"Pan Wiesiek to najgorszy sąsiad z możliwych. Hałasuje, nie liczy się z sąsiadami, że mają dzieci i rano powinny spać, a nie budzić się z przerażeniem, bo ktoś odpala swojego starego Dodge'a i majstruje przy nim. Na szczęście mój mąż postanowił, że zrobi z nim porządek, i raz na zawsze pokazał mu, jak słabo się zachowuje..."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Co noc ten schemat
Sąsiad jest zapalonym fanem starych i pięknych, dużych, amerykańskich samochodów. Nic nie ma w tym złego, dopóki nie wychodzi nad ranem, aby odpalić samochód lub zwyczajnie pogrzebać pod maską. Jego maszyna to stary, ogromny dodge, który jak ryknie o poranku, gdy jeszcze wszyscy śpią, to od razu budzą się i wstają na równe nogi wszystkie psy w okolicy. Niestety, także moje dzieci budzą się i krzyczą wniebogłosy, co się dzieje. Mam już tego coraz bardziej powyżej dziurek w nosie. Kompletnie nie liczy się z tym, że jest cisza nocna. Czasami przyjeżdża straż miejska, ale poza upomnieniem dla starszego fana samochodów. Nic dziwnego w sumie.
Mój mąż zrobił porządek z Panem Wiesiem
Skarżyłam się mężowi bardzo długo, a że on gra na kontrabasie w zespole, to postanowił, że urządzi dla Pana Wiesia specjalny koncert o drugiej w nocy. Powiedzieliśmy o tym sąsiadom, że planujemy taką akcję i wszyscy ochoczo na tę złośliwość przystali. Przyszła noc i mój mąż zaczął koncert. Piękne i głośne dźwięki rozeszły się po naszym sąsiedztwie.
Nie długo było trzeba czekać i sąsiad od razu wybiegł, aby na nas nakrzyczeć. Pieklił się i był aż czerwony na twarzy, bo chciał się podobno wyspać. Z innych domów wyszli sąsiedzi i zaczęliśmy rozmawiać. W środku nocy każdy w swoim ogródku.
Pan Wiesio na początku bardzo się złościł i krzyczał, ale na końcu przeprosił nas. Okazało się, że od dawna ma problemy ze słuchem, więc nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego stary Dodge tak głośno rzęzi. Wybaczyliśmy mu to, a kilku sąsiadów postanowiło mu pomóc z autem. W końcu, co kilka głów to nie jedna.
Tak zakończyła się przygoda z hałaśliwym sąsiadem. Cieszymy się, że nie obraził się nas. Po prostu szukaliśmy sposobu, aby zrozumiał, że nie jest to dla nas komfortowe, aby budzić się co noc i nie móc zasnąć...
Irka