"Znalazłem kota na ulicy. Uratowanie mu życia było najlepszą decyzją, jaką mogłem wtedy podjąć"

"Znalazłem kota na ulicy. Uratowanie mu życia było najlepszą decyzją, jaką mogłem wtedy podjąć"

"Znalazłem kota na ulicy. Uratowanie mu życia było najlepszą decyzją, jaką mogłem wtedy podjąć"

Canva

„Po śmierci żony moje życie zupełnie straciło sens. Dzieciaki od dawna mieszkają za granicą i nie mają czasu, żeby mnie odwiedzać. Koledzy już też odeszli i zostałem sam jak palec. Miałem w głowie naprawdę czarne myśli i planowałem je zrealizować, ale po drodze spotkałem bezdomnego kota. Uratowanie mu życia było najlepszą decyzją, jaką mogłem wtedy podjąć”.

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Popadłem w depresję

Choć dawniej byłem wesołkiem, popadłem w depresję i nie widziałem już wyjścia. Moja żona odeszła, a wraz z jej śmiercią zniknął sens mojego życia. Elżbieta była złotą kobietą, potrafiła rozjaśnić nawet najbardziej pochmurny dzień. Kiedyś czytałem, że to mężczyźni żyją krócej, ale jak widać — los chciał inaczej.

Jej śmierć była dla mnie strasznym ciosem, zwłaszcza że od dawna nasze dzieciaki mieszkają za granicą. Robią tam karierę i zupełnie zapomnieli o staruszkach. Nie mają nawet czasu, żeby mnie odwiedzić. Ostatni raz byli w Polsce dwa lata temu, na pogrzebie mojej żony. Sam nie wiem, czy wyrządziłem im w przeszłości jakąś krzywdę. Raczej bym nie powiedział, zawsze dbałem o to, żeby synowie mieli co na siebie włożyć i nie czuli się głodni. Dużo pracowałem, przez co nie zawsze miałem wystarczająco czasu dla rodziny, co wpłynęło na to, że oddaliliśmy się od siebie.

Gdy przeszedłem na emeryturę, zapisałem się do kółka szachowego dla seniorów, gdzie poznałem dwóch wspaniałych kolegów. Niestety oni też już nie żyją. Wszyscy mnie opuścili i zostałem sam jak palec. Popadłem w depresję, a w głowie stworzyłem najczarniejszy z możliwych scenariuszy.

Smutny starszy mężczyzna siedzący na fotelu Canva

Planowałem zrealizować czarny scenariusz

Choć wstyd mi o tym pisać, chciałem ze sobą skończyć. Wszystko miałem zaplanowane. Po drodze spotkałem bezdomnego kota. Miauczał jak oszalały, ocierając się o nogawkę moich spodni. Początkowo zacząłem go odganiać, ale po chwili zrobiło mi się go szkoda.

Chudzina, pewnie nic nie jadł od tygodni

- pomyślałem, spoglądając na niego i postanowiłem, że kupię mu karmę w pobliskim spożywczaku i pójdę w swoją stronę zrobić to, co zamierzałem. Pech chciał, że sklep był akurat zamknięty, a ten kot ciągle za mną szedł. Wziąłem go na ręce i zabrałem do domu.

Niosąc go przy sercu, słyszałem ciche mruczenie i czułem, jak wypełnia mnie ciepło i miłość — uczucia, których tak bardzo mi brakowało. Uratowałem tego kota, a on uratował mnie. Poważnie! Codziennie zachwyca mnie swoimi pomysłami. Pal licho, że firanki pozaciągane, a skórzana sofa cała podrapana. Znów mam dla kogo żyć!

Józef

Tomasz Lis biega z psem w upały. Zobacz, jak Luter urósł w ciągu kilku miesięcy!
Źródło: Instagram.com/tomaszlis_official
Reklama
Reklama