"Pojechałam z koleżanką do sanatorium. Jak ona mogła mi coś takiego powiedzieć?"

"Pojechałam z koleżanką do sanatorium. Jak ona mogła mi coś takiego powiedzieć?"

"Pojechałam z koleżanką do sanatorium. Jak ona mogła mi coś takiego powiedzieć?"

Canva

"Mam taką zasadę, że co roku zawsze sama jeżdżę do sanatorium i staram się o pokój jednoosobowy. Ludzie są bardzo różni i dziwnie się zachowują i każdy ma tam jakieś swoje. Tym razem jednak zrobiłam wyjątek i na prośbę koleżanki pojechałyśmy razem. Dzisiaj strasznie tego żałuję".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Po śmierci męża co roku jeżdżę do sanatorium

Mój mąż zmarł 10 lat temu w wieku 65 lat — świeć panie nad jego duszą. Niestety, Albert miał dużo chorób i o siebie nie dbał. Cierpiał na otyłość, problemy z sercem i cukrzycę, ale nic sobie z tego nie robił. Wreszcie, nagle gorzej się poczuł i dostał zawału serca. 3 dni w szpitalu i zgon. Bardzo to przeżyłam i postanowiłam raz na zawsze zmienić swoje życie. Przeszłam na dietę i zaczęłam chodzić na siłownię. Trochę dziwnie się tam czułam, bo sami młodzi ludzie i ja taka stara tam. No, ale przecież to wszystko dla zdrowia, więc schowałam wstyd do kieszeni.

W celu zadbania o zdrowie postanowiłam zacząć jeździć po sanatoriach. Co najmniej raz w roku jeździłam na NFZ w góry lub nad morze. A jak się udawało załatwić skierowanie, to nawet i dwa razy.

Zawsze miałam też taką zasadę, że jeździłam sama. Nie zrozumcie mnie źle — ja lubię ludzi, ale już kilka razy nie było pokojów jednoosobowych i musiałam się użerać z jakimiś ludźmi, którzy nie umieli się zachować, chrapali i bardzo brudzili. Ja jednak jestem tak nauczona, że staram się dbać o siebie i przestrzeń wokół mnie i jestem przyzwyczajona do pewnych standardów.

Smutna starsza pani w okularach Canva

Pojechałam do sanatorium z koleżanką

Ostatni mój wyjazd był jednak inny, a wszystko to za sprawą mojej koleżanki Krystyny. Krystyna zapytała mnie, czy mogłaby ze mną pojechać, bo ona nigdy nie była w sanatorium, a sama jechać nie chce. Miałem pewne opory przed tym, żeby się zgodzić. Nie da się ukryć, że Krystyna była typem narzekającej marudy, ale mi obiecała, że będzie się zachować inaczej. W końcu się zgodziłam.

Jeszcze w drodze było okej. Widziałam, że chce pogrymasić, ale się wstrzymywała. Niestety, ale tylko do czasu. Po przyjeździe do hotelu, to dopiero się zaczęła ostra jazda, jak to mówią młodzi ludzie.

Ciągle tylko: to się nie podoba, tamto się nie podoba, to źle i tamto też. Ciężko z taką osobą wytrzymać jeden dzień, a tu musiałam cały turnus. No nic, jakoś próbowałam, a to ją rozweselić, a to coś miłego porobić, ale ta się obraziła i ciągle narzekanie.

W końcu już nie wytrzymałam i tak jej mówię.

Krysia, ty weź mi coś miłego powiedz.

Krystyna tak dziwnie na mnie spojrzała z góry, krzywo się do mnie uśmiechnęła i odpowiedziała. Jej słowa do tej pory słyszę w swojej głowie.

Przy Tobie to ja tylko płakać mogę.

Już mi się tak przykro zrobiło, że ja zaczęłam płakać. To był okropny czas w tym sanatorium. Już nigdy więcej nie wezmę żadnej koleżanki ze sobą. Dziewczyny, dlaczego wy aż tak narzekacie?

Wiesława

Małgorzata Socha pokazała mamę: "Jak starsza siostra. Ale podobna" - piszą fani. Zobacz.
Źródło: www.instagram.com/malgosia_socha/
Reklama
Reklama