"Partner nie chce się dokładać do naszych rachunków! Mówi, że pieniądze szczęścia nie dają"

"Partner nie chce się dokładać do naszych rachunków! Mówi, że pieniądze szczęścia nie dają"

"Partner nie chce się dokładać do naszych rachunków! Mówi, że pieniądze szczęścia nie dają"

Canva

"Trochę niezręcznie mi o tym pisać... Jestem z Bartkiem od 3 lat, a razem mieszkamy od pół roku, a właściwie on mieszka u mnie. Niby wszystko OK, jednak wydaje mi się, że mój partner ma specyficzne podejście do życia razem. Jeszcze rozumiałam to, gdy na początku nie pracował, ale teraz? Jak on się tłumaczy..."

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Mój chłopak się do mnie wprowadził

Jestem w związku z Bartkiem już nieco ponad 3 lata. Jednak zamieszkaliśmy razem dopiero pół roku temu, a właściwie to Bartek wprowadził się do mnie. Wcześniej mieszkał z rodzicami, ale spotkania przy ich obecności za drzwiami bywały krępujące, jeśli wiecie, o co mi chodzi...

Dlatego uzgodniliśmy, że mój partner wprowadzi się do mojego mieszkania po babci. I tak sobie razem pomieszkujemy. Niby między nami wszystko jest OK, ale denerwuje mnie coraz bardziej jedna rzecz - myślałam, że skoro jesteśmy parą i mieszkamy razem, to rachunki też należą do obu stron, a nie tylko do jednej!

Tymczasem w ciągu tych paru miesięcy na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, w których to Bartek z własnej woli zrobił tygodniowe zakupy dla nas obojga. Zazwyczaj to ja zaopatruję lodówkę, dbam o to, żeby mieć z czego ugotować obiad dla nas dwojga, a on tylko dokupuje sobie rzeczy, których nie ma na liście. Tzn. takie rzeczy typowo dla siebie, z gatunku zbędnych... O tym, żeby kupić np. dwie paczki chipsów, to już nie pomyśli.
kłócąca się para canva.com

Mój chłopak nie chce się dokładać do mieszkania

To samo jest z mieszkaniem. Rozmawialiśmy o tym na początku, gdy Bartek się do mnie wprowadzał na próbę, że nie ma potrzeby liczyć się co do grosza... Ale minął jeden miesiąc, drugi, szósty, mój bezrobotny Bartek znalazł w końcu pracę, do które chodzi już od dłuższego czasu... i nic się nie zmieniło. Skończył okres próbny, podpisał umowę na pełen etat, a nadal za wszystko płacę ja!

Gdy raz i drugi próbowałam się z nimi porozumieć i ustalić, byśmy w końcu płacili po połowie, usłyszałam tylko:

Znów chcesz się kłócić? Przecież ty zarabiasz więcej ode mnie i stać cię, żeby opłacić twoje własne mieszkanie... Nie wiesz, że pieniądze szczęścia nie dają?

- jak tylko to słyszę, ze złości a się gotuję. On uważa, że to jest w porządku, skoro mieszkanie jest moje. Mówi, że wcześniej i tak płaciłam za wszystko, skoro mieszkałam sama, więc nic się nie zmieniło. Powiedział, że póki nie jesteśmy małżeństwem, on nie chce pakować swoich oszczędności w nieswoje lokum. Tylko że o ślubie najwyraźniej jeszcze nie myśli... A za zużycie i zakupy mógłby się jednak dokładać!

Nie wiem, czy on jest po prostu skąpy, czy tylko niesamodzielny... nie umie się wyzbyć przyzwyczajeń z domu... Obawiam się, że gdy miał pokój u mamusi, też za nic nie płacił. Tyle że ja nie jestem jego mamusią.

Nie wiem, co mam o tym myśleć. Jak do niego przemówić, żeby zaczął łożyć na wspólne utrzymanie, a nie żyć z mojej kieszeni?

Gośka

Jacek Borkowski już po czwartym ślubie! Aktor właśnie dziś powiedział swojej ukochanej Jolancie „tak” na ślubnym kobiercu. Zobaczcie zdjęcia z uroczystości w Radzyminie!
Źródło: Jacek Kurnikowski/AKPA
Reklama
Reklama