"Po porodzie siedziałam 4 lata! Tylko inna kobieta jest w stanie to zrozumieć"

"Po porodzie siedziałam 4 lata! Tylko inna kobieta jest w stanie to zrozumieć"

"Po porodzie siedziałam 4 lata! Tylko inna kobieta jest w stanie to zrozumieć"

Canva

"- Ile siedziałaś? - zapytała mnie ostatnio Agata, moja nowa sąsiadka. - Cztery lata, a ty? - odpowiedziałam, odbijając pytanie. - Ja dwa... Ale też bywało ciężko - westchnęła. Po czym pokiwałyśmy ze zrozumieniem głowami i się roześmiałyśmy. Potem spojrzałam na zegarek i powiedziałam, że muszę iść do domu. Za chwilę miał wrócić mój mąż z Tymkiem i Basią, sprawcami całego zamieszania, przez których cztery ostatnie lata spędziłam, siedząc w domu. Choć z siedzeniem niewiele to miało wspólnego..."

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Po porodzie siedziałam całe cztery lata

Gdy zaszłam w pierwszą ciążę, nawet w połowie nie miałam pojęcia, co mnie czeka. Rzeczywistość okazała się trudniejsza, niż się spodziewałam. Los zadrwił sobie też z moich planów.

Myślałam, że po roku urlopu macierzyńskiego wrócę do pracy. Jednak nie było mi to dane, a sam osławiony "urlop" macierzyński tyle wspólnego miał z urlopem, co krzesło elektryczne ze zwykłym krzesłem.

Siedziałam cztery lata. To były długie, ale zarazem cudowne cztery lata spędzone w domowym zaciszu, choć z jako takim siedzeniem miały bardzo mało wspólnego.

Gdy urodził się Tymek, z zadbanej kobiety szybko przeistoczyłam się w smętną istotę, która spała co najwyżej trzy razy na dobę po dwie godziny, stała się chodzącym dystrybutorem mleka i zamiennikiem huśtawki elektrycznej.

Spanie, przewijanie, karmienie i tak w kółko, przy akompaniamencie odgłosów wydobywających się z głębi Tymka. Moje ręce trochę odpoczęły, gdy wpadłam na genialny pomysł i zakupiłam najtańsze sosnowe bieguny do łóżeczka - po części odpadła mi chociaż rola huśtawki.

Jak wygląda tzw. siedzenie w domu z dziećmi

Kawę piłam zawsze zimną i w biegu. Przy ogarnianiu małego dziecka naprawdę nie zostaje zbyt wiele czasu, żeby posiedzieć...

Szkoda, że młodych matek nikt nie uprzedza, że początki mogą być trudne i wymagają cierpliwości, organizacji... Mnie na szczęście pomagał mój mąż. I jego wsparcie pomogło mi przetrwać najtrudniejszych momentach...

Dzięki temu po roku zdecydowaliśmy się na drugie dziecko i dopiero przy Basi zrozumiałam, jak bardzo brakowało mi doświadczenia i że głównie to było przyczyną moich odczuć. Choć wielu rzeczy też musiałam się uczyć od nowa, bo Basia okazała się zupełnie inna niż jej o rok starszy brat.

Ale dwójka dzieci na raz w domu to też ogrom obowiązków, zwłaszcza gdy się chce być jak najlepszą matką. Nawet gdy się ma wspierającego i cudownego męża, który potrafi wstać w nocy do dziecka, umyć małemu podwozie pod kranem i zmienić pieluszkę.

Przykre, że młodych mam, które "siedzą" w domu, tak bardzo się nie docenia. To jest prawdziwa orka i harówka, nie leżenie na kanapie z nogami w górze... Wychowanie małego człowieka to BARDZO ważna i niełatwa sprawa, a czym skorupka za młodu...

A jeśli masz trochę więcej ambicji i chcesz sama zarabiać pieniądze, to przy odrobinie wolnego czasu dowalisz sobie jeszcze jakąś zdalną pracę... Wtedy to już naprawdę można "posiedzieć" i "odpocząć"!

Moja sąsiadka, Agata, świetnie mnie rozumie. Też siedziała

Czasem czujesz się w tym wszystkim jak w więzieniu, nawet gdy kochasz swoją rodzinę, dzieci. Jesteś uwiązana do miliona obowiązków i czujesz presję, by być idealną matką, bo od Ciebie zależy czyjaś przyszłość. Doskonale rozumie to moja sąsiadka, Agata.

Wprowadziła się niedawno do klatki obok i czasami wpadamy na siebie na dole albo w osiedlowym sklepiku. Zaprzyjaźniłyśmy się dość mocno, daję jej też ciuchy po mojej Basi. Wspólne doświadczenia i poczucie humoru bardzo nas zbliżyły. Ona też nasłuchała się od teściowej, że nic nie robi.

Agata ma dwuletnią dziewczynkę i też postanowiła skorzystać z urlopu wychowawczego. Ja niedawno wróciłam do pracy i dopiero znów czuję, że żyję! Znów nabrałam wiatru w żagle, mogąc w końcu spędzić dzień z kimś pełnoletnim...

Ile siedziałaś?

- zapytała mnie ostatnio Agata.

Cztery lata, a ty?

- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i odbiłam pytanie.

Ja dwa... Ale też było ciężko.

- westchnęła. Po czym pokiwałyśmy ze zrozumieniem głowami i się roześmiałyśmy.

Potem spojrzałam na zegarek i powiedziałam, że muszę iść do domu. Za chwilę miał wrócić mój mąż z Tymkiem i Basią, moimi kochanymi i najwspanialszymi sprawcami całego zamieszania, przez których cztery ostatnie lata spędziłam, siedząc w domu. Ale gdybym ponownie stanęła przed takim wyborem, zrobiłabym to jeszcze raz, bo warto.

Ewa

Miała pilnować wnuka, a przypilnowała zięcia... Gdy 32-latka leżała w śpiączce, do akcji wkroczyła teściowa! Zobacz galerię!
Reklama
Reklama