przychodziło.

Syn nie chciał jeździć do ojca

Po powrocie do domu opowiadał, że większość czasu i tak spędzał z jego nową kobietą. Ale były mąż też Staśka coraz rzadziej.

W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że on już kompletnie go nie zna.

Nie interesował się też tym, jaki jest jego stan zdrowia. Jakie ma pasje. Zawsze, gdy prosiłam go o wsparcie finansowe na leki czy opłacenie zajęć dodatkowych pisał, że nie ma pieniędzy.

W pewnym momencie więc przestałam prosić i uznałam, że poradzimy sobie bez niego.

W tym roku Staś szedł do pierwszej komunii. Dla niego to duże wydarzenie i pozwoliłam mu wybrać komunijnych gości. Na liście znalazł się też ojciec, choć ja wolałabym go nie zapraszać. Ale to Stasiek miał decydować.

Zastanawiałam się, czy chociaż odpowiednio się ubierze, no i czy dobrze się zachowa. Wiedziałam, że nie mogę liczyć na to, że zapłaci za swój talerzyk, to też nawet go o to nie prosiłam.

Przebolałam jakoś ten dodatkowy koszt. A on zjawił się na przyjęciu jak jakiś wyjątkowy gość. Starał się wszystkich zabawiać i z każdym zagadać. No dusza towarzystwa, jak nigdy.

Choć i tak mnie rozczarował.

tata i syn tyłem canva.com

Gdy zobaczyłam prezent dla syna, przeżegnałam się

Przecież on nigdy nie miał pieniędzy, a teraz wielce musiał się pokazać. I ok, niech już kupił ten prezent, Stasiek się ucieszył, ale to nie tak powinno wyglądać.

Ja uczę młodego, że prezenty nie są najważniejsze. Z bliskimi umawialiśmy się tak, że przynoszą Stasiowi same drobiazgi. A ten wparował z quadem! Nie dość, że to drogie i zbędne, to jeszcze przecież niebezpieczne! Ja się aż przeżegnałam, jak ten prezent zobaczyłam.

Jestem przekonana, że chodziło tu tylko o to, żeby się pokazać. Mnie były mąż naraził tylko na dodatkowy koszt, bo przecież muszę kupić synowi jakiś kask czy ochraniacze - sam powinien o tym pomyśleć.

I pomyśleć, że dołożyć się do leków czy dodatkowych zajęć nie mógł nigdy, a nagle wparował na przyjęcie z takim prezentem. Mam do niego żal.

Katarzyna

Fryzura na komunię - 11 pomysłów na urocze uczesania dla dziewczynki. Zobacz.
Źródło: www.instagram.com/nazaruiz.salonunisex
Reklama
Reklama