• smutna_jestem odsłony: 8313

    Czy odejść od męża?

    Wyprodukwałam jednego posta to i następnego mogę bo coś namtego zżarłono coż zaczę od początkujestem tu na forum długi czas ale nie chce się wypłakiwac pod swoim nickiemwyszłam za mąż jakiś czas temu, ale moje problemy z teraz już mężem zaczęly się długo przed, brak seksu, ciągłe awantury, traktowanie mnie jak siostry, czułam się jak wycisiosany kawał drewna do sprzątania, gotwania i prania. myślałam że to stres przed ślubem, niestety tak bardzo się pomyliłam, po slubie nic sie nie zmieniło, oprócz tego że ja już nie miałam i nie mam siły walczyc, żeby coś zmienicczułam że gasnę z dnia na dzień, dopuki nie pojawił się ON. znamy się już długi czas, ale ipreza, alkohol zrobił swoje i może za dużo zostało powiedziane, ale stało się...............na początku myślałam, że skończy się na kawie w miłym towarzystwie, niestety..........po jakimś czasie stwiedziliśmy, że to zakochanie, a teraz już wiem że kocham tego człowieka, bardzo dużo bardziej niż sojego mężanic nie jestem w stanie na to poradzic, to wszystko jest silniejsze odemnie.w końcu czuję że żyję, że jestem szczęśliwa, naprawdę szczęliwa.tylko tyle że oboje jesteśmy zajęci (może on trochę bardziej, bo ma dziecko)wiem, że niektóre z Was albo większośc mnie potępi za to co robię, robimy, ale my napradę czujemy, że to jest to, że to jest właśnie ta druga połówkai wiem że mogłabym odejśc od męża...............a to wszystko tak bardzo boli, znajomi mi mówią że tak kwitnę, szkoda że to nie zasługa męża...............wygadałam sięi wcale nie jest mi lepiej:cry:

    Odpowiedzi (47)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-01-22, 06:09:02
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-01-22 o godz. 06:09
0

Smutna, wspólczuję żonie Twojego kochanka i Twojemu mężowi. Nie jest ważne jak się układa w związku, zdrada to zdrada. Zawsze boli tak samo, a wierz mi, jest to ból niemal fizyczny. I nie ma żadnego wytłumaczenia dla zdrady

Zastanów się czy gra jest warta świeczki. Wyrządzone komuś krzywdy wracają ze zdwojoną siłą...los zawsze wyrównuje rachunki. Czy warto?

Nie popieram Cię w tym co teraz robisz, ale pozdrawiam.

Odpowiedz
Gościu 2010-01-16 o godz. 05:31
0

DobraC napisał(a):
Smutna-jestem - wywiazala sie dyskusja, nikt Cie chyba nie nawracal, zwlaszcza ze nie ma na to szans bo doskonale wiem ze caly swiat moze cie przekonywac a Ty i tak wiesz swoje...

Ale dobrze ze sie wygadalas. Tylko temat taki ze trudno przejsc obok niego (zwlaszcza po doswiadczeniach) obojetnie..

No własnie. To tylko nasze bardzo subiektywne oceny, w dodatku na podstawie bardzo małej wiedzy o faktach i aktach. Wszyscy chyba raczej mówili o roblemach a nie nawracali prawda?.

Smutna_jestem napisałaś sobie coś, coś ktoś odpowiedział i tyle. Możesz sobie czytać wyciągać wnioski jeśli chcesz, lub olać. Nie bierz tego do siebie. Wolna wola. Jestem smutna sama będziesz wiedziała najlepiej jak żyć i kiedy jesteś, będziesz najszczęśliwsza. Powodzenia.

Nie wiem dlaczego ludzie oczekują lub myślą że ktoś powie im co mają czuć? Albo że kiedy wyrażają swoje uczucia oczekują że ktoś im powie że są nieprawdziwe lub prawdziwe? Nie można mówić komuś co ma czuć, co czuje, jak żyje, jak ma żyć. Można wyrazić swoje zdanie, ale nikt nie powie co ktoś czuje lub jak ma czuć bo .... ten ktoś tylko to wie. Wolna wola, wolne życie. Żyj jak chcesz, rób co chcesz póki nie krzywdzisz innych i nie idziesz po trupach. To jest jedna z niewielu spraw które mnie na tym świecie doprowadzają do białej gorączki. Wielu wie kiedy jakiś człowiek jest szczęśliwy, kiedy się raduje, wielu wie jak człowiek ma żyć, wielu wie... tylko wcielając swoją wiedze w życie, narzucając swoja wiedzę nie zapytają tego biednego człowieka czy aby naprawdę ta ich wiedza jest prawdziwa i zgodna z faktami i odczuciami tego biednego człowieczka, i zamiast pomoc człowieczkowi to go niszczą.... Ludzie to istoty czujące myślące i wiedzące czego chcą. Nie ma prawd absolutnych i wiedzy absolutnej, a wszystko zależy od punktu widzenia i siedzenia. Wiem że nic nie wiem i jestem głupcem niewiele wiedzącym o 99,99% ludzi na tym świecie.

Mnie wciąż zastanawia jedna rzecz. Jak to jest.

Jestem smutna kocha faceta , facet kocha ją? To o co chodzi? Będzie im jak w niebie. Przecież można sobie życie ułożyć. Złe związki zakończyć dobre rozpocząć, i zrobić to z klasą i jak najmniejszym bólem dla wszystkich stron. Bez bólu się nie obędzie, ale za błędy się płaci, i czasem za nasze błędy płaci też przy okazji ktoś inny. Błądzić ludzka rzecz, naprawiać błędy tez. Dlaczego tego nie robią tylko zdradzają? On nie ma jaj powiedzieć żonie i próbować rozwiązać problemów, ona nie ma jaj powiedzieć mężowi i także szukać rozwiązania. Na kłamstwie niczego się chyba nie zbuduje... nie rozumiem. Naprawdę się tak kochają i odpuszczają? A moze tak się to wszystko trzyma i nie zmieni, bo nikt nie chce zmian.

Miłość... tak łatwo ludzie odpuszczają? Nie rozumiem tego niby wszyscy czują, myślą, wiedzą że miłość, przyjaźń to najlepsze co może trafić się w życiu, a tak łatwo ją odpuszczają tak łatwo godzą się na jej stratę czy na zejście z drogi do niej? Nie rozumiem tego. Naprawdę jesteśmy automatami obliczeniowymi? Naprawdę uczucia są tak mało ważne? Uczucia jak dobra książka czy film, czyta się czy ogląda marzy, żyje przez chwilę marzeniem, a potem odkłada na półkę by powrócić do stabilnego świata, wyliczonego i przewidywalnego? Za czas jakiś przypomina się sobie o nich i znów otwiera się książkę czy włącza film, te same lub inne tak naprawdę z przekonaniem że to tylko bajka i i tak niedostępna, i „gorsza” niż ten wyliczony świat? Matrix Has You?

Odpowiedz
Gościu 2010-01-16 o godz. 05:21
0

Dorcia22 napisał(a):Gościu, to ja chcę być dalej w świecie naiwnych panienek... ;) Jakoś ten świat wydaje mi się bardziej "do życia" niż Twój, facecki ;)
Spoko. Ja tylko wyraziłem swoje zdanie wiem że nie mam patentu na życie i prawdy absolutne. Wszystko oceniam ze swojego bardzo subiektywnego punktu widzenia i podług swoich danych jakie zebrałem w życiu. Doskonale wiem ze mogę się mylić i bardzo chce się mylić, bo nie mogę się odnaleźć w tym świecie. Zgubiłem się.

Dlaczego faceci rzadziej wybaczają zdradę niż kobiety? To nie jest moim zdaniem ich męskie ego które im każe tak robić, i nie wybaczać, to ich wiedza. Po prostu wiedzą co to jest zdrada, co pociąga za sobą zdrada, i jakie ma konsekwencje lepiej niż kobiety bo słyszą o zdradzie od swoich kolegów na piwie czy wódce i od koleżanek, które wypłakują się im w ramię. Po prostu faceci wiedzą co to jest zdrada lepiej niż kobiety. Zdrada to nie błąd zdrada to rozpad, i koniec pewnych uczuć i relacji.

Odpowiedz
Gościu 2010-01-16 o godz. 05:20
0

Dorcia22 napisał(a):Smutna-a może rozwalasz jego małzeństwo??
Skąd wiesz, że tam na prawdę jest źle...

Fajnie jest być szczęśliwym czyimś kosztem.

Bo jeżeli u nich byłoby niedobrze, to on byłby albo w separacji z żoną albo po rozwodzie.

A tak bawicie się obydwoje... Nie bacząc na innych.

Nie da sę zbudować swojego szczęścia na szczęściu innych.

To powiedziałam ja-zdradzona żona, zdradzona przez faceta, który się "zapomniał".
Dorcia gdyby było dobrze to facet by nie zdradzał. Poza tym niech ludzie czują i myślą sami za siebie. Jestem smutna nie moze tego robić za tego faceta. Jestem smutna po prostu chce być szczęsliwa i robi to co chce, i ma racje.

Odpowiedz
Gość 2010-01-15 o godz. 04:06
0

a ja podpiszę się pod słowami Kerali
jako ta, co kiedyś próbowała ułożyć sobie życie na rozwalonym już małżeństwie

a pod słowami Gościa
jako ta, której los odpłacił pięknym za nadobne i znalazła się po drugiej stronie barykady

zastanów się więc nad tym co robisz i czy to jest naprawdę szczęście bo nie wszystko złoto co się świeci
spróbuj może postawić się na miejscu żony twojego kochanka i wyobraź sobie jak ty byś się czuła
a jak już stwierdzisz, że to jest tak naprawdę TO, to jak najszybciej zróbcie ze wszystkim porządek żeby dłużej nikogo nie ranić

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-01-15 o godz. 03:52
0

Lenka napisał(a):mokato napisał(a):Wiesz Lenka, chyba już któryś tam raz "zapominasz się".
Szkoda słów...
to nie jest zapomnienie sie
i jeszcze mi sie nie zdażyło na forum zapomnieć

nie jest to też żadna specjalna zlosliwosc
a szczera dyskusja

lenka
do tej pory śmieszyło mnie co powiedziałaś... ale... zresztą nieważne, pogrążaj się dalej :lizak:

Odpowiedz
Gość 2010-01-15 o godz. 02:54
0

Gościu napisał(a):Przeraża mnie czasem naiwnośc kobiet. Dziewczyny mówię to jako facet. Nigdy przenigdy nie wierzcie że istnieje coś takiego jak "nic nie znacząca zdrada", czy wydupczenie, pomyłka i zapomnienie się, jak zwał tak zwał ta sam rzecz. Nie istnieje coś takiego. Znam mnóstwo takich "nic nie znaczących zdrad" i zwiąków w ktorych były one wybaczane. I wiecie co? Opisze tylko jeden przypadek: zdrada, powazna rozmowa obiecanki cacanki, dwa tygodnie po rozmowie kolejna zdrada, nic nieswiadomoa kobieta zyje sobie w nieswiadomości, i jest zdradzana wielokrotnie. Nie ma czegoś takiego jak "nic nie znacząca zdrada". Po pierwsze po zdradzie nigdy nie jest tak samo, a po drugie po jednej zdradzie w 99,99% przypadków jest następna, i o wiele łatwiej ona przychodzi. Przeraża mnie naiwnośc kobiet. Nie znam żadnego przypadku "pojedynczej zdrady" i "nic nie znaczącej", znam tylko przypadki w których o następnej zdradzie po prostu panienka sie nie dowiedziała.
też tak myslę

p.s. i podoba mi sie tekst Dody mniej więcej tak to szło "każdy facet po zradzie żony zasługuje na jeszcze jedną szansę ale u innej kobiety"

i żeby nie było że się kogoś czepiam. każdy robi tak jak mu jest dobrze.

Odpowiedz
Gość 2010-01-15 o godz. 02:46
0

mokato napisał(a):Wiesz Lenka, chyba już któryś tam raz "zapominasz się".
Szkoda słów...
to nie jest zapomnienie sie
i jeszcze mi sie nie zdażyło na forum zapomnieć

nie jest to też żadna specjalna zlosliwosc
a szczera dyskusja

lenka

Odpowiedz
madziula 22 2010-01-12 o godz. 05:29
0

Gościu- :brawo:
Masz u mnie duże piwko!

Odpowiedz
DobraC 2010-01-12 o godz. 04:03
0

fjona napisał(a):Gościu napisał(a): Po pierwsze po zdradzie nigdy nie jest tak samo, a po drugie po jednej zdradzie w 99,99% przypadków jest następna, i o wiele łatwiej ona przychodzi.
w zasadzie to tylko z tym się nie zgodzę. myslę, żę nie zawsze tak musi być. co więcej wiem, że nie zawsze tak jest. czasem ludzie naprawdę uczą się na błędach!
czasem nawet w dodatku cudzych 8) . Nawet cudzych zon 8)
bo wiem ze moge przegrac w kasynie rodzinny majatek, skasowac auto, nie wiem - dostac jakiegos szalu i pobic meza, wyzwac jego rodzicow - no najgorsza rzecz zrobic. A on wybaczy i bedzie kochal. Ale jesli kiedys mi odbije i go zdradze - to nie bedzie przebacz... Bo juz raz przezyl swoje z ex i wiecej do tego wracac nie bedzie.
I wiem ze (oprocz wielu wielu innych motywow) ta mysl mi zaswita "jakby co". I wierze ze mnie otrzezwi....

Swoja droga podziwiam kobiety ktore po zdradzie powiedzialy "stop" i nie zostaly.. Choc pewnie rownie mocno podziwiam te ktore walczyly.. ot kobieca logika...

Pewnie posiadanie dziecka ma w tej sprawie duze znaczenie...

Smutna-jestem - wywiazala sie dyskusja, nikt Cie chyba nie nawracal, zwlaszcza ze nie ma na to szans bo doskonale wiem ze caly swiat moze cie przekonywac a Ty i tak wiesz swoje...

Ale dobrze ze sie wygadalas. Tylko temat taki ze trudno przejsc obok niego (zwlaszcza po doswiadczeniach) obojetnie..

Ale Foruma jest tez przeciez (a moze nawet przede wszystkim.... ) na takie momenty...

Odpowiedz
Reklama
fjona 2010-01-11 o godz. 23:23
0

Gościu napisał(a): Po pierwsze po zdradzie nigdy nie jest tak samo, a po drugie po jednej zdradzie w 99,99% przypadków jest następna, i o wiele łatwiej ona przychodzi.
w zasadzie to tylko z tym się nie zgodzę. myslę, żę nie zawsze tak musi być. co więcej wiem, że nie zawsze tak jest. czasem ludzie naprawdę uczą się na błędach!

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 16:32
0

smutna_jestem napisał(a):
to do Ziutki: właśnie tak myślałam, może naiwnie, głupio ale wierzyłam w to że będzie między nami lepiej bo w końcu tyle lat spędziliśmy ze sobą i wcale nie chciałam się oszukiwac.
I fakt, ze tyle lat byliscie juz razem mial Wam to 'lepiej' zapewnic? Bylo zle, ale poniewaz bylo zle lub kiepsko przez x lat, to wrozylo, ze po slubie, kiedy dla wiekszosci par wlasnie zaczyna sie okres wielkiego otwierania oczu i stawiania czola codziennym pierdolkowatym 'przeciwnosciom losu' - nastapic mialo uzdrowienie?
Naprawde w to wierzylas?

Odpowiedz
Corgi 2010-01-11 o godz. 12:02
0

Gościu napisał(a):
Przeraża mnie brak szacunku dla "tak". Dla tego sakramentalnego "tak" . Dla słów: Kocham cię. Nie wiem czemu ludzie już tego nie szanują, mówią to komu popadnie jak popadnie i najczęsciej w celu mającym niewiele wspólnego z oznajmianymi uczuciami. Nie moge się w tym odnaleźć... nie umiem tak.
O tym samym pomyślałam. Dla mnie to tez jest trudne do ogarnięcia, jeśli zaraz po ślubie (poprzedzonym wieloletnim związkiem partnerskim) dochodzi do zdrady. Jest to podłość wobec męża/żony, któremu przed ołtarzem ślubowało się "miłość, wierność i uczciwość małżeńską". Z taką niedojrzałą emocjonalnie osobą nie chciałabym spędzić w związku ani sekundy !

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 11:56
0

Gościu, to ja chcę być dalej w świecie naiwnych panienek... ;) Jakoś ten świat wydaje mi się bardziej "do życia" niż Twój, facecki ;)

Odpowiedz
ampa 2010-01-11 o godz. 11:02
0

Agusiek napisał(a):Dorcia22 napisał(a):smutna_jestem napisał(a):przyjaciółka moja radzi żebyśmy z mężem postarali się o dziecko
to chyba jeden z głupszych pomysłów na rozwiazanie problemów...
Uważam że najgłupszy z głupich ucierpi tylko kolejne dziecko
ale dosyć częsty-niestety,
przy okazji wielkanocnych życzeń usłyszałam od kumpeli równe podobne stwierdzenie, że jak tylko zacznie się mi psuć w małżeństwie to wystarczy zdecydowac sie na dziecko i znowu będzie super, okrasiła to "my tak zrobiliśmy i nasze stosunki znowu są cudne"- noł komentos

Odpowiedz
Gościu 2010-01-11 o godz. 09:41
0

Dialog z pewnego filmu, ciekawe czy wiecie jakiego drogie Panie. Bardzo męski film, oprócz pierdu-pierdu jest w nim pare fajnych prawd i właśnie za nie go uwielbiam:
Cyt:

Facet : Kochasz mnie?
Kobieta: Tak
Facet: No to o co chodzi? Będzie nam jak w niebie.

Przeraża mnie czasem naiwnośc kobiet. Dziewczyny mówię to jako facet. Nigdy przenigdy nie wierzcie że istnieje coś takiego jak "nic nie znacząca zdrada", czy wydupczenie, pomyłka i zapomnienie się, jak zwał tak zwał ta sam rzecz. Nie istnieje coś takiego. Znam mnóstwo takich "nic nie znaczących zdrad" i zwiąków w ktorych były one wybaczane. I wiecie co? Opisze tylko jeden przypadek: zdrada, powazna rozmowa obiecanki cacanki, dwa tygodnie po rozmowie kolejna zdrada, nic nieswiadomoa kobieta zyje sobie w nieswiadomości, i jest zdradzana wielokrotnie. Nie ma czegoś takiego jak "nic nie znacząca zdrada". Po pierwsze po zdradzie nigdy nie jest tak samo, a po drugie po jednej zdradzie w 99,99% przypadków jest następna, i o wiele łatwiej ona przychodzi. Przeraża mnie naiwnośc kobiet. Nie znam żadnego przypadku "pojedynczej zdrady" i "nic nie znaczącej", znam tylko przypadki w których o następnej zdradzie po prostu panienka sie nie dowiedziała. To samo jesli chodzi o kobiety. Ostatnio powiedziałem panience nie moge iśc z toba do łóżka chwilowo spotykam się z inną, kiedys mogłem teraz nie moge, a nie tyle nie moge co nie chcę usłyszałem "Ona nie musi o tym wiedzieć a poza tym wszyscy tak robia. Przeraża mnie to chyba dlatego miedzy inymi nie moge się odnaleźć w tym świecie. Szczytem szczytów byłtekst panienki kótry usłyszał jeden z moich kolegów "Nie chce zdradzać meza więc zrobię ci tylko laskę" Padłem jak to usłyszałem.

Jeszcze jedno nie wiem co kieruje ludźmi. Naiwanośc głupota? Nie rozumiem, jest coś nie tak , związek jest wadliwy, wszystkie przesłanki wskazują na to że nie bedzie dobrze i co? I ludzie się wiążą na wieczności po wsze czasy? Głupota? Debilizm? Infantylizm? Nawinośc? Jęsli przed ślubem jest źle to poslubie bedzie gorzej. I pewnie na dodatek pojawią się wyrzuty , za zmarnowane zycie, i pewnie pojawią się zdrady, przygodne znajmości... a moze milośc i problem co wybrac miłosc czy jednostkę społeczną zwana przez socjologów rodziną, jednostkę zaliczan do kategorii rodzina a tak naprawde będącą niczym innym jak więzieniem, więzieniem dla marzeń, uczuć i... Nie rozumiem tego. Przeraża mnie brak szacunku dla "tak". Dla tego sakramentalnego "tak" . Dla słów: Kocham cię. Nie wiem czemu ludzie już tego nie szanują, mówią to komu popadnie jak popadnie i najczęsciej w celu mającym niewiele wspólnego z oznajmianymi uczuciami. Nie moge się w tym odnaleźć... nie umiem tak.

Tak sobie myśle że epoka Romantyzmu juz się nie powtórzy. Jesteśmy teraz w epoce "automatyzmu". Zbyt wiele automatów do liczenia zbyt mało ludzi do kochania. Zbyt wiele szarości i zbyt wiel usprawiedliwień i wybaczania tego co jest zabójstwem dla duszy i uczuć. Żyjemy w epoce Automatyzmu który nie wiele się różni od średniowiecza gdzie o zamążpójsciu decydował posag i pozycja społeczna, a uczucia były.... nieważne?!

PS. pomysł z dzieckiem, to juz bez komentarza, a może odrobine komentarza, ta twoja przyjaciółka to bezdenna kretynka, kretynka jakich mało. Jak można być tak głupim i bezdusznym, bez serca? Jak mozna być tak okrutnym i skazywac dziecko na zycie w rodzinie w której nie ma miłości? Dziecko powinno być owocem miłości a nie wyrachowania i "interesu", nie powinno się rodzić skazane na zycie w rodzinie "patologicznej", bez miłości. Współczuję że masz taka przyjaciółke... współczuję i to bardzo.

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 09:38
0

Dorcia22 napisał(a):smutna_jestem napisał(a):przyjaciółka moja radzi żebyśmy z mężem postarali się o dziecko
to chyba jeden z głupszych pomysłów na rozwiazanie problemów...
Uważam że najgłupszy z głupich ucierpi tylko kolejne dziecko

Odpowiedz
smutna_jestem 2010-01-11 o godz. 08:28
0

dziewczyny nie chciałam żeby tu się taka awantura wywołała
nie szukałam tu rady, po prostu jest to jedno z niewielu miejsc gdzie mogłam się wygadac, a tego potrzebowałam
wiem jest zła, bo robię to co robię.
wiem , że sama sobie gotowałam taki los i uwierzcie mi, że nie raz z jednej strony żałuję, że tak się stało, a z drugiej nie bo poczułam, że mogę byc szczęśliwa, chodzi mi o to, że pomimo tego że kochałam i kocham swojego męża, to nigdy z nim nie byłam tak szczęśliwa jak teraz, nawet na początku naszej znajomości
i to mnie najbardziej boli
to do Ziutki: właśnie tak myślałam, może naiwnie, głupio ale wierzyłam w to że będzie między nami lepiej bo w końcu tyle lat spędziliśmy ze sobą i wcale nie chciałam się oszukiwac.

Odpowiedz
mokato 2010-01-11 o godz. 07:37
0

Wiesz Lenka, chyba już któryś tam raz "zapominasz się".
Szkoda słów...

Odpowiedz
Kerala 2010-01-11 o godz. 05:52
0

Och napisał(a):Lenka napisał(a):Dorcia22 napisał(a):Smutna-a może rozwalasz jego małzeństwo??
Skąd wiesz, że tam na prawdę jest źle...

Fajnie jest być szczęśliwym czyimś kosztem.

Bo jeżeli u nich byłoby niedobrze, to on byłby albo w separacji z żoną albo po rozwodzie.

A tak bawicie się obydwoje... Nie bacząc na innych.

Nie da sę zbudować swojego szczęścia na szczęściu innych.

To powiedziałam ja-zdradzona żona, zdradzona przez faceta, który się "zapomniał".
Dorcia przemawia przez ciebie złość i kierujesz ją w niewłaściwą osobę i w niewłaściwym wątku

powinnaś wyjaśnić swoje przeżycia ze swoim męzem - bo jesli mówisz o swoich przezyciach to tylko i wyłącznie twój mąż jest winien temu że sie zapomniał i wydupczył jakąś pannę,
a sytuacja jestem_smutna to inna bajka
Lenka, chyba lekka przesada.
Nie będę wnikać w to, czy sytuacja Dorci i jestem_smutna to inna czy ta sama bajka, ale tekst z wydupczeniem po prostu :lizak:
Szkoda słów!
A dlaczego lekka? Lekkie to mogą być obyczaje, zaś powyższy tekst jest topornym chamstwem, chyba nikt nie ma wątpliwości, ze celowym?
Komentarz Dorci22 był akurat całkowicie adremowy, trzeba się było więc trochę natrudzić, aby znaleźć lukę przez którą można wsadzić kończynę i kopnąć. Dla chcącego jednak nic trudnego.

kerala

Odpowiedz
Och 2010-01-11 o godz. 05:45
0

Lenka napisał(a):Dorcia22 napisał(a):Smutna-a może rozwalasz jego małzeństwo??
Skąd wiesz, że tam na prawdę jest źle...

Fajnie jest być szczęśliwym czyimś kosztem.

Bo jeżeli u nich byłoby niedobrze, to on byłby albo w separacji z żoną albo po rozwodzie.

A tak bawicie się obydwoje... Nie bacząc na innych.

Nie da sę zbudować swojego szczęścia na szczęściu innych.

To powiedziałam ja-zdradzona żona, zdradzona przez faceta, który się "zapomniał".
Dorcia przemawia przez ciebie złość i kierujesz ją w niewłaściwą osobę i w niewłaściwym wątku

powinnaś wyjaśnić swoje przeżycia ze swoim męzem - bo jesli mówisz o swoich przezyciach to tylko i wyłącznie twój mąż jest winien temu że sie zapomniał i wydupczył jakąś pannę,
a sytuacja jestem_smutna to inna bajka
Lenka, chyba lekka przesada.
Nie będę wnikać w to, czy sytuacja Dorci i jestem_smutna to inna czy ta sama bajka, ale tekst z wydupczeniem po prostu :lizak:
Szkoda słów!

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 05:39
0

Lenka napisał(a):Dorcia22 napisał(a):Smutna-a może rozwalasz jego małzeństwo??
Skąd wiesz, że tam na prawdę jest źle...

Fajnie jest być szczęśliwym czyimś kosztem.

Bo jeżeli u nich byłoby niedobrze, to on byłby albo w separacji z żoną albo po rozwodzie.

A tak bawicie się obydwoje... Nie bacząc na innych.

Nie da sę zbudować swojego szczęścia na szczęściu innych.

To powiedziałam ja-zdradzona żona, zdradzona przez faceta, który się "zapomniał".
Dorcia przemawia przez ciebie złość i kierujesz ją w niewłaściwą osobę i w niewłaściwym wątku

powinnaś wyjaśnić swoje przeżycia ze swoim męzem - bo jesli mówisz o swoich przezyciach to tylko i wyłącznie twój mąż jest winien temu że sie zapomniał i wydupczył jakąś pannę,

a sytuacja jestem_smutna to inna bajka
lol :lizak:

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 05:38
0

Dorcia22 napisał(a):Smutna-a może rozwalasz jego małzeństwo??
Skąd wiesz, że tam na prawdę jest źle...

Fajnie jest być szczęśliwym czyimś kosztem.

Bo jeżeli u nich byłoby niedobrze, to on byłby albo w separacji z żoną albo po rozwodzie.

A tak bawicie się obydwoje... Nie bacząc na innych.

Nie da sę zbudować swojego szczęścia na szczęściu innych.

To powiedziałam ja-zdradzona żona, zdradzona przez faceta, który się "zapomniał".
Dorcia przemawia przez ciebie złość i kierujesz ją w niewłaściwą osobę i w niewłaściwym wątku

powinnaś wyjaśnić swoje przeżycia ze swoim męzem - bo jesli mówisz o swoich przezyciach to tylko i wyłącznie twój mąż jest winien temu że sie zapomniał i wydupczył jakąś pannę,

a sytuacja jestem_smutna to inna bajka

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 05:19
0

Sorry za dosadnosc, ale Tobie sie to w zyciu nie przydarzylo. Ty sobie sama ukrecilas ten bicz, ktory teraz Cie tlucze. Co to za podejscie, ze po slubie bedzie lepiej, ze sie uspokoi? :o Sama siebie usilowalas oszukac? No, a juz pomysl przyjaciolki ze zrobieniem sobie dziecka jest tak rewelacyjnie idiotyczny, ze nic tylko zrobic na jej pomyslach kase - nakrecic jakas opere mydlana, pojdzie jak swieze buleczki.

Dziecku wcale ojca nie musisz odebrac, jesli zaczniecie podchodzic do sprawy dorosle, a nie bajkowo. Cudnie i slicznie, ze Cie traktuje jak ksiezniczke, tyle ze korona patyna sie kiedys pokryje, a krolestwo splonie, jak nie zaczniecie czegos z tym wszystkim robic. Wiesz, nawet moge jakos ogarnac, ze meza kochasz, ale go zdradzasz. Ze pakujesz sie w zwiazek gdzie na wejsciu jestes ta trzecia. Ale ze piszesz o 'swoim losie' i 'przydarzaniu' sie to przekracza granice mojej wyobrazni. To nie los sie przespal z zonatym facetem, a teraz kombinuje na forum, jak tu z sytuacja sobie poradzic.

Przepraszam, nie potrafie tlumaczyc, a i empatia w takich momentach u mnie spada do poziomu ponizej zera.

Odpowiedz
ola78 2010-01-11 o godz. 04:05
0

Jeśli naprawde sie kochacie, to czasem warto postawić wszystko na jedna kartę!

Odpowiedz
smutna_jestem 2010-01-11 o godz. 02:31
0

też tak myślę..
widzicie to co mnie spotkało w życiu, w pewnym sensie otworzyło mi oczy jeszcze bardziej na moją sytuację w domu, że jednak może być lepiej, że facet może traktować kobietę jak kobietę a nie jak siostre.
nie potrafię do końca wyjaśnić o co mi chodzi , nie potrafię ubrać tego w słowa tak jakbym chciała.
wiem że teraz jestem zakochana, że facet traktuje mnie jak księżniczkę itd.....
no bo to ta druga z nią jest fajnie bo to nowe, ryzykowne, jest adrenalina
tylko, że mój mąż nie potrafi z siebie wykrzesać ani odrobiny już tego żebym mogła się dobrze przy nim poczuć.
nie wiem co się stało, zapewne to wszystko pchnęło mnie do tego w co się wpakowałam, ale to też dało mi wiele do myślenia, że bez względu na to czy stworze związek z tym facetem, czy to zakończe, to jeśli sytuacja w miom domu się nie zmieni, to będę musiała odejść, nawet jeśli będe sama, wolę być samotną kobietą, niż "siostrą" swojego męża.
ale nie podejmę też tej decyzji w ciągu miesiąca
same sprzeczności w mojej głowie

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 02:20
0

smutna_jestem napisał(a):przyjaciółka moja radzi żebyśmy z mężem postarali się o dziecko
to chyba jeden z głupszych pomysłów na rozwiazanie problemów...

Odpowiedz
smutna_jestem 2010-01-11 o godz. 02:19
0

i to nie jest tak że ja swojego męża nie kocham. i nie jest tak że wyszłam za mąż bo chciałam wesela, sukienki albo innych pierdół, ja wierzyłam bardzo mocno, że wszystko się poprawi między nami, wierzyłam że wszystkie problemy brały się ze stresów przedślubnych, ze tego że był na etapie zmiany miejsca pracy.
niestety rozczarowałam się.............

Odpowiedz
smutna_jestem 2010-01-11 o godz. 02:15
0

dziękuje bardzo za wszystkie wpisy i całą dyskusję jaką wywołał mój post
dziękuje najbardziej Kerali za wszystko co napisała
wszystko co napisałaś już wiele razy przewalało się przez moją glowę, naprawdę wiele, i wiem że zawsze byłabym tą złą
co do mojej sytuacji w domu, probowałam i nadal próbuję namówić męża a terapię, ale on nie chce, uważa że wszystko jest oki, że łóżko nie jest ważne (dziwne, że kiedyś było i to bardzo), że mogę wysłuchiwać ciągle, że mogę ciągle słuchać jaka jestem zła, że nie potrzebuję tego aby mąż mnie przytulił, żeby dał buzi bo i po co. nie ma takiej potrzeby i już.
a co do JEGO sytuacji w domu, nie jest fajnie i nie mówię tego na podstawie tego co sam mi opowiadał. znamy się już kilka lat, może nie jakoś super dobrze wcześniej, ale mamy wspólnych znajomych i zanim wogóle coś między nami zaczęło się dziać, słyszałam, że krucho u niego w domu.
ja staram się nie wnikać w to, tak łatwiej
i możecie mi wierzyć albo nie ale bardzo często myślę, że powinnam to zakończyć, że pomimo tego że potrafiłabym żyć ze świadomością, że muszę się dzielić, to jednak nie mogę się pozbyć myśli, że to ja byłabym tą najgorszą która zabrała dziecku ojca.
nie wiem i nikt nie wie jak to się zakończy, ale chciałabym być szczęśliwa.......
przyjaciółka moja radzi żebyśmy z mężem postarali się o dziecko, a ja się boje, bo wydaje mi się, że to nie jest sposób na nasze problemy.
i tak źle i tak niedobrze.

Odpowiedz
DobraC 2010-01-10 o godz. 23:21
0

hm.. to ja jeszcze troche "namotam" i napisze ze zgadzam sie z Kerala ze "bagaz" wazy na nowym zwiazku bardzo mocno.
Tylko ze roznie. Bo na przyklad w naszym przypadku to ze musielismy walczyc, chronic siebie, jeszcze bardziej nas scementowalo a ruchy robione przez druga strone spowodowaly moze wtedy stres, placze i klopoty ale finalnie to sie czasem smieje ze jeszcze jej w podziekowaniu bukiet kwiatow wysle ;)

a wypowiedz Kerali bardzo cenie. Bo mysle ze ja mimo wszystko mialam szczescie ze moj wybranek nigdy nie dal mi sie poczuc "ta trzecia"....
I ze czesciej jednak trafiaja sie zupelnie inne zachowania...

Odpowiedz
fjona 2010-01-10 o godz. 23:12
0

tez mi się wydaje, że przykład Dobrej to jednak była zupęłnie inna sytuacja. ale nawet gdyby była w jakims punkcie podobna to myslę, ze wypowiedź kerali jest tak samo wartościowa bo ma pokazać smutnej jak to może wyglądać potem. te wszystkie minusy, o których się nie mysli zaczynając jakiś związek "z bagażem".

Odpowiedz
Gość 2010-01-10 o godz. 23:10
0

DobraC napisał(a):Dorcia - i tak podziwiam Cie ze smialo mowisz o swoich doswiadczeniach....
Doświadczenia jak doświadczenia, raz lepsze, raz gorsze.
Moja historia jest po prostu dowodem na to, że zdrada nie zawsze musi być wtedy jak w małżeństwie jest źle. I dumna jestem z tego, że pozbieraliśmy się "cało" po tym wszystkim.

Odpowiedz
DobraC 2010-01-10 o godz. 22:59
0

to napisalam wlasnie w pierwszym poscie - ze bazujac na naszych doswiadczeniach - nie przekonamy sie nawzajem.
pytanie - co z tego odczyta autorka watku... bo... nie wiem czy chcialabym zeby moj przyklad zachecal do pewnych dzialan. zwlaszcz ze - paradoksalnie - patrzac na moje dzialania i zycie - zgadzam sie z Kerala....

chcialabym zeby moj zwiazek zaczal sie inaczej.. no ale to nie jest mozliwe...

Dorcia - i tak podziwiam Cie ze smialo mowisz o swoich doswiadczeniach....

Odpowiedz
Gość 2010-01-10 o godz. 22:56
0

Wiesz Dobra, ja po prostu opieram się na własnym doświadczeniu a Ty na własnym i dlatego nasze zdania muszą być inne, bo byłyśmy w różnych sytuacjach i tak na prawdę po dwóch różnych "stronach barykady".

Odpowiedz
DobraC 2010-01-10 o godz. 22:48
0

wiesz, sadze..
tak jak "Sadze" ze
a/gdyby mieli dziecko to bym sie nie wdala w temat
b/ gdyby sie nie wyprowadzi to patrz punkt a
c/ gdybym juz sie wdala to czekalabym az sie cala sprawa zakonczy (jaaaasne.... rozwod ciagnal sie dwa lata....)

ale...

nie wiem. chcialabym w to wierzyc, ze tak bym sie wlasnie zachowala ale...
nie wiem - musze to uczciwie przyznac..

dlatego trudno sie wypowiadac w takich sytuacjach bo nie znamy "podszewki".
choc nie boje sie przyznac ze to zrobilismy ani madre, ani etyczne ani dobre nie bylo. mimo "podszewki" wlasnie i szczesliwego w gruncie rzeczy zakonczenia....

ale moze ja szczescie mialam? :)

Odpowiedz
Gość 2010-01-10 o godz. 22:42
0

DobraC napisał(a):jak prawdziwe jest twierdzenie "punkt widzenia zlaezy od punktu siedzenia"...
tak Dobra, to jest 100% słuszne stwierdzenie, ale...

DobraC napisał(a):ze jak tylko cokolwiek zaczelo sie dziac miedzy nami (a ja nie zaczynam znajomosci od lozka..) to wyprowadzil sie, nawet kosztem pozostania w jednej koszuli i jednej parze spodni i dojazdow do pracy 80 km od rodzicow...
a to chyba zmienia postać rzeczy w stosunku do wypowiedzi smutnej... bo Jej facet (przynajmniej z wypowiedzi smutnej to wnioskuję) nie podjął tego kroku natychmiast, co pozwala przypuszczać, że jednak w jego małżeństwie nie dzieje się aż tak źle...

nie sądzisz?? ;)

Odpowiedz
DobraC 2010-01-10 o godz. 22:36
0

Dorcia22 napisał(a):Smutna-a może rozwalasz jego małzeństwo??
Skąd wiesz, że tam na prawdę jest źle...

Fajnie jest być szczęśliwym czyimś kosztem.

Bo jeżeli u nich byłoby niedobrze, to on byłby albo w separacji z żoną albo po rozwodzie.

A tak bawicie się obydwoje... Nie bacząc na innych.

Nie da sę zbudować swojego szczęścia na szczęściu innych.

To powiedziałam ja-zdradzona żona, zdradzona przez faceta, który się "zapomniał".
holender.. jak prawdziwe jest twierdzenie "punkt widzenia zlaezy od punktu siedzenia"... i chyba - poniewaz kazdy z nas ma pewne doswiadczenia - nie przekonamy sie nawzajem, zwlaszcza ze kazda sprawa jest inna...

To powiedzialam ja - ktora "rozbila", "buduje szczescie na nieszczesciu innych", "bawila sie"....
bo czy liczy sie fakt ze dzieci nie mieli, ona go zdradzala a on czekal az sie opamieta, ze jak tylko cokolwiek zaczelo sie dziac miedzy nami (a ja nie zaczynam znajomosci od lozka..) to wyprowadzil sie, nawet kosztem pozostania w jednej koszuli i jednej parze spodni i dojazdow do pracy 80 km od rodzicow...
nie liczy...
bo wiem ze z boku, ktos kto nie zna sprawy, kto nas nie zna - oceni nas jednoznacznie...

zycie mnie nauczylo zeby "nigdy nie mowic nigdy"...

Odpowiedz
Kajko 2010-01-10 o godz. 22:30
0

Kerala napisał(a):Jesli miałabym coś poradzić: urwać kontakt z kochankiem, przyjrzeć się małżeństwu. Własnemu. Jesli naprawde jest do dupy- odejść i poczekac, aż pan kochanek zrobi to samo. Dopiero wtedy wznowić związek i przede wszystkim sprawdzić, czy paromiesięczna przerwa w kontaktach nie zmieniła znacząco sytuacji
kerala-powinnaś to wydać... na przekrór słodkim tekstom w kolorowych pismach.
Jesli zaczynac coś nowego to TYLKO mając czyste konto. Nie inaczej.

Jest taka teza, ze MIŁOŚĆ JEST DECYZJĄ. Wydaje mi sie, że decydując sie na małżeństwo podjęłaś juz decyzję...

Odpowiedz
fjona 2010-01-10 o godz. 04:46
0

nie wiele mozna dodać po tym co napisała kerala.
jedynie co z własnego punktu widzenia moge powiedzieć, to to, że wiążąc się z kims bierzemy za tą osobę odpowiedzialność. dlatego myślę, że najgorsze świeństwo jakie można komuś zrobić to odejść do kogoś innego. jesli czujesz, że z twoim małżeństwem coś jest nie tak zaczęłabym od próby ratowania tego związku ale powiedzmy, że nie za wszelką cenę. jezeli widzicie, że się nie udaje to rozstanie nie jest najgorszym rozwiązaniem. ale to, jak dla mnie, powinno zostac rozwiązane przez partnerów, przez 2 osoby, a nie z udziałem osób trzecich.

Odpowiedz
Gość 2010-01-10 o godz. 02:19
0

A ja bym calej odpowiedzialnosci na babke nie zrzucala. Facet tez ma mozg, na ogol, tez powinien myslec, tak by sie zdawalo, a 'zapomnienie' well jest zwyczajnie glupota, nie uwarunkowana plcia.
Potepiac nie bede, bo za malo danych, powiem jedynie, ze skoro tak niedawno slub i juz sie nowy rycerz na horyzoncie pojawil, to cos tu delikatnie mowiac nie gra. Po cholere ten slub? Dla bialej kiecy i "przesliczniuniej" uroczystosci w kosciele? A teraz? Meza w kat i nowa zabawke w obrobke, bo maz obrosl pajeczyna?

Odpowiedz
Gość 2010-01-08 o godz. 23:02
0

Smutna-a może rozwalasz jego małzeństwo??
Skąd wiesz, że tam na prawdę jest źle...

Fajnie jest być szczęśliwym czyimś kosztem.

Bo jeżeli u nich byłoby niedobrze, to on byłby albo w separacji z żoną albo po rozwodzie.

A tak bawicie się obydwoje... Nie bacząc na innych.

Nie da sę zbudować swojego szczęścia na szczęściu innych.

To powiedziałam ja-zdradzona żona, zdradzona przez faceta, który się "zapomniał".

Odpowiedz
Kerala 2010-01-08 o godz. 22:33
0

Grzybowa napisał(a): Bo on może być naprawdę lepszym ojcem nie będąc z żoną niż gdyby miał oszukiwać wszystkich swoich bliskich i żyć w zakłamaniu.
Nie zgodzę się z tym.
Przywykło się wciskać sobie wzajemnie te bzdury (i samemu w nie wierzyć) o dobroczynnych skutkach rozwodu, o terapeutycznej mocy nowej miłości i oddalenia od dziecka, o wspaniałych rodzinach rekonstruowanych...
Nie mówi się o pewnych rzeczach na głos. Są mało poprawne, są gorzkie, są odbierające nadzieję. Nie pasują do kolorowego świata przedstawianego w pisemkach, a w taki właśnie chcemy wierzyć.
Tworzę rodzinę rekonstuowaną. Jest cholernie trudno. Napiszę banał: lepiej się nie rozwodzić i żyć długo i szczęsliwie.
Rozwalenie dziecku rodziny jest świństwem. Sama to zrobiłam. To, jak mi było z męzem i jaka była jakość tego związku to inna para kaloszy i tym razem nie o tym będzie odcinek.
Ważne jest jednak, aby widzieć rzeczy trudne i bolesne, za to prawdziwe. I nie łykać bulszitu tylko po to, aby sobie samemu zrobić dobrze bądź nie urazić cudzych uczuć. O wiele gorsze jest IMHO pisanie "robisz dobrze, w dechę, tak trzymaj!" komuś, kto zdecydowanie tak nie robi. Za słowa powinno się brac odpowiedzialnośc. Również wtedy, kiedy głosi się prawdy nieprzyjemne, a może szczególnie wtedy.

Wchodzenie w ukłąd kochanka- kochanek, gdzie facet ma żonę i dziecko praktycznie już na wstępie przekreśla nadzieje tej pani na stworzenie dobrego układu z pasierbem, zmniejsza szansę na spokój w nowym związku (aspekt pierepał z eks żoną) i komplikuje sytuację z rodziną partnera (przecież będą doskonale wiedzieć, jaki status miała autorka PRZED staniem się oficjalną partnerką, ponadto teściowie nie tylko są rodzicami męza, ale również dziadkami wnuka i rzadko kiedy pochwalają rozwalanie wnukowi rodziny w imię bycia z kochanką. Patrzą na ogół na sprawę praktycznie- rozwód to rozluźnienie kontaktów z synową, rozluźnienie kontaktów z synową to mniejszy kontakt z wnukiem. To powoduje, że najczęściej stają okoniem wobec kochanki syna i bynajmniej nie umilają jej pierwszych lat).
Ponadto każda jednostka myśląca i minimalnie wrazliwa po opadnięciu pierwszej fali uniesień i zauroczeń, zaczyna stawiać sobie pytania z pogranicza etyki i filozofii: CO właściwie zrobiłam? ILE osób za to zapłaciło? Czy da się wycenić krzywdę dziecka, któremu rozwaliłam dom? Czy małżeństwo mojego faceta naprawdę było tak denne, że nie przetrwałoby, gdybym w tym nie pomogła? Czy mnie i mojego męza naprawdę już nic nie czekało w naszym małżeństwie?
Oczywiście na te pytania nigdy się nie uzyska odpowiedzi, a zaręczam, że potrafią zatruć niejedną noc i dzień, ktore przecież mialy być takie słodkie i takie brand new jak całe nasze nowe życie.

Po pierwsze bycie macochą to żaden mniód. To są alimenty, uszczuplanie kasy (ktorą chcialoby się mieć wspólną i wyłączną), przejścia z eks żonami oraz poczucie bycia "tą drugą", przeszłość odczuwalna na każdym kroku. Dla kobiety, która ma własne dziecko i doświadczenie rozwodu na koncie jest to trudne. Dla kobiety bezdzietnej- jest to niewiarygodnie trudne. Oczywiście dla człowieka nie ma rzeczy niemożliwych itd., ale sama widzę, że jednostki mniej odporne psychicznie po prostu odpadają- bo nie zdawały sobie sprawy, ile poświęceń, ile cierpliwości, ile miłości, ile pokory będzie od nich taki uklad wymagać. I choć czasem już na początku ogarniają to intelektualnie i kontrolują, o tyle nie mają pojęcia o wyobrażeniu na temat tego, jakie emocje w nich będzie to generować i ile zdrowia pochłonie.
Rodziny rekonstruowane to bardzo, bardzo gorzki chleb. Naprawdę kocham męża, naprawdę nigdy w życiu nie wróciłabym do eksa, ale, matko...czasem chce się po prostu wyć. Ktoś, kto w życiu tego chleba nie próbował nawet nie wie, o czym piszę. I oby się nie dowiedział.

Po drugie: wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że autorka będzie mieć nieliche przejścia z exessą, czemu się osobiście nie dziwię- zdradzona i zrobiona w konia kobieta ma na ogół glębokie poczucie żalu i pragnienie zemsty. A to psuje słodkie sam na sam z misiem. Bardzo psuje. Na wstępie więc pogarsza jej się sytuacja, która i w najlepszym wariancie bywa trudna. Przechodzenie wraz z misiem pysiem okresu przedrozwodowego (orzekanie o jego winie prawdopodobnie) nie jest fajne, bycie odgromnikiem frustracji misia pysia (bo takie sprawy kosztują wiele nerwów i nieprzyjemnych konfrontacji z samym sobą) nie jest fajne, wysłuchiwanie np. telefonicznych bluzgów eks żony też nie jest fajne (a pomysłowość byłych partnerek nie zna granic. Szczególnie jeśli mają podstawy do wściekłości, a ta ma).

Po trzecie: indukowanie dziecka negatywnymi emocjami matki. Możliwe, nawet bardzo prawdopodobne. Oczywiście to nieładnie, brzydko i a fe, ale tak się często dzieje. Im bardziej podle potraktowana przy rozstaniu matka- tym większa szansa, że powie dziecku, kim w istocie jest ta "nowa ciocia" i co mamusia o niej myśli. Mieć najeżony nożami układ z pasierbami to cholernie nieprzyjemna sprawa. I na ogół nie docenia się wagi tego aspektu, a on bardzo daje w kość. Bo dziecka z pierwszego małżeństwa nie da się wydeletować. Generalnie stosunki z pasierbami bywają chmurami, które psują błękit firmamentu nowego szczęścia w nowym związku. I zawsze trzeba włożyć w to dużo pracy. W sytuacji, w której się rozwaliło temuż pasierbowi rodzinę- jest to podwójnie trudne, jeśli w ogóle możliwe. Bo ma sie do wyboru albo okłamać dziecko, albo też przekazać mu, że budowanie własnego szczęścia na gruzach cudzego jest czynem przez nas akceptowanym (co jest oczywiście wybitnie pedagogiczne i etyczne).
Dlatego jeśli już pakować się w związek z dzieciatym, to w interesie partnerki jest, aby ten układ był od początku klarowny: facet rozwiedziony, nie ma trupów w szafie, wszystko jest jawne.
A tu od początku jest inaczej.

Po czwarte: Dobry rodzic to rodzic odpowiedzialny. Odpowiedzialny rodzic nie znajduje sobie kochanki. Tak po prostu.
Zauważyłyście, jak bardzo zdewaluowały nam się takie proste pojęcia jak odpowiedzialność? Wierność? Uczciwość? Pisze się o nich rozprawki, rozkłada na czynniki pierwsze i relatywizuje, a tymczasem to bardzo proste: nie podoba ci się mąż? Niefajny jest? Najpierw starania, potem terapia, potem decyzja. Kochanka tak jakby tutaj nie uwzględniono.
Nie rozumiem konstrukcji myślowej opartej na założeniu, że świadomie popełniane świństwo może pomóc komukolwiek w byciu lepszym rodzicem. Powaznie?
Dobry rodzic to po prostu dobry rodzic, który nie staje się lepszym rodzicem przez to, że postępuje niegodnie. Tu nie ma takiego przełożenia, przykro mi.
Pewne prawdy są po prostu niewygodne, wiem. Mimo to pozostają prawdami.
A przede wszystkim jestem przeciwna rozmiękczaniu konturów, rozmywaniu znaczeń, gdzie nagle okazuje się, że rzeczy zwyczajnie niegodziwe mają wiele dobrych stron, a cel uświęca nam środki. Otóż dla mnie nie uświęca.

Na koniec wytłumaczenie, dlaczego tak długo. Po pierwsze- w tym temacie nie dało się krócej, a zresztą i tak jest za krótko.
Po drugie: chciałam pokazac autorce, co stanowi drugą stronę medalu, który zna na razie tylko z jednej strony, tej kuszącej i błyszczącej. Tam, gdzie się kończy pośpieszny i ekscytujący seks, poczucie robienia rzeczy zakazanych i upojenie maksymą "raz się żyje", zaczynają sie wyżej opisane przeze mnie schody czyli zwyczajna rzeczywistość, która będzie trwać do końca życia. Bo do końca życia będą weekendy z pasierbem, święta z teściami, kontakty z eks zoną, ubytki na koncie (alimenty) i ostracyzm w oczach części znajomych.
Oczywiście wiem, że mówię do ściany, ale powiem Ci jedno: w życiu nie pchałabym się w taki układ, w jaki Ty chcesz wejść.
Pomijając aspekt moralny (a oboje popełniacie niegodziwe świństwo względem swoich partnerów i dzieci, a również względem samych siebie) to, co robisz, jest też zwyczajnie głupie i nieracjonalne.
Jesli miałabym coś poradzić: urwać kontakt z kochankiem, przyjrzeć się małżeństwu. Własnemu. Jesli naprawde jest do dupy- odejść i poczekac, aż pan kochanek zrobi to samo. Dopiero wtedy wznowić związek i przede wszystkim sprawdzić, czy paromiesięczna przerwa w kontaktach nie zmieniła znacząco sytuacji
Jesli stwierdzisz, że swoje małżeństwo warto ratować- terapia i to porządna. To, czy powiesz mężowi o zdradzie pozostawiam do Twojego własnego uznania.

kerala

Odpowiedz
Och 2010-01-08 o godz. 22:06
0

Nie będę potępiać, bo to nie moja broszka.
Zastanów się jednak nad tym, czy rzeczywiście z jego strony to jest miłość. Tak jak Justyna nie wierzę do końca facetom, którzy zdradzają swoje żony. Jemu tak wygodnie, ma kochankę, a w domu żonę, czegóż więcej do szczęścia potrzeba?

Odpowiedz
Grzybowa 2010-01-08 o godz. 10:10
0

Wcale nie potępiam. Uważam, że skoro uważacie oboje, że to jest "To" to zakończyłabym związki i zaczęła wszystko w klarownej atmosferze. Bo on może być naprawdę lepszym ojcem nie będąc z żoną niż gdyby miał oszukiwać wszystkich swoich bliskich i żyć w zakłamaniu.

Odpowiedz
Kerala 2010-01-08 o godz. 09:32
0

Skoro wszystko jest gites i czujecie, ze to jest ta druga połówka to po co ten post?
Czy jego żona i dziecko też kwitną?
przepraszam za brutalnośc, ja po prostu jestem chyba jednak staroświecka.
Dorośli ludzie najpierw kończą swoje sprawy, a potem zaczynają nowy rozdział. Szczególnie, jeśli jedno z nich ma dziecko.

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-01-08 o godz. 09:09
0

moze to nie bedzie pedagogiczne z mojej strony,ale wiem jedno:
jesli przed nie jest różowo to po slubie napewno nie będzie.
naiwnośc i infantylizm do kwadratu rządzi wtedy nią lub nim jeśli tak mysli...

co teraz zrobic?
ciężko odpowiedziec, poradzic...
ja generalnie nie mam zaufania do żonatych mężczyzn, którzy zdrdzają i mówia tej kobiecie,że ją kochają i odejda od żony....
mają dwie kobiety...cóż im więcej..
moze w twoim przypadku sie mylę- chciałabym, naprawdę.

rady w zasadzie jkotakiej nie mam. mężowi tak jak jest odpowiada?
moze jakis terapeuta?-ale wiem,ze to nie takie proste.

Odpowiedz
Vilemo 2010-01-08 o godz. 09:02
0

rozumiem, bardzo wspolczuje sytuacji, w ktorej sie znalazlas..

nie bede na pewno potepiac.
z Twojej strony sprawa wyglada jasno, ale co z jego rodzina?
czy jego malzenstwo tez przezywa kryzys?

co z dzieckiem i na koniec moze najwazniejsze - czy niszczac dwa zwiazki, porzucajac z jednej strony meza, z drugiej zone z dzieckiem da sie stworzyc szczesliwy zwiazek?

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie