"Zawsze myślałam, że rodzina jest po to, żeby w razie problemów móc się zwierzyć bliskim osobom, poprosić o radę czy tak po prostu się wygadać. Dlatego w życiu bym się nie spodziewała, że moja córka będzie ukrywać przede mną swoje problemy. Gdyby nie święta Wielkanocne, to dalej żyłabym bez świadomości, że takie rzeczy dzieją się w małżeństwie Oktawii".
Publikujemy list od czytelniczki.
Ślub mieli jak z bajki
Oktawia i Łukasz od zawsze wydawali mi się bardzo dobraną parą. Ich związek zaczął się jeszcze na studiach, ale nigdy nie było między nimi żadnych większych nieporozumień. Cieszyłam się, że Łukasz będzie moim zięciem. Nawet ślub mieli jak z bajki, zresztą oni obydwoje tworzą wokół siebie taką pozytywną aurę. Przez lata wierzyłam, że małżeństwo mojej córki powinno być wzorem do naśladowania dla innych. Wszystko wydawało się być w porządku, nawet czasami żartowałam, że albo ich kryzys w związku ominął albo dopiero przyjdzie.
W święta Bożego Narodzenia nie zauważyłam niczego niepokojącego. Normalnie ze sobą rozmawiali, śmiali się, nawet dali sobie nawzajem wymarzone prezenty. Zdziwiło mnie jedynie, że nie wyjechali nigdzie podczas ferii zimowych, a co roku wybierali się w góry. Na to też miałam swoje wytłumaczenie - po 15 latach wyjazdów na narty, może im się to zwyczajnie znudziło.
W końcu się przyznali
Wielkanoc spędzaliśmy u mnie. Już samo potwierdzenie zaproszenia zajęło Oktawii i Łukaszowi kilka dni. Najpierw Oktawia mówiła, że Łukasz ma dużo pracy i chce nadrobić zlecenia, później wymyśliła, że jest przeziębiony. Już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak. Ostatecznie przyszli obydwoje - zdystansowani, poważni i małomówni.
Dopytywałam, czy mają jakieś problemy i w końcu się przyznali. Ta informacja zwaliła mnie z nóg, nawet jak to piszę, to nie do końca wierzę. Moja córka i Łukasz chcą się rozwieść. Obydwoje uznali, że coś się między nimi wypaliło i nie ma sensu na siłę ciągnąć już nieistniejącej relacji. 18 lat w związku, z czego ponad 15 lat jako mąż i żona i oni nagle stracili do siebie uczucia? Podobno kryzys w ich małżeństwie zaczął się już wcześniej, ale nie chcieli mnie martwić. To świetnie, że teraz postawili mnie niemal pod dokonanym faktem! Dobrze, że nie po rozwodzie.
Nie chcę ich na siłę namawiać do ratowania związku, ale czy warto przekreślać tyle wspólnych lat?
Anna