"Mogę myć głowę raz na tydzień i prać dwa razy w tygodniu. Ale to nie wszystko"

"Mogę myć głowę raz na tydzień i prać dwa razy w tygodniu. Ale to nie wszystko"

"Mogę myć głowę raz na tydzień i prać dwa razy w tygodniu. Ale to nie wszystko"

canva,,com

"Nic mi w tym domu nie wolno. Naprawdę ja mam wrażenie, że za chwilę będę musiała tą samą wodą płukać usta po myciu zębów i jeszcze podlewać kwiaty. Zresztą wodę po myciu naczyń też już wykorzystuję ponownie i choć na początku wydawało mi się to dobrym rozwiązaniem, to teraz już myślę, że to gruba przesada. Tak się nie da żyć i ja naprawdę mam już tego dość".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Zaczęło się niewinnie

Postanowiliśmy z mężem, że trzeba zacząć oszczędzać. Rachunki systematycznie rosły, choć zużycie mediów mieliśmy wciąż na tym samym poziomie.

Za wodę płaciliśmy blisko 600 zł co dwa miesiące, to przecież ogromna kwota.

Stwierdziliśmy, że zaczniemy od drobnych zmian. Od zakręcania wody podczas mycia zębów i kupienia wodooszczędnej pralki.

Ale to całe oszczędzanie szybko wymknęło się mojemu mężowi spod kontroli. Mamy małe dzieci, które brudzą mnóstwo ubrań, ale prać mogę tylko dwa razy w tygodniu. Wodą od płukania zębów po myciu podlewam kwiaty, co wcale nie jest dla nich dobre.

A spłuczka w toalecie od kilku miesięcy jest nieużywana, bo ubikację przelewamy wodą po myciu naczyń.

Nawet głowy nie mogę być kiedy chcę

Mąż stwierdził, że jak umyję głowę raz w tygodniu, to mi wystarczy. Chyba że chcę do tego wykorzystać miskę wody, którą każdy z nas ma w przydziale na codzienną, wieczorną kąpiel.

Bo dodać muszę, że myjemy się w misce. Taka mała ilość wody i tak nie zapełniłaby nawet dna w wannie.

Czasem myślę, że już niczego więcej w temacie oszczędzania wymyślić się nie da, ale chwilę później mój mąż wpada na jakiś swój kolejny, genialny pomysł.

Ja się czuję, jakbym żyła w średniowieczu, a przecież mamy czasy, kiedy każdego powinno być stać na w miarę komfortowe życie.

kobieta myje włosy canva.com

Nie w naszym domu

My już nawet nie przyjmujemy gości, bo mężowi szkoda łyżeczki kawy i szklanki wody. A jeszcze może ktoś by chciał tę kawę posłodzić, to dopiero by była strata.

Najgorsze, a zarazem najdziwniejsze jest to, że choć tak mocno zaciskamy pasa, wcale tego nie widać po naszym budżecie domowym.

Przecież powinniśmy co miesiąc coś zaoszczędzić, a cały budżet i tak jest przepalany i ja kompletnie nie wiem na co.

Ale to mąż zawsze tego pilnował i gdy zaproponowałam, że zrobię nam choć raz szczegółową rozpiskę, żeby sprawdzić, o co w tym wszystkim chodzi, nie pozwolił mi na to.

Moje pieniądze trafiają również na konto męża. Ja nie dostaję do ręki nic, bo nie operuję jego kartą.

Nie pozwalam sobie na żadne przyjemności. Oszczędzam na kosmetykach i ubraniach. Nie chcę kupować markowych ciuchów, ale fajnie byłoby czasem przynieść do domu coś nowego.

Kocham męża, ale ta jego chorobliwa oszczędność wprawia mnie w zły nastrój. Denerwuje mnie, że muszę sobie wszystkiego zabraniać, chociaż przecież zarabiam pieniądze. Myślę przez to o rozstaniu, bo tutaj, we własnym domu czuję się jak więzień.

Marta

Karolina Gilon przedłużyła włosy! W 1 dzień przeobraziła się z brzydkiego kaczątka w łabędzia! Zobacz!
Reklama
Reklama