• Gość odsłony: 2898

    To będzie dłuuuuugie... muszę sie wygadać...

    Witam!
    Od dość długiego czasu zaglądam na Forume-czytam sobie różne posty - fajnie wiedzieć że ludzie są szcześliwi. I nie wiem jak to sie stało ze dopiero dzis zauwazylam ten dział...
    Ja od jakiegoś czasu dumam sobie własnie nad swoim zyciem ale efektem tego jest coś w rodzaju depresji... od miesiąca co najmniej. Niby wszystko OK - kiedy jestem z ludźmi usmiecham sie itd ...ale kiedy zostaje sama - dół dopada mnie prawie codzień.
    A zdaje sie sie ze nie mam powodu - od dwóch miesięcy jestem dumną NARZECZONĄ najcudowniejszego mężczyzny, jakiego spotkałam w swoim życiu. Czekałam na ten dzień... chyba od kiedy pamiętam.
    Lada dzień zaczniemy przegotowania do Wielkiego Dnia a mnie na myśl o tym ogarnia ogromny strach...
    Ale od początku: mam 23 lata i mieszkam z rodzicami. Od kiedy pamietam zawsze (nawet jako dziecko) bałam sie ze oni sie rozwioda. Zawsze sie kłócili o wszystko. Nie wiem czy ktoś zdaje sobie sprawe co tak naprawde znaczy "o wszystko"... Dla nich kazdy powód był ( i jest) dobry. Kiedy miałam jakieś -naście lat myślałam że skoro jest w miare spokojnie i cicho w domu (bo tak tez bywa czasem) to jest OK. Ale teraz, kiedy sama mam wyjść za mąż kiedy pomysle że tak mialoby wyglądać moje małżenstwo to az chce mi sie płakac. Po 25 latach moich rodziców łączą tylko dzieci i wzajemne pretensje, od paru lat każde ma swój pokój i żyje w swoim własnym świecie. Dla mnie TO STRASZNE...
    Boje sie... bardzo...
    Z takich bardziej przyziemnych rzeczy to przeraża mnie wszystko co związane z przygotowaniami do ślubu - wiem że ponieważ oni będa to finansować to zaczną sie kłótnie o pieniądze, o to że jedno sie interesuje a drugie nie, albo na odwrót...
    Czy Ktokolwiek bał sie ślubu??? Czy to tylko ja???

    Hmmm... W sumie to kiedy juz to napisałam to od razu mi lżej... Nawet sie uśmiechne :) Ale musiałam to napisać bo nie bardzo mam komu sie wygadać a może bardziej: czasem po prostu wstydze sie komus mówić o tym.

    Odpowiedzi (16)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-06-14, 23:19:35
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
efcia7 2009-06-14 o godz. 23:19
0

czyzby to moja starsza pisala?:) Ja wychodze za maz za 2 dni....
jestem z moim S juz prawie 4 lata...
Tez mam wiele watpliwosci, szczerze mowiac im blizej tym bardziej jestem przerazona, nie tyle samaym weselem co tym co bedzie pozniej. Najorsze sa te "zyczliwe porady" roznych ludzii napotkanych codziennie. Ale mysle ze to normalne ze ma sie obawy, malo tego uwazam ze to dobrze bo to oznacza ze podchodzimy do "tego wsszystkiego" serio. Zreszta jak to Ty MOJA ANIU:) to wiesz o co mi chodzi :P
Ale nie powinnas sie sugerowac przykladem swoich rodzicow czy kogokolwiek innego bo to bez sensu. kiedys moja kolezanka byla z facetem, ktory zacza siegac po alkohol zbyt dczesto, robil dlugi ktore ona muslala splacac i nawet zaczynal ja bic i ona powiedziala mi ze widocznie tak ma byc bo jej mama tez miala takie zyce!! A ja wlasnie mysle ze nie! Tymbardziej widzac bledy swoich rodzicow masz szanse ich uniknac, starac sie aby Twoje zycie bylo inne, lepsze. Twoje malzenstwo bedzie takie jaka Ty w nim bedziesz. I jezeli to Ty MOJA ANIU to wiesz dobrze ze Twoj T> jest cudowny wiec czego sie obawiasz? a zawsze mozesz przyjsc do mnie a ja dom Ciebie i jaos to bedzie:)
A jesli to jakas inna Anya to pamietaj ze zycie a zwlaszcza zwiazek taki jak Malzensto to sztuka kompromisow, gdzie stykaja sie dwie rozne osoby wiadace do tej pory calkiem osobne i inne zycie i zawsze beda jakies konflikty wieksze lub mniejsze, ale tylko od Was zalezy jak sie to wszystko ulozy. Zawsze z kazdej sytuacji trzeba wyciagac dobre wnioski i nigdy nie zapominac dlaczego jestescie ze soba:) Buziaki Slokno (kimkolwiek jestes:))

Odpowiedz
Gość 2009-06-10 o godz. 22:12
0

Zajrzałam na chwile żeby powiedzieć pare nowinek:) Przebrnęłam szczęśliwie przez spotkanie moich rodziców z rodzicami T. W sumie widzieli sie raz wczesniej ale teraz było tak super oficjalnie Zgodnie stwierdzili że czas żebysmy sie wzieli za przygotowania do ślubu więc chyba się przeniose do działu dla zaręczonych:)

PS. Wasze rady i słowa otuchy chyba podziałały - jestem teraz spokojniejsza w środku i zaczynam naprawde cieszyć się całym tym zamieszaniem:) Dziękuje raz jeszcze!! ...i do zobaczenia w dziale "panny młode"

Odpowiedz
KINDZIA100 2009-06-10 o godz. 21:56
0

ANYA 27 maja wychodze za maz.nie znamy sie nawet 2 lat,ale wierze ze nasze malzenstwo bedzie udane.Nie ma co sie ogladac na wlasnych rodzicow.Kazde malzenstwo jest inne.To zalezy tylko od Ciebie kochana i przyszlego meza.Na szczescie nie ma reguly.Moj narzeczony jest starszy odemnie 11 lat i co z tego???? Mamy swietny kontakt,rozumiemy sie bez slow.Sila jest w was nie rodzicach,to nie geny ktore sie powtazaja

Odpowiedz
Gość 2009-05-30 o godz. 09:56
0

Anya, w życiu zawsze jest tak, ze albo utrwala się i powiela wzorce z przeszłości, albo wręcz odwrotnie, za wszelka cenę dązy się do innego zycia i stworzenia nowych ram, podwalin swojej przyszłej rodziny. Wbrew doświadczeniom i obawom.
Myśle, że skoro jestes świadoma jak wyglądały dotychczasowe związki, masz dużą szansę na unikniecie błedów, które miały w nich miejsce.

Pamiętaj, że jak sie czegos bardzo chce to się spełni. Nie przejmuj się, żyj własnym życiem, buduj własną rodzine i nowe, szczęsliwe ramy...

ściskam mocno kciuki

Odpowiedz
Gość 2009-05-28 o godz. 15:58
0

WIELKIE DZIĘKI wszystkim za ciepłe słowa Wszystkie macie rację :) wiem że tak naprawde to tylko moje (teraz już NASZE :) ) zycie i sami będziemy je układać.
Zresztą sama sobie to często powtarzam tylko wiecie jak jest - przychodzi czasem taki dzień ze wszystko wydaje sie bez sensu. Ciesze sie w kiedy ten dzień mi sie trafił mogłam sie tu wygadać i dziękuję że jesteście :)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-05-28 o godz. 09:45
0

Anya, przede wszystkim witam nową Białostoczankę na Forumi! :D

A co do Twoich rozterek, to naprawdę nie jesteś jedyną osobą, która takie ma. Ja także pochodzę z rodziny, w której małżeństwo rodziców i wielu ciotek, wujków nie przetrwało. Rodzice mojego męża także się rozwiedli. Tak właściwie, to poznaliśmy się w okresie, kiedy toczyła się cała sprawaa rozwodowa... Nie było to miłe przeżycie, tym bardziej, że rozwód moich rodziców prowadzony był "na odległość" (ojciec jest w Stanach), a Jego byli na miejscu. Tak więc już na początku naszego związku zastanawiałam się czy w ogóle jakikolwiek zwązek ma szanse przetrwać, bałam się zaangażowania, cały czas myślałam, że nam nie wyjdzie i łapałam doła za dołem. Miałam wrażenie, że jesteśmy jakby "skażeni" rozwodami naszych rodziców i ciężko było przekonać samą siebie, że my możemy przetrwać najgorsze chwile i pozostać razem. Ale wszystko przyszło z czasem. Pewność. Zaufanie. Wiara, że będzie dobrze. Biorąc ślub już o tym nie myślałam. Co mam być to będzie. Trzeba przecież próbować, bo a nuż to właśnie my możemy być takim szczęśliwym małzeństwem do końca życia. :)
Trzymaj się!

Odpowiedz
Gość 2009-05-28 o godz. 09:32
0

Alma_ napisał(a):Skrzacik napisał(a):Ja i mój mąż pochodzimy z rodzin, w których KAŻDY był i jest rozwiedziony (moi rodzice, jego rodzice, moi wujkowei i ciotki, jego wujkowe i ciotki, nie ma nikogo, który byłby w stałym związku małżeńskim od początku).
Ja też pochodzę z takiej rodziny.
Ja również z takiej rodziny pochodzę, i również mam obawy co do przyszłego małżeństwa. Ale gdy mój J.mnie przytula i mówi, że będzie dobrze, bo się kochamy, bo jesteśmy razem...to wiara w naszą przyszłość jakoś tak we mnie rośnie :)
Jak napisała Awangarda porozmawiaj z rodzicami. Ale porozmawiaj też z narzeczonym. Jeżeli znajdziesz z nim wsparcie i zobaczysz jego wiarę w Waszą przyszłość odrazu będzie lepiej.
Gdy dwoje ludzi chce być razem, kocha się i jest gotowa razem przezwycieżyć trudności jakie czekają ich w życiu to wierzę, że wspólne życie im się uda. Ale wzorzec rodzinny rzeczywiście nie podnosi tej wiary

Odpowiedz
Gość 2009-05-27 o godz. 21:05
0

anya napisał(a):
Czy Ktokolwiek bał sie ślubu??? Czy to tylko ja???


Nie ty pierwsza i zapewne nie ostatnia.
Ja bałam się strasznie, w noc przed ślubem płakałam w rękaw męża zastanawiając się czy dobrze robimy, czy to odpowiedni czas itp.
Z własnego doświadczenia wiem, że nie ma patentu na idealne małżeństwo, bo to wy je będziecie tworzyć i to od was będą zależały wzajemne w nim relacje.
To, że nie macie dobrych wzorców nie oznacza dla was klęski, a myślę że nawet może bardziej mobilizować do budowania trwałego związku.

Odpowiedz
Gość 2009-05-27 o godz. 20:17
0

Alma_ napisał(a):i to coś pożyczonego należy pożyczyć od osoby szczęśliwej w małżeństwie.
Hm...chyba dobrze, że u mnie nikt nie wiedział o tej części przesądu. Pozyczone miałam perły od mamy:
- raz, że ponoć perły to łzy
- dwa, że mama jest ostatnia osobą niestety, którą mogłabym posądzić o szczęście w małżeństwie :(

Obawy zawsze będą. Ale to my układamy sobie życie, to my jesteśmy za nie odpowiedzialni a nie geny czy to, że bliscy nie ułożyli sobie z jakiegoś powodu życia. Natomiast warto być czujnym, czy nie powiela się tych złych wzorców. Strach w tym przypadku może być dobrym bodźcem do pielęgnacji związku.

Anya życzę Ci szczęścia i powodzenia.
A od rodziców spróbuj się zdystansować - ich już zapewne nie zmienisz, to są dorośli ludzie, odpowiedzialni za swoje zachowanie i życie. Nie ma sensu, żeby strach przed ich zachowaniem miał zepsuć jedne z najpiękniejszych chwil w życiu.

Odpowiedz
Alma_ 2009-05-27 o godz. 19:51
0

Skrzacik napisał(a):Ja i mój mąż pochodzimy z rodzin, w których KAŻDY był i jest rozwiedziony (moi rodzice, jego rodzice, moi wujkowei i ciotki, jego wujkowe i ciotki, nie ma nikogo, który byłby w stałym związku małżeńskim od początku).
Ja też pochodzę z takiej rodziny.

Wiecie, jest taki przesąd ślubny - panna młoda powinna mieć przy sobie coś starego, nowego, niebieskiego i pożycznonego - i to coś pożyczonego należy pożyczyć od osoby szczęśliwej w małżeństwie. A ja nie znam takiej osoby

Też się boję.
Ale wierzę, że dużo zależy od nas i walczę ze słabościami.
Nie wiem, czy się uda, ale chcę spróbwać.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-05-27 o godz. 19:48
0

Do tego, co zostało napisane powyżej dodam, że to tylko od Was będzie zależało, jaka będzie Wasza przyszłość, Wasze wspólne życie.

Myślę, że mając taki wzorzec w rodzicach, będziesz się starała żyć inaczej i nie powielać ich zachowania.

Będzie dobrze!
Teraz zapomnij o rozterkach, uśmiechnij się do siebie i rzuć w wir przygotowań do ślubu. Powodzenia.

Odpowiedz
Gość 2009-05-27 o godz. 06:43
0

Anya wiem, co czujesz, ale grunt to nie myśleć obsesynie o tym jak to bedzie/czy Wam się uda/czy rodzice będą się kłocić o pieniądze, bo tego nie wiesz.
Ja i mój mąż pochodzimy z rodzin, w których KAŻDY był i jest rozwiedziony (moi rodzice, jego rodzice, moi wujkowei i ciotki, jego wujkowe i ciotki, nie ma nikogo, który byłby w stałym związku małżeńskim od początku). Mnie też ogarniały myśli, że w związku takim wzorcem, nas też to pewnie czeka. Ale jaką ja mam pewnośc, że tak będzie? Tego się nie przeskoczy, trzeba spróbować i wtedy się okaże.
Nie mówię oczywiście o przypadkach, kiedy jeszcze przed ślubem narzeczony zdradza/bije/pije itp. ;)

Także, przestań się zadręczać czarnymi myślami, a z rodzicami ustal wszystko zawczasu, mogą już nie kochać siebie, ale Ciebie na pewno kochają i chcą, żebyś była szczęśliwa

Odpowiedz
xandra 2009-05-27 o godz. 06:13
0

ja jestem po rozwodzie, nie mielismy koscielnego bo ex nie chciał i za to mu moge teraz stopy całowac z wdziecznosci ;)

bałam sie, jasne ze tak - nadal sie troche boje ale wiem ze P. jest aniołem i w zyciu mnie nie skrzywdzi a tamten... szkoda gadac :x

i jestem tak szczesliwa jak z tamtym nie byłam nigdy

Odpowiedz
malaladybird 2009-05-27 o godz. 05:32
0

Anya mysle ze strach związany z malzenstwem jest jak najbardziej naturalny Boisz sie bo w rzeczywistosci nie mozna przewidziec tego jak bedzie po 2 czy 10 latach malzenstwa..Obawy Twoje wzbudza tez pewnie zachowanie rodzicow myslisz sie ze Ciebie tez moze to spotkać..Ale trzeba byc dobrej mysli i mysleć.....u nas bedzie inaczej bedziemy sie kochac cale zycie bez wzgledu na wszystko )
Moi rozice sa juz po slubie 34 lata szczerze ...czasami jak na nich patrze mysle ze to przetrwalo tylko dzieki mnie i mojemu rodzenstwu i wielkiej wiary mojej mamy .....rowniez boje sie zycia po slubie ale bede dązyla do tego aby bylo cudowne ..
Głowa do góry doła zakop glęboko zobaczysz swiat moze byc piękny !!!
_________________

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2009-05-27 o godz. 04:53
0

anya napisał(a):Czy Ktokolwiek bał sie ślubu???
ja sie boje. i slubu i malzenstwa, ale chyba na zasadzie leku przed nieznanym ;) .

mysle, ze powinnas z Rodzicami szczerze porozmawiac
o swoich lekach. bo moze sie okazac,
ze oni kloca sie, ale mimo tego bardzo sie kochaja.

moja Rodzina jest rodzina glosna - glownie to zasluga Mamusi drogiej -
i bedac nastolata bylam przekonana, ze "Oni" sie rozwioda,
ale majac te nascie lat wiecej widze, ze moi Rodzice w ten sposob zalatwiali sprawy, ktore im obojgu nielezaly.

teraz od czasu do czasu sie pokloca, ale godza sie bardzo szybko i milo patrzec na nich jak zerkaja na siebie z miloscia.

Odpowiedz
Gość 2009-05-27 o godz. 03:51
0

Wiesz, pewnie to tylko teraz tak strasznie wszytsko wygląda. Myślę ze za parę lat bedziesz się razem z ukochanym mężem śmiała z tych dzisiejszych rozterek. Głowa do góry. Dasz radę :)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie