"Nie znoszę mojej matki. A jutro znowu będę musiała udawać, że wszystko ok"

"Nie znoszę mojej matki. A jutro znowu będę musiała udawać, że wszystko ok"

"Nie znoszę mojej matki. A jutro znowu będę musiała udawać, że wszystko ok"

Canva

"Będę szczera - nienawidzę mojej matki. Nie od dziś ani od wczoraj - od zawsze. Dlatego każde święta przyprawiają mnie o ból głowy, chociaż jestem już dorosłą kobietą. Ona po mnie jedzie, a ja się uśmiecham i udaję, że wszystko jest ok".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Trudne dzieciństwo

Wszystkie święta od lat są dla mnie prawdziwą katorgą. Ale najgorsze jest jednak Boże Narodzenie - ta sztuczna uprzejmość, dzielenie się opłatkiem, kiedy nawet nie masz ochoty rozmawiać z tymi osobami, udawanie, że jesteś szczęśliwym człowiekiem. A nawet nie szczęśliwym, tylko że udało ci się w życiu. Właśnie za to nienawidzę mojej matki. 

Wszystko zaczęło się już, kiedy byłam małą dziewczynką. Mama kazała mi być zawsze uśmiechniętą i grzeczną. Nie mogłam się denerwować jak inne dzieci, bo zaraz byłam karcona, że "dziewczynce nie wypada tak się zachowywać". Potem, kiedy dorastałam, też jej wszystko nie pasowało. A to, że się nieodpowiednio ubrałam, a to, że się źle odezwałam albo krzywo spojrzałam. Nie mogłam nigdy być sobą. Nie mogłam też opowiadać mamie o swoich problemach, bo zawsze mi umniejszała.

Takie problemy, to nie problemy 

- odpowiadała. 

Dlatego przestałam jej w końcu cokolwiek mówić, i też była niezadowolona. To taki typ kobiety, której nie da się dogodzić. Kiedy tylko skończyłam liceum, od razu wyjechałam na drugi koniec Polski na studia, żeby tylko uciec od niej jak najdalej. Nigdy nie założyłam rodziny, bo bałam się, że zrobię swojemu dziecku taką samą krzywdę, jaką ona zrobiła mi. 

Dwie kobiety dzielą się opłatkiem Canva

Znienawidzone święta

Dzisiaj mam już prawie 40 lat, a moja mama jest grubo po 60. Wiem, że potrzebuje coraz więcej pomocy, ale nie potrafię jej wspierać. Jeżdżę tam dwa razy do roku do domu, właśnie na święta. W okolicach września już zaczynam odczuwać niepokój i zastanawiam się, do czego się znowu przyczepi. Tematem numer jeden jest zawsze mój brak własnej rodziny. Nie ma najmniejszego sensu jej tego wszystkiego tłumaczyć. Kiedyś nawet próbowałam, ale odwróciła kota ogonem. Teraz nie mówię już nic. Przy stole siedzę i odliczam minuty. Zakładam sztuczny uśmiech i uprzejmie odpowiadam na pytania, kiedy ktoś mnie o coś zapyta. 

Nienawidzę świąt. Liczę na to, że kiedyś odważę się odmówić i po prostu zostanę w domu. Założę grube skarpety, zrobię sobie kakao i będę po kocem oglądać telewizję. O tym marzę. 

Karolina

Jak zrazić do siebie ludzi? Oto 10 sposobów na pozbycie się przyjaciół i znajomych! Zobacz galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama