"Chciałam sprzedać wózek po dziecku... ale niektórzy szukali ludzi o dobrym sercu, a nie za piniondze"

"Chciałam sprzedać wózek po dziecku... ale niektórzy szukali ludzi o dobrym sercu, a nie za piniondze"

"Chciałam sprzedać wózek po dziecku... ale niektórzy szukali ludzi o dobrym sercu, a nie za piniondze"

Canva

"Wystawiłam na portalu ogłoszeniowym wózek po swoich dzieciach, za jakiś niewielki ułamek wartości. To był naprawdę fajny wózek, z tych polecanych, jeszcze niejednemu dziecku mógł posłużyć, ale akurat w rodzinie i wśród znajomych nikt się nie szykował do macierzyństwa... Wystawiłam go więc za niewiele, bo chciałam szybko przekazać go dalej... i to był mój błąd! Co ja się naczytałam i nasłuchałam, ile razy umawiałam się, a druga strona mnie wystawiała... Lecz królową balu była niewątpliwie jedna pani. Po tym, co mi napisała... Nigdy więcej. To nie ma moje nerwy".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Chciałam sprzedać wózek po swoich dzieciach

Jestem osobą, która nie marnuje rzeczy. Jeżeli są jeszcze w dobrym albo bardzo dobrym stanie, nie wystawiam ich na śmietnik, tylko próbuję sprzedać chociaż za niewielką część wkładu, jaki ja za nie zapłaciłam. Zazwyczaj to działało.

Po córkach miałam fajny wózek. Markowy, z gondolą i spacerówką, z opcją wpięcia fotelika. Niezniszczony, bo dbaliśmy o swoje rzeczy. Był nowy, gdy go kupowaliśmy, i służył nam przez 5 lat. Myślałam, że przekażę go dalej po znajomości, ale akurat nikt nie był w takiej potrzebie.

Wystawiłam go więc w popularnym serwisie ogłoszeniowym. W ogłoszeniu był rzetelny opis i niewielka cena, symboliczna w porównaniu z tym, ile kosztował... Wydawało mi się to uczciwe. Był całkowicie sprawny, ale trzeba było zdjąć pokrowce i go wyprać we własnym zakresie. Nie problem, ale trochę czasu zajmuje. Zrobiłam też mnóstwo zdjęć z każdej strony.

kobieta odwrócona plecami prowadzi wózek z dzieckiem zdjęcie ilustrujące/Canva

Potencjalni zainteresowani podzielili się na kilka grup

Wtedy się zaczęło... Pierwsze zgłoszenia od osób, które chcą rezerwować na kilka dni. Na tym zazwyczaj kontakt się urywał, bo przestawali odpisywać.

Potem maile od osób, które umawiały się na odbiór i zadawały milion pytań, ale to też kończyło się fiaskiem. Z 4 osób, które się tak umówiły, żadna nie przyszła.

Kolejna grupa to matki, które muszą mieć wszystko wymierzone co do centymetra i zważone w każdej konfiguracji. Bo nie wiedzą, czy im wejdzie do auta albo czy go wniosą na półpiętro same.

Dżizas. Nie muszę dodawać, jak się to kończyło. Centymetr w tę lub we w tę za mało/za dużo i po sprawie.

Nie wytrzymałam, gdy napisała do mnie jedna kobieta. To był hit!

Jednak antynagrodę za fatalnie pojętą "przedsiębiorczość" zgarnia jedna kobieta. SMS od niej wbił mnie w fotel:

Witam, szukam wózka, żeby był sprawny i z tym no, koszem na dole. Ja za żadne piniondze nie kupie, bo mnie na to nie stać, bo nie pracuję i mam dziecko małe. Pani na pewno ma dobre serce i mnie zrozumie, jak kobieta kobietę, że to niezbendne, i da mi ten wózek. Kiedy mogę przyjechać po odbiór?

Nie dowierzałam... Co to w ogóle za zagrywka o dobrym sercu? WOW! Może ona myśli, że przegląda kategorię "Oddam za darmo"? Hmm... Odpisałam pani grzecznie:

Dzień dobry, czy to nie pomyłka? Nie wystawiałam wózka za darmo. Cena podana w ogłoszeniu jest symboliczna na zachętę. Pozdrawiam i zapraszam.

Po chwili przyszedł kolejny SMS:

Pani mnie nie zrozumiala. Jest pani bez serca. Ale Karma wraca. Żegnam i nie pozdrawiam

No wiecie?! O co chodzi z tymi wózkami, że to taki ciężki temat? Nie spodziewałam się... Po tej akcji zdjęłam ogłoszenie z wózkiem, bo zupełnie mi się odechciało... To nie na moje nerwy.

Marta

Dagmara Kaźmierska już wybrała wózek dla wnuka. Żaden celebryta takiego nie miał! Zobacz.
Źródło: www.instagram.com/queen_of_life_77/
Reklama
Reklama