"Joasia nie patrzy na mnie już jak kiedyś. Gdy do niej mówię, to nawet mnie nie słucha. Mam wrażenie, że nasze uczucie już się wypaliło, ale przecież mieliśmy być na zawsze razem. Moja żona ciągle gdzieś wychodzi, a mnie boli serce, bo nie wiem, czy jeszcze mnie kocha. Potrzebuję jej, ale zawsze ma jakieś wymówki..."
Publikujemy list naszego Czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Moja żona nie chce spędzać z nami czasu
Jestem mężem i ojcem dwójki wspaniałych dzieci. Nasze życie rozkwitało przez wiele lat, ale niestety, ostatnio zaczęło się coś psuć. Moja ukochana żona, z którą dzieliłem wiele radości i smutków, zaczęła coraz częściej wychodzić z domu, pozostawiając mnie samego.
To nie jest typowe "czasem wyjść ze znajomymi", ale regularne, długie godziny spędzane poza domem, które stają się dla mnie nie do zniesienia...
Najtrudniejsze jest to, że gdy wraca, nie widzę w jej oczach tego samego żaru, tego samego entuzjazmu, którym darzyła mnie przedtem. Nie potrafię zrozumieć, co tak bardzo zmieniło naszą relację, dlaczego stała się taka chłodna.
Moja dusza krzyczy o bliskość, o chwile spędzone razem, o wspólne rozmowy i wygłupy, a jednak coraz częściej spotykam się z zamkniętymi drzwiami do jej serca...
Mam dość samotności
Nie potrafię już znieść samotności, która tak brutalnie wszczepiła się w moje życie. Pragnę przecież jedynie dotknąć, przytulić i poczuć, że jesteśmy razem, że nasza więź wciąż istnieje. Próbowałem rozmawiać z nią o tym, ale niestety, wtedy zawsze jest jakaś wymówka, jakiś powód, by unikać rozmowy.
Czasem zastanawiam się, czy to może być wynik zmęczenia, czy może jakiś inny problem, którego nie jestem w stanie zauważyć.
Chciałbym tak bardzo jej pomóc, ale czuję się jakby moje starania były niezauważalne. I to właśnie ten brak komunikacji, ta cisza, która rozciąga się między nami, jest dla mnie tak bolesna.
Nie chcę wierzyć, że nasza miłość umarła. Mam nadzieję, że jest to tylko jakiś czasowy kryzys, który uda nam się razem przezwyciężyć. Ale aby to zrobić, musimy razem zasiąść do rozmowy, musimy otworzyć nasze serca i wyjść naprzeciw sobie. Chcę wierzyć, że to możliwe... Tylko jak zacząć ze sobą rozmawiać? Proszę, pomóżcie!
Załamany Tomek