"Gdy nowi sąsiedzi wprowadzili się do naszego bloku, to nawet się ucieszyłam, bo liczyłam, że się z kimś zaprzyjaźnimy i będziemy mieli nowych znajomych, z którymi może będzie okazja do tego, aby pograć w gry planszowe, wyjść gdzieś na piwo czy po prostu się pośmiać. Jak bardzo się myliłam przekonałam się dość szybko".
*publikujemy list naszej czytelniczki
Sąsiedzi mieli być fajni, a okazali się...
Para, która zamieszkała drzwi obok nas na naszym piętrze, wyglądała jak wyjęta z żurnala - ona piękna brunetka o długich nogach i idealnie ułożonych włosach, a on wysportowany blondyn z zawsze idealną fryzurą. Chciałam się z nimi zaprzyjaźnić i proponowałam mężowi, aby zaprosił ich na wieczornego drinka, ale on się na początku wstydził i powiedział, że mamy wystarczającą ilość znajomych i nie musimy do naszego grona dopuszczać kogoś nowego. Ja trochę żałowałam, że nie chciał zmienić zdania, ale z czasem jakoś się z tym pogodziłam i zapomniałam o całej sprawie aż do czasu, gdy nowi sąsiedzi zaczęli bardzo aktywnie spędzać wieczory... Jeśli wiecie, co mam na myśli!
W związku z tym, że mieszkamy w starym bloku, gdzie ściany są naprawdę cienkie, to naprawdę wszystko wyraźnie słychać i czasem mam wrażenie, że kłótnie, które odbywają się w mieszkaniach niektórych, tak naprawdę pochodzą z naszej kuchni, a nie z dwóch pięter wyżej. Wracając jednak do naszej wspomnianej pary, to ich okrzyki miłosne i chwile uniesień na pewno słyszeli nie tylko sąsiedzi w naszym bloku, ale także ludzie drugiego krańca miasta. Poważnie!
Jak można być tak głośnym?
Sytuacja na początku była dość śmieszna, ale z czasem czułam się na tyle niekomfortowo, że odnosiłam wrażenie, jakbyśmy mieszkali na planie filmu dla dorosłych. "No i okej" - pomyślałam sobie, że faktycznie moją taką chcicę na siebie, ale po jakimś czasie mój mąż domagał się ode mnie też takich aktywności i to każdego dnia, a także sugerował, że powinna być bardziej głośna w sypialni, bo faceci to lubią... Chyba zapomniało mu się, że ja taka nie jestem!
Mąż do tego stopnia napierał i naciskał, żebym na przykład zaczęła krzyczeć jak sąsiadka albo zakładała szpilki tak jak ona, bo to słychać w naszym mieszkaniu, że aż poczułam się niezręcznie i zasugerowałam może, jeżeli tak bardzo mu zależy, to żeby zapukał do sąsiadów i zapytał się czy nie potrzebują ochotnika do igraszek...
Zniesmaczona Monika z Poznania