-
Gość odsłony: 6059
Czy chodzić do lekarza z dzieckiem w asyście męża, czy bez?
Pytanie jak w temacie. Czy jeśli idziecie z dzieckiem, dajmy na to, do lekarza/ przychodni/ szpitala itp., to idziecie same, czy z mężem?Wśród znajomych koleżanek chyba standardem jest chodzenie z mężem, ja od zawsze jeżdżę sama.
Zawsze chodzimy razem głównie z powodów, które wymieniła spinka :) Mąż się najwyżej trochę spóźnia do pracy ;)
Odpowiedz
Ja umawiam wizyty na wieczór i chodzimy razem, raz byłam z bratem :D
Nie lubię chodzić sama. Hela to żywioł, trudno jednocześnie skoncentrować się na rozmowie z lekarzem i pilnować, żeby nie rozniosła gainetu.
różnie - jak idziemy w dorodze z pracy do domu lub w sobote jak coś potem mamy do załatwienia to z reguły idziemy razem (ale B. zostaje na zewnątrz) w pozostałych przypadkach ide sama.
Odpowiedz
lady_of_avalon napisał(a):A czy wasi mezowie się specjalnie z pracy zwlaniaja żeby pójśc z wami do lekarza??? Czy macie możliwośc po porstu takiego umówienia wizyty, żebysci eoboje mogli pójść??
Ja nie mam możłiwości usatlania wizyty na godziny wieczorne czy soboty, bo chodzę państwowo. Także mąz żeby ze mna pójśc musiałby wziąć dzień wolny. Dla mnie to zupełnie bez sensu - tych wizyt jak dotad było juz 5 czy 6. 5 dni wolnego to jest juz tydzień wakacji i mozna na przykład gdzieś pojechać...
A tak z obserwacji - u mnie w przychodniu na 6-7 mamus które sa umówione na daną godzine na szczepinie czy kontrolę zazwyczaj tylko jedna jest z tatusiem :D
Aga napisał(a):panna_van_gogh napisał(a):Aga, ale przy dwojce to ja sie nie dziwie :D
no wiesz samej też mi się zdarzało :P
chyle czola :D
panna_van_gogh napisał(a):Aga, ale przy dwojce to ja sie nie dziwie :D
no wiesz samej też mi się zdarzało :P
jwśli małż może jedzie ze mną jeśli nie to zawsze ktoś ze mną jedzie bo nie lubię sama i tyle :P poza tym odkąd moje się rozbiegają, to ja bym musiała jednego rozbierac a drugiego lekarz by musiał trzymać bo w fotelii to poszedł by razem z nim ;) a lubie chozic z mężem, radzi sobie dobrze z dzieciakami i skoro go nie odsuwam, od żadnych obowiązków przy dzieciach w domu to dlaczego mam to robić gdzie indziej; poza tym taka rasa, ze jemu sie wydaje to normalne, jego dzieci i chce uczestniczyć we wszystkim co ich dotyczy jesli to mozliwe; a poza tym kiedys może się zdarzyc sytuacja, że bedzie musiał pójść sam i co nie bedzie wiedział co i jak a dzieci beda wyły bo to zawsze mama jest z nimi;
Odpowiedz
my staramy sie chodzic razem na obowiazkowe wizyty kontrolne - wtedy oboje zadajemy pytania, albo ja moge podrazyc temat, bo maz zajmie sie Mala. Natomiast na szybkie "przeziebienia" to na ogol chodze sama.
Ale bardzo lubie te wizyty we dwoje (troje ;)), bo przeciez maz tez uczestniczy w wychowywaniu, niech sam slucha co mowi pani doktor, a nie, ze ja jestem odpowiedzialna za wszystko i jemu tylko powtarzam slowa lekarki.
(i w zadnej z tych sytuacji nie czuje sie bardziej czy mniej samodzielna ;))
u nas ja chodzilam zwykle sama gdy bylam z mlodym w domu czyli pierwsze 8 m-cy, od tej pory chodzi glownie maz, ktoremu jest prosciej ulozyc sobie prace. Nawet maz byl z mlodym w Sanatorium (2 tygodnie) sam - ja dojechalam na weekend tylko. (Byl jedym z dwoch ojcow z dzieckiem. W calym osrodku bylo dwoje ojcow z dziecmi, kilka rodzin w komplecie i ponad setka matek badz babc z dziecmi.)
Tylko do niektorych lekarzy chodze ja do ortopedy i laryngologa - reszta nalezy raczej do meza ;
Mnie jest tak prosciej a i dla niego jest to wazne czuje ze wlancza sie w opieke nad mlodym i pomaga.
Tolka napisał(a):Pamiętam, jak byliśmy z Olisią u ortopedy sprawdzać bioderka. Mój mąż był z siebie bardzo dumny, że jest z nami i nie mógł się nadziwić, że był jedynym facetem, którego widział w poczekalni. Wszystkie mamy same miotały się z ubrankami, dziećmi, wynikami usg i książeczkami zdrowia.
A propos samych kobiet, mój się bał, że na warsztatach chustowych będzie jedynym facetem, a okazało sie, że byl jeszcze jeden tatus, za to bez mamusi i dziecka lol
Na kursie masażu za to były 4 pary i jedna samotna pani. Czyli nie jest tak dziwnie z mężami.
My się wszędzie razem włóczymy ;)
Ja chodzę zawsze sama, ale raczej dlatego że mąż w tym czasie najczęściej jest w pracy. On sam był może 2-3 razy zawsze z karteczką-instrukcją ode mnie. Razem byliśmy zaledwie kilka razy na wizytach "specjalnych" typu szpital - zapalenie ucha, badanie oczu itp.
Odpowiedz
jest jakaś dziwna tendencyjnośc w pytaniu - dlaczeo mąż ma byc tylko asystą?
A może to ja jestem asystentką do uspokajania i ubierania pokłutego wyjca, a głównym zainteresowanym i prowadzącym wizytę jest ojciec moich pociech?? 8)
U nas na kogo wypadnie - na tego BĘC! lol
Co prawada często pada na mnie, ale też czasem pada na obydwoje. Wcale nie uważam, że chodzenie reazem do lekarza to tylko robienie zamieszania w poczekalni. Każde może porozmawiac z lekarzem i nikt nie ma poczucia, że jest z czegoś wykluczony.
lady_of_avalon napisał(a):A czy wasi mezowie się specjalnie z pracy zwlaniaja żeby pójśc z wami do lekarza??? Czy macie możliwośc po porstu takiego umówienia wizyty, żebysci eoboje mogli pójść??
zdarza się i tak, że się zwalnia albo bierze wolne. Zresztą to mąż nas umawia na wizyty 8)
Najczęściej sama. Zdarza się, że razem, ale to na palcach jednej ręki bym mogła policzyć.
Nie wiem tylko w czym leży problem, że razem? ;)
Chodze sama. :)
pojechala z nim sama do lekarz i na szczepienie nawet z 40 stopniowo goraczka przy zapaleniu piersi :D
pewnie gdyby bylo cos pilnego lub mega waznego to pojechalibysmy razem
My mamy możliwość umówienia się na dowolną godzinę, więc problemu nie ma.
Odpowiedz
My zazwyczaj chodzimy razem, bo lubimy chodzić razem.
Były przypadki, że mąż nie mógł i nie było problemu, jechałam sama. Natomiast jeśli może i chce być z nami, to nie rozumiem dlaczego miałabym mu tego zabraniać ;)
Mąż pracuje w domu więc nie ma problemu by sobie tak pracę ustawił by być z nami. A wcześniej jak nie pracował w domu, to tak sobie ustawiał pracę by się wyrwać na wizytę lekarską. A jak nie mógł, to szłyśmy same i też było ok.
lady_of_avalon napisał(a):A czy wasi mezowie się specjalnie z pracy zwlaniaja żeby pójśc z wami do lekarza??? Czy macie możliwośc po porstu takiego umówienia wizyty, żebysci eoboje mogli pójść??
Umawiamy się zazwyczaj na 18 lub 17.30. Ale np szczepienia są tylko w srody od 11 do 15 wiec zwalnia sie - ale to przeciez wypada nie co tydzien....
Dzieci mają abonament w Damianie, a nasz pediatra przyjmuje do 20. Umawialam wizyty na 18, 19 nawet, a jak sie nie dalo, bo np. usg jest tylko przed poludniem to owszem, mąz się zwalnial, a nawet bral wolny dzien. Uscisle moze, ze tak jest, jak chodzi o Maksa. Z Olą od początku chodzę sama i nie potrzebuję pomocy. Cóż, różne temperamenty, Maks zawsze rozrabial i rozrabia w gabinecie, wiec potrzebna jest sila fachowa, która spacyfikuje, podczas gdy ja odpowiadam na pytania, zapamiętuję zalecenia, odbieram jakieś kwity itp:)
Pobieranie krwi, szczepienia Maksa - też mąż. Ola - ja. Jakoś malo odporna na Maksa jestem, ot co:)
A czy wasi mezowie się specjalnie z pracy zwlaniaja żeby pójśc z wami do lekarza??? Czy macie możliwośc po porstu takiego umówienia wizyty, żebysci eoboje mogli pójść??
Odpowiedz
Nie widze nic dziwnego w chodzeniu parami do lekarza dziecięcego.
My bylismy razem na wszystkich wizytach, szczepieniach etc..... Ze względów logistycznych - ja rozmiawam, notuję - mąż trzyma, zabawia dziecko, poza tym zawsze pamieta wszystko lepiej co lekarz powiedzial i co miałam jeszcze zapytac......
Jest po prostu wygodniej, przyjemniej, raźniej, sympatyczniej i mniej stresująco podczas szczepienia.....
Na początku na wszystkie wizyty chodziliśmy razem, teraz raczej chodzę sama, bo mąż musiałby się specjalnie w tym celu zwalniać z pracy.
Do przychodni mogę swobodnie podjechać wózkiem, a jak mam okropnego lenia, to autem :)
A czasem chodzę z sąsiadką , która ma dziecko w podobnym wieku do Zosi.
Mąż bardzo się przejmował uczestnictwem w wizytach, i dla mnie to, że chciał z nami wtedy być również było jego oznaką zaangażowania w opiekę nad dzieckiem, ale teraz i ja sobie lepiej radzę niż na początku i on ma mniej czasu, więc angażuje się w innych kwestiach.
U mnie nawet nie o bezradnosc chodzi bo jak mąż zostaje z malym sam to sobie super radzi ale mnie jakoś denerwuje kazda osoba ponad mnie, malego i lekarza w gabinecie lekarskim bo z reguly dużo miejsc tam nie ma lol ;) Czasem jak sama taszczylam fotelik a ciężar to jest to mi brakowalo męskiej ręki ale potem wpadlam ze przeciez skoro mam możliwość zamontowania fotelika na stelażu wózka to dlaczego z tego nie korzystać i korzystam ;)
I teraz mi już nic nie przeszkadza ;)
No chyba ze windy nie ma albo schody bez podjazdu są - ale z reguly to się nie zdarza bo jest albo jedno albo drugie :D
Ja raczej chodzę sama. Chciałabym mieć pomoc, ale bezradność mojego męża w obsłudze dziecka jest tak dalece posunięta, że mam jak u Alexy - 5 razy szybciej poradzę sobie sama i szlag mnie nie trafi.
Ale np.wczoraj przed szpitalem zrobiłam aferę i powiedziałam, że sama nie idę - choćby dlatego, że wiedziałam, że będę musiała latać między piętrami na różne badania, a wrzeszczące dziecko, fotelik samochodowy i torba z pieluchami to trochę za dużo jak na i tak ciężki dzień dla mnie samej.
natalia25 napisał(a):w 99% sama z powodu braku czasu przez ojca moich dzieci ;)
jedyne wspólne wizyty do pewnego czasu odbywały się u dentysy, bo potrzeba bylo trzech osób do utrzymania Ani w miejscu.
Teraz kiedy Ania chodzi już z uśmiechem na ustach chodze sama.
Jak się zastanowiłam to Robert nie ma pojęcia o szczepieniach, różńych wizytach kontrolnych itd.
Dla mnie to jest ok, on ma swoje sprawy
U nas tak samo 8) Jak sobie wyobrazilam mojego męża ktory wychodzi z firmy specjalnie po to zeby ze mną do lekarza pojechać to już się uśmialam lol ;) Mam prawo jazdy, mam samochod, mam czas (niby ;) ) to generalnie sama sobie radzę ;)
Wyjątkiem są tylko sytuacje kiedy np. odbieraliśmy starszego syna ze szpitala i ja sama nie dalabym sobie rady bo byl jeszcze za slaby czy takie sytuacje tego typy - w innych przypadkach jestem samowystarczalna ;)
A uwierzcie ze ja sama 5 razy szybciej ubiorę malego po wizycie czy szczepieniu niż z plątajacym mi się jeszcze pod nogami mężem lol ;)
TYGRYS napisał(a):agni napisał(a):a mnie denerwują te całe "pielgrzymki" całych rodzin do lekarza z jednym malutkim człowieczkiem
owszem- mąż zawiezie, przyniesie nosidło ( to dawniej, teraz już nie mieścimy się do nosidła), przypilnuje wózka
ale czeka na zewnątrz
jeśli nie potrafię sobie poradzić z rozbieraniem i jednoczesnym pytaniem lekarza, to co będzie później???
dlatego ćwiczę już samodzielność 8)
Czyli kobieta która chodzi z mężem do lekarza od razu jest niezaradna ?
Oczywiście ze można wszystko robić samemu ale jeśli mąż ma czas i może pójść (i chce ) to dlaczego nie ?
Nie rozumiem .
Ja tez nie ;) Na upartego poradzilabym sobie zawsze i wszedzie sama, ale po co jak mi moze ktos pomoc? I o ile rozbieranie i rozmowa to pestka, to ubieranie wyjacego po szczepieniu dziecka + proba rozmowy z lekarzem to jednak srednia przyjemnosc (pomijam, ze polowa informacji ucieka ;) )
Wizyty (domowe i w gabinecie) umawiam raczej tak abyśmy mogli być razem, choć nie zawsze się to udaje. Na szczepienia niestety musze jeździć sama bo w przychodni w której szczepimy tylko przed południem mozna szczepić a wtedy mąż jest w pracy.
Odpowiedz
Madeleine napisał(a):Kurczę, dziwi mnie to chodzenie wspólne. Rozumiem, że kiedy nie ma się prawa jazdy, to jest to jakiś problem, żeby dojechac,
Na wizyty standardowe do przychodni chodze sama, maz byl kilka razy ze mna z samego rana, gdy nagle musielismy z dosc mocno chora i marudna Ola pojsc, zeby bylo sprawniej i szybciej. na wizyty u specjalistow jezdzimy razem samochodem, przy czym czesto wracam sama z miasta autobusem, a u lekarza w poczekalni, maz pomaga i opanowac rozszalaly zywiol pt. DemOlka ;)
Tak normalnie to sama jezdze. Maz byl z nami raz na nocnym dyzurze i raz na pierwszym bilansie jak Olaf byl tyci tyci. Ale teraz to mi do szczesia nie jest potrzebny. Jeszcze mi tylko brakuje zeby mi marudzil ile jeszcze musimy czekac ;)
OdpowiedzZazwyczaj tak umawiam wizyty, żebyśmy mogli iśc razem. Jeśli nie, to idę sama.
Odpowiedz
Na szczepienia chodze sama, na wizyty kontrolne również. U ortopedy i neurologa byliśmy razem, a to dlatego że było dalej od miejsca zamieszaknia a ja nie posiadam prawka więc ktoś musiał nas zawieźć ;) Chociaż z drugiej strony na piechotkę też dałabym radę ale mi się nie chciało
Ale generalnie mąż z nami nie chodzi bo musiałby brać wolne w pracy.
Ja czasem myślę, że to on sam prędzej by sobie u lekarza poradził niż ja. On zadaje większość pytań, wszystko chce wiedzieć, ale ja muszę wszystko usłyszeć, bo mąż ma krótką pamięć. Dopełniamy się więc :D
Odpowiedz
Ja nie widze problemu we wspolnych wyjsciach do lekarza z dzieckiem. Moj maz sam chce w tym uczestniczyc i jesli akurat ma wolny dzien to idzie z nami. Wiekszosc wizyt zalatwialam sama, ale pare odbylismy razem. Co w tym dziwnego ? Tez jest rodzicem i jesli chce byc przy badaniu, pogadac z lekarzem, popilnowac dziecka to czemu nie ?
Ja sobie logisytcznie daje rade, ale zawsze mi jest razniej kiedy maz jest z nami.
Pamiętam jedną z naszych wizyt jak mąż rozbierał Franusia, poprawiał go i jakiś inny tata żartem powiedział: "jak mu pan jeszcze pieluszkę zacznie zmieniać, to będę spalony w roli ojca", czy jakoś tak lol
Zawsze mąż dumny wchodzi z synem do gabinetu i się nim zajmuje, chyba bardzo to lubi, a mi jest łatwiej :)
Pamiętam, jak byliśmy z Olisią u ortopedy sprawdzać bioderka. Mój mąż był z siebie bardzo dumny, że jest z nami i nie mógł się nadziwić, że był jedynym facetem, którego widział w poczekalni. Wszystkie mamy same miotały się z ubrankami, dziećmi, wynikami usg i książeczkami zdrowia.
I nie mówię tu tylko o pomocy typu 'potrzymaj, ubierz, rozbierz i popilnuj rzeczy'. Lubię, kiedy mąż uczestniczy we wszystkim co dotyczy dziecka - czy jeśli chodzi o zabawę, jedzenie, kąpiel czy wizyty u lekarza.
natalia25 napisał(a):kurde, czy Forume dzisiaj opanował jakiś zbiorowy PMS???????????????
ja czekam na kaszanki na pychotkach :lizak: - nawet tematycznie bedzie ;)
ale przyznam ze tez sie poczulam urazona tym tekstem o samodzielnosci. z tym ze uczciwie przyznaje ze mam dzis kiepski dzien.
U nas to wygląda różnie - na szczepienia chodzę sama.
Ale jak idziemy na wizytę do lekarza to zazwyczaj jesteśmy razem - mój mąż siedzi i słucha, ale tez zajmuje się Kacprem jak zaczyna marudzić.
natalia25 napisał(a):kurde, czy Forume dzisiaj opanował jakiś zbiorowy PMS???????????????
A ja w ciąży jestem ;)
TYGRYS napisał(a):Nie rozumiem .
ja też nie szczerze powiedziawszy Na tej samej zasadzie można by powiedzieć to samo o kobietach chcących rodzić razem z mężem - niezaradne - a przecież można już w tym momencie ćwiczyć samodzielność ;) A już na pewno wisi mi i powiewa czy ktoś w poczekalni jest z mężem, babcią czy też innym członkiem familii lol
Mąż czeka na zewnątrz, a Ty nudzisz się w poczekalni sama? Mąż ogląda wystawy sklepowe, bo dzieckiem zajmuje się mama? Czemu nie można razem?
Odpowiedz
agni napisał(a):a mnie denerwują te całe "pielgrzymki" całych rodzin do lekarza z jednym malutkim człowieczkiem
owszem- mąż zawiezie, przyniesie nosidło ( to dawniej, teraz już nie mieścimy się do nosidła), przypilnuje wózka
ale czeka na zewnątrz
jeśli nie potrafię sobie poradzić z rozbieraniem i jednoczesnym pytaniem lekarza, to co będzie później???
dlatego ćwiczę już samodzielność 8)
Czyli kobieta która chodzi z mężem do lekarza od razu jest niezaradna ?
Oczywiście ze można wszystko robić samemu ale jeśli mąż ma czas i może pójść (i chce ) to dlaczego nie ?
Nie rozumiem .
W ten sposób to kazde wspolne wyjscie może denerwować - przecież na placu zabaw może dziecko pilnować tylko jedna osoba itd itp
Ooo poprawię się, mąż zawsze asystował w czasie wizyt u ortopedy. Anka przez 3,5 miesiąca nosiła rozwórkę i rzeczywiście mój mąż biodrami Anki był 'bardziej' zainteresowany niż wizytami kontrolnymi/szczepieniami.
Dodam jeszcze, że Młoda uwielbia wizyty u lekarza, ze szczepieniami nigdy nie miałam problemów, ostatniego to nawet nie zauważyła lol
matylda_zakochana napisał(a):A na co lepszego mój mąż może przeznaczyć czas niż na spędzienie go ze mną? ;)
ano właśnie :) nasze wizyty u pediatry to przy okazji długi wspólny spacer.
poza tym tak jak becja, wolę, żeby pewne rzeczy wsyłuchał również mąż. z resztą on sam też chce. w szczególności gdy idziemy do jakiegoś specjalisty (dermatolog, alergolog...)
Madeleine napisał(a):tutaj małego ubieram, równocześnie rozmawiam z lekarką itd.
Moje dziecko aktualnie przechodzi okres lęku przed lekarzem .
Dziś byliśmy i nie słyszałam co mówiła lekarka bo płakał . Nie mogłam go ubrać bo złapał mnie za szyję i się kurczowo mnie trzymał .
Wczesniej było łatwiej bo nie płakał tylko sie przyglądał pani doktor z zainteresowaniem .
Madeleine napisał(a):Kurczę, dziwi mnie to chodzenie wspólne. Rozumiem, że kiedy nie ma się prawa jazdy, to jest to jakiś problem, żeby dojechac, zwłaszcza z chorym dzieckiem albo daleko - ale poza tym?
Na tych obowiązkowych np u ortopedy był. To też jego dziecko, tak samo go to interesuje.
ej no tytuł sugeruje, że co? ojciec tylko jako dodatek? asystent? ;)
Fajnie gdy możemy iść razem, co w tym dziwnego? Tak jest jak dla mnie wygodniej, no i milej. Inna sprawa, że rzadko jest taka możliwość.
Czasem dobrze by oboje rodzice porozmawiali z lekarzem, posłuchali co ma do powiedzenia, ja nie zawsze potrafię fachowo wszystko przekazać - a przekazuję bo przecież mąż też rodzic i dobrze by wiedzę tą posiadał (czy to na temat szczepień czy choroby czy inny...)
A na co lepszego mój mąż może przeznaczyć czas niż na spędzienie go ze mną? ;)
Odpowiedz
Madeleine napisał(a):Kurczę, dziwi mnie to chodzenie wspólne. Rozumiem, że kiedy nie ma się prawa jazdy, to jest to jakiś problem, żeby dojechac, zwłaszcza z chorym dzieckiem albo daleko - ale poza tym?
Bez prawa jazdy też się da 8)
Podpisano,
m., fanka komunikacji miejskiej lol
a mnie denerwują te całe "pielgrzymki" całych rodzin do lekarza z jednym malutkim człowieczkiem
owszem- mąż zawiezie, przyniesie nosidło ( to dawniej, teraz już nie mieścimy się do nosidła), przypilnuje wózka
ale czeka na zewnątrz
jeśli nie potrafię sobie poradzić z rozbieraniem i jednoczesnym pytaniem lekarza, to co będzie później???
dlatego ćwiczę już samodzielność 8)
ja tez nie widze nic dziwnego w chodzeniu do lekarza razem. szczerze mówiąc tak bym chciała zawsze ale w zasadzie zazwyczaj chodze sama bo trudno sie razem dograć. dziś mąż jedzie pierwszy raz sam z maćkiem, i ma ode mnie całą liste pytań, opisu co mu się ostatnio działo :)
Odpowiedz
DobraC napisał(a):jesli jest taka mozliwosc czasowa - czemu nie?
No mi właśnie zawsze czasu szkoda (wolnego czasu mojego męża) - czy nie lepiej przeznaczyc go na coś innego?
Zwłaszcza, że nigdy nie postrzegałam wyjścia do lekarza jako problemu logistycznego ani "chodzę, bo wychowanie dziecka jest na mojej głowie" - tutaj małego ubieram, równocześnie rozmawiam z lekarką itd.
Ja zazwyczaj chodzę sama ale nie dziwię się tym którzy chodzą razem bo zawsze razniej i wygodniej .
Byłam z mężem chyba 3 razy . Mąż zagadywał Maćka , uspokajał (bo ostatnio płacze przy badaniu i jak tylko widzi lekarkę mówi nie nie nie) a ja mogłam spokojnie rozmawiać .
Jednak mąż nie ma czasu na takie wyjscia grupowe więc chodzimy sami .
A na szczepienia muszę chodzić sama bo to mój mąż jest całkowicie nieodporny . Ja z tym nie mam zadnych problemów bo wiem ze ból trwa chwilę i Maciek zaraz o wszystkim zapomina .
lol
DobraC napisał(a):bo on (lekarz) sie krepuje Laughing Laughing
lol lol e to nasz dużo bardziej wyluzowany - opowiadał świńskie dowcipy lol
spinka napisał(a):Nie muszę słuchać "Eee tam to pewnie nic takiego a Ty jak zwykle wyolbrzymiasz słowa lekarza."
o to to - święte słowa! :D
Jak tylko mogę to go ciągnę ze sobą.
Dlaczego?
Po pierwsze dlatego, że mam wtedy większe poczucie tego że nie tylko ja się wszystkim zajmuję i przejmuję ;)
Poza tym:
Nie muszę mu potem wszystkiego powtarzać.
Nie muszę odpowiadać na pytania typu "A czemu nie zapytałaś...?"
Nie muszę słuchać "Eee tam to pewnie nic takiego a Ty jak zwykle wyolbrzymiasz słowa lekarza."
No a jak trzeba to wyjec z tatą wcześniej opuszczają gabinet a ja mogę spokojnie skończyć rozmawiać.
Famke napisał(a):
są pary, ktore "razem rodzą" to dlaczego miałoby nie być takich które razem chodzą do lekarza z dzieckiem ;) Kiedy chodziłam w ciąży do ginekologa była para ktora razem odbywała badanie ginekologiczne - dla mnie osobiscie to abstrakcja
ja mialam takiego gina od usg ktory dopoki to usg bylo nie przez brzuch prosil by maz nie wchodzil bo on (lekarz) sie krepuje lol lol
szybciej i bardziej efektywnie. ja juz gadam z lekarka a maz w tym czasie rozbiera. jest komu zagadac, jest komu nosic nosidelko.
no i fajnie ze maz sie "poczuwa" i sam przypomina o terminie szczepienia. niech wie ze opieka nad dzieckiem to nie jedynie wieczorna kapiel ;)
jesli jest taka mozliwosc czasowa - czemu nie?
lady_of_avalon napisał(a):Eeee... Famke - skasowałaś posta Sad
bo chcę go poprawić.
są pary, ktore "razem rodzą" to dlaczego miałoby nie być takich które razem chodzą do lekarza z dzieckiem ;) Kiedy chodziłam w ciąży do ginekologa była para ktora razem odbywała badanie ginekologiczne - dla mnie osobiscie to abstrakcja
Sama, praktycznie mąż był ze mną tylko na jednej wizycie - pierwszej, jak młoda miała 3 tyg.
Nawet jak bardzo bym chciała razem, to nie ma takiej możliwości bo małż jest w pracy do 18.00, czasem jak muszę pojechać gdzieś daleko to pomaga mi mój tata.
Dlaczego abstrakcja?? Jak chce byc przy porodzie, to czym jest takie badanie przy tym?? ;)
Odpowiedz
Madeleine napisał(a):Kurczę, dziwi mnie to chodzenie wspólne. Rozumiem, że kiedy nie ma się prawa jazdy, to jest to jakiś problem, żeby dojechac, zwłaszcza z chorym dzieckiem albo daleko - ale poza tym?
Czemu dziwi? Wizyty mamy zazwyczaj umawiane w takich godzinach, kiedy obydwoje jesteśmy w domu, a we dwoje zawsze raźniej, jest z kim pogadać. No i jest na pewno dużo szybciej.
Ja też sama. Mam bardziej elastyczne godziny pracy, a mąż musiałby specjlanie dzień wolny brac w tym celu, co moim zdaniem jest bez sensu, bo sama tez sobie świetni radzę ;) Tylko na pierwszej wizycie (jak młody miał 4 tygodnie) byłam z mamą do pomocy.
Odpowiedz
Chodzę sama.
Powiem szczerze, że przed przeczytaniem tego wątku nawet nie wpadłam na pomysł "wyjść grupowych"
Ale idea całkiem mi sie podoba 8)
Kurczę, dziwi mnie to chodzenie wspólne. Rozumiem, że kiedy nie ma się prawa jazdy, to jest to jakiś problem, żeby dojechac, zwłaszcza z chorym dzieckiem albo daleko - ale poza tym?
OdpowiedzJak mogę to na szczepienia z mężem, na wizyty chorobowe zwykle sama.
Odpowiedz
Sama, bo mąż bojkotuje moje wizyty lekarskie. Uważa, że leczę zdrowe dziecko ;)
Przy wizytach domowych był.
to zależy jak mąż jest akurat w domu to jedziemy razen jak nie to jeżdżę tylko z Mają
częściej jednak jeździmy same.
Jeszcze razem, ale nie byłoby to konieczne, gdyby to nie było takie logistycznie skomplikowane i gdybym miała odwagę wsiąść po ciąży do auta - nie prowadziłam kilka miesięcy, bo leżałam całą ciążę i teraz się boję.
OdpowiedzRazem - po pierwsze ja nie jeżdżę samochodem a do lekarzy jeździmy kawałek drogi od domu, a inna sprawa, że podobnie jak matylda_zakochana - ja rozmawiam z lekarzem a mąż zajmuje się dzieckiem lub odwrotnie.
Odpowiedz
Jak Matylda była noworodkiem to z mężem (ale głównie przez to, że ja nie mam prawa jazdy),a teraz już od dawna chodzę sama. Chyba, że mąż ma akurat wolne i sam się zgłasza na ochotnika.
Nie czuję się jakoś niekochana czy gorsza wśród wszystkich mamuś z tatusiami w przychodni. Swobodnie sobie sama radzę z 2 latkiem w przychodni a mój mąż i tak ma mnóstwo innych rzeczy na głowie.
My chodzimy razem. Ja rozmawiam z pediatrą, mąż zajmuje się dzieckiem. Na szczepienia chodzi mąż, ja nie dałabym rady.
Odpowiedz
sama ja albo sam mąż - zależy, komu bardziej pasuje do 'grafiku' ;)
nie licząc kilku (mniej niż połowy) wizyt z czasu, kiedy Młoda była małym niemowlakiem i ze względów logistycznych (zabawianie w samochodzie i noszenie) wygodniej było razem.
na szczepienia jezdzimy razem - mam wtedy przygotowana liste pytan i obecnosc meza pozwala mi spokojnie je zadac i otrzymac odpowiedzi (i je zrozumiec i zapamietac ;) ). na inne wizyty najczesciej niestety nie dajemy rady byc razem ale gdybysmy mogli to uwazam ze to fajny pomysl.
Odpowiedz
Ja na szczepienia, bilanse i inne kontrole chodzę zawsze sama lol
ale jak jedziemy z chorym dzieckiem to zawsze razem z racji wygody, chore dziecko jest marudne, płaczliwe , po badaniu zwykle rozdarte a ja oczywiście spocona, zestresowana etc. więc wolę szybko ubrac i oddac za drzwi do taty a sama w spokoju wysłuchac, wypytac i przyjąc recepty wiedząc dokładnie co na nich jest, na co i czy to konieczne lol
Do kardiologa z Amelką też razem ale to ze względu na stres - razniej mi z nim
My umawiamy się do lekarza (jeśli chcemy iśc razem) zawsze na rano tj. pomiędzy 7 a 8 albo dopiero na 17-30, wtedy mąż albo się spóznia albo wcześniej wychodzi ale zwykle nie więcej niż 30m. po wcześniejszym uprzedzeniu szefa oczywiście.
Podobne tematy
- Jak skutecznie ubrać męża? Czy wasi mężowie lubią chodzić na zakupy? 22
- Kiedy zaczęłyście chodzić z dzieckiem na basen? 22
- Czy matka karmiąca piersią może chodzić bez obaw na solarium? 4
- Czółenka bez palców - jak w tym chodzić? Z czym łączyć? 44
- Czy iść z dzieckiem do lekarza przy temperaturze 37,2? 17
- Trzeci dzien bez cyca-bez zmian 7