"Zbudowałem żonie piękny dom, a ona wróciła do miasta. Taka niewdzięczność nie mieści mi się w głowie!"

"Zbudowałem żonie piękny dom, a ona wróciła do miasta. Taka niewdzięczność nie mieści mi się w głowie!"

"Zbudowałem żonie piękny dom, a ona wróciła do miasta. Taka niewdzięczność nie mieści mi się w głowie!"

canva.com

"Tyram jak wół, żeby moja rodzina miała wszystko, co najlepsze. Uważam, że moja żona i córka mają złote życie! Ciuchy, kosmetyki, wakacje, restauracje... Rok temu udało mi się spełnić nasze wspólne – jak mi się wydawało – marzenie i wprowadziliśmy się do pięknego domu z wielkim ogrodem. Osobiście czuwałem nad projektem, a potem jeździłem codziennie na budowę, żeby nadzorować fachowców. Efekt finalny powala, wszyscy znajomi zazdroszczą nam tej, jak mówią półżartem, rezydencji. Ale co z tego, skoro po kilku miesiącach mieszkania w nowym domu moja żona z dnia na dzień postanowiła wrócić na stare śmieci, czyli do miasta! Zabrała córkę i tyle je widziałem..."

Reklama

*Publikujemy list naszego czytelnika.

Już w dzieciństwie marzyłem o wielkim domu

Zawsze chciałem mieszkać w domu. Mieszkanie, nawet najpiękniejszy i wielki apartament, to jednak jest co innego. Pragnąłem większej niezależności i poczucia bycia całkowicie na swoim. Jako dziecko gnieździłem się z rodzicami i rodzeństwem w malutkim mieszkanku w centrum miasta. Zawsze brakowało mi własnego kąta, przestrzeni i bliskości zieleni. Już wtedy wiedziałem, że kiedy będę dorosły, zrobię wszystko, żeby zamieszkać we własnym domu, najlepiej tuż pod lasem.

Z Mają, moją żoną, poznaliśmy się siedem lat temu. Od pięciu lat jesteśmy małżeństwem, mamy 4-letnią córeczkę Liliankę. Wydawało mi się, że z żoną łączy nas spojrzenie na świat i charakter. Oboje jesteśmy ambitni, mierzymy wysoko, chcemy od życia czegoś więcej. Przed urodzeniem Lilianki Maja pracowała niemal tak dużo jak ja, ale po pojawieniu się na świecie córki uznaliśmy, że żona skupi się na opiece nad małą i domem. Moje zarobki są na szczęście wystarczające, żebyśmy mogli żyć na odpowiednim poziomie.

O przeprowadzce do własnego domu rozmawialiśmy już od kilku lat. Fakt, to ja byłem zawsze bardziej entuzjastycznie nastawiony do pomysłu, Maja miała swoje zastrzeżenia, ale wierzyłem, że kiedy zobaczy to małe królestwo, które dla niej i Lili wybudowałem, będzie zachwycona i wszelkie wątpliwości odejdą w niepamięć.

Żona zaczęła narzekać już parę tygodni po przeprowadzce

Na początku rzeczywiście bardzo jej się podobało. Kiedy ma się małe dziecko, możliwość spędzania nieograniczonego czasu we własnym, bezpiecznym ogrodzie, jest bezcenna. Kupiliśmy psa, planowaliśmy basen... Czego można chcieć więcej?

Okazuje się, że nawet w takim raju znajdzie się ktoś niezadowolony. W przypadku naszej rodziny była to moja żona. Już chyba po dwóch miesiącach zaczęła uskarżać się na samotność, kłopotliwe dojazdy do miasta, nudę. Przyznaję, dom nie znajduje się tuż pod miastem. Dojazd zajmuje około godziny, ale nie uważam, żeby przy dwóch samochodach to był problem!

Dom, widok na drzwi wejściowe canva.com

Co do samotności, to Maja po prostu nie miała jeszcze szansy nawiązać żadnych nowych znajomości. To nie tak, że mieszkamy na pustkowiu. W naszej miejscowości jest sporo nowych domów, prędzej czy później zaprzyjaźniłaby się z kimś z okolicy. Jej koleżanki "z miasta" też nas czasem odwiedzały, choć zawsze narzekały, że strasznie dużo czasu zajmuje dotarcie do naszego domu... Coś czuję, że to one pierwsze zaczęły Maję podburzać!

Po prostu mnie zostawiła... Niewdzięczna!

Kilka razy rozmawialiśmy o wątpliwościach żony. Tłumaczyłem jej, że to nowa sytuacja, że przywyknie i będzie zachwycona mieszkaniem na spokojnej wsi. Ale ona nie chciała mnie słuchać. Groziła, że weźmie Liliankę i wróci do miasta. Nie wierzyłem, bo jak ona sobie to wyobrażała? Będziemy żyć na dwa domy?

Ale stało się! Pewnego dnia wróciłem wieczorem z pracy i w pustym domu znalazłem kartkę z wyjaśnieniem, że Maja już nie daje rady tak funkcjonować i wraca do starego mieszkania (właśnie skończył się w nim remont, czekaliśmy na najemców). Byłem zszokowany, ale myślałem, że szybko pójdzie po rozum do głowy i wróci. Tymczasem minął już czwarty miesiąc, a ja nadal jestem tu sam...

Naprawdę nie wiem, co poszło nie tak. Byliśmy tacy szczęśliwi.

Dariusz

Rafał Maślak kupił nowoczesny dom z dużym ogrodem! Okna aż po sam sufit! Robią wrażenie? Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama