"Tylko ja znam prawdę o śmierci mojej córeczki. Nikt inny nie wie, co tak naprawdę się stało"

"Tylko ja znam prawdę o śmierci mojej córeczki. Nikt inny nie wie, co tak naprawdę się stało"

"Tylko ja znam prawdę o śmierci mojej córeczki. Nikt inny nie wie, co tak naprawdę się stało"

Canva

"Cała rodzina myśli, że moja 9-letnia córeczka zginęła w wypadku samochodowym. Prawda jest jednak zupełnie inna, a żadnego wypadku nie było. Tylko ja znam prawdę. Tylko ja wiem, co tak naprawdę wydarzyło się w moim życiu. Cierpię po śmierci mojego dziecka, ale jeśli ta tajemnica wyszłaby na jaw, to jestem pewna, że byłoby jeszcze gorzej".

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Oficjalna wersja zdarzeń

Śmierć mojej 9-letniej córki była dużym zaskoczeniem dla całej rodziny. Przyszła w najmniej oczekiwanym momencie i nie była śmiercią naturalną. Hania wracała do domu późnym wieczorem ze sklepu i padła ofiarą straszliwego wypadku. Nie miała odblasków, więc kierowca samochodu jej nie zauważył i dlatego poniosła śmierć na miejscu.

Hania była rezolutnym dzieckiem, zdrowym, pełnym sił i pełnym energii do dalszego życia. Nikt się nie spodziewał, że spotka ją taka tragedia. Nikt się nie spodziewał, że ta pełna sił dziewczynka zakończy swoje życie tak wcześnie.

Taką wersję zdarzeń usłyszała moja rodzina, a tak naprawdę wszystko, co tu opisałam, było wierutnym kłamstwem. W rzeczywistości nie chciałam, żeby moja rodzina źle na mnie patrzyła. Przez tyle lat okłamywałam siebie i rodzinę, więc teraz nie chcę każdemu się z tego tłumaczyć. Nie mam zamiaru.

Prawdą było jednak to, że bardzo kochałam moją córkę, kocham i będę kochać, a wraz z jej śmiercią umarła cząstka mojej duszy. Wraz z jej śmiercią ja także umarłam.

Drewniany krzyż z kwiatami Canva

Prawda o śmierci mojej córki

Mówiąc o śmierci mojej córki, należy cofnąć się kilkanaście lat wcześniej do mojej choroby — do mojej białaczki. To właśnie ta straszna choroba poczyniła poważne szkody w moim organizmie. Pamiętam, jak cała rodzina patrzyła na mnie ze współczuciem i smutkiem. Jednocześnie doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę uważali mnie za kogoś gorszego, za kogoś ułomnego. Moja walka z chorobą skończyła się szybkim przeszczepem i zwycięstwem. Moja córka nie miała tyle szczęścia.

O tym, że moja córeczka także zachorowała na białaczkę, dowiedziałam się, gdy Hania skończyła 8-lat. Nagle zaczęła spadać jej hemoglobina i znalazła się w szpitalu. Od tego czasu pobyty w szpitalu zdarzały się bardzo często. Lekarze mówili, że choroba jest silna, a moja córka musi liczyć na cud. Cudu niestety nie było.

Wierzyłam, że córka wyzdrowieje, ale jednocześnie byłam psychicznie przygotowana na jej śmierć. Hania z dnia na dzień gasła w oczach i była coraz słabsza. Ciągle była bardzo smutna. W jej przygaszonych oczach widziałam, że każdego dnia gaśnie. Jej skóra stawała się coraz jaśniejsza, głos coraz cichszy, a interwencje lekarzy tylko przedłużały jej cierpienie...

Moja rodzina nigdy nie dowie się, jaka jest prawda. Nie chcę znowu cierpieć. Nie chcę być obwiniana, że to moje geny są za to odpowiedzialne, a śmierć córki to wszystko moja wina.

Nie chcę współczucia. Chcę tylko ciszy. Ciszy i spokoju.

Matylda

Anna Lewandowska opłakuje śmierć bliskiej osoby "Czas nie goi ran, tylko uczy żyć bez Ciebie"
Źródło: instagram.com/annalewandowska/
Reklama
Reklama