"Najpierw poprosił mnie do tańca, a potem. Nie, nie został moim mężem"

"Najpierw poprosił mnie do tańca, a potem. Nie, nie został moim mężem"

"Najpierw poprosił mnie do tańca, a potem. Nie, nie został moim mężem"

Canva

"Jestem prawdziwą romantyczką, dlatego zawsze sobie wyobrażałam, że pewnego dnia spotkam księcia, który zostanie moim mężem i który zostanie ojcem moich dzieci. Niestety, trudno znaleźć księcia na środku ulicy, dlatego zaczęłam chodzić na randki w ciemno. Gdy już myślałam, że spotkałam tego jedynego księcia, doszło do fatalnej tragedii".

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Chętnie chodziłam na randki w ciemno

Nie ukrywam, że gdy skończyłam 30 rok życia i nadal nie znalazłam sobie męża, zaczęłam się niepokoić. Przecież od zawsze marzyłam, żeby kochać i być kochaną, żeby w moim życiu pojawił się ktoś, kto sprawi, że wreszcie będę szczęśliwą i spełnioną pod każdym kątem kobietą.

Niestety, żaden z mężczyzn, którego spotkałam, nie spełniał tych kryteriów. Z żadnym nie czułam tego porozumienia dusz, które tak bardzo pragnęłam.

W końcu postanowiłam to jakoś zmienić i zawalczyć o zmianę tego stanu rzeczy. Zaczęłam chodzić na różnego rodzaju randki w ciemno. Początki były dość trudne, bo nawet, gdy dochodziło do spotkania, to jakoś brakowało porozumienia. Na tych wszystkich spotkaniach nie znalazłam tego, co szukałam — prawdziwej miłości.

W pewnym momencie swojego życia i poszukiwań natrafiłam na taneczne randki. Tutaj wyglądało to zupełnie inaczej. Każdy był w karnawałowej masce, która skutecznie maskowała jego rysy twarzy. Grała muzyka, a Panowie prosili do tańca Panie. Z każdą kobietą Pan mógł zatańczyć do trzech piosenek. To dopasowanie w tańcu miało świadczyć o podobnym flow w życiu. Kolejnym etapem było wybieranie np. Pan z numerem 1 wybierał Panią z numerem 3 i pisał do niej list, w którym opisywał, w jaki sposób mu się z nią tańczyło.

Kobieta tańczy z mężczyzną Canva

Jeden z mężczyzn szczególnie przypadł mi do gustu

W pewnym momencie do tańca poprosił mnie Pan z numerem 7 i to zdecydowanie była szczęśliwa 7. Gdy czułem jego silne dłonie na moich plecach i taki męski zapach, aż coś się we mnie budziło... W tańcu szaleliśmy, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni i tak jakby idealnie dopasowani. Każdy wspólny ruch wychodził nam symultanicznie, każda emocja odczuwana była najmniejszą cząstką naszych ciał. Nigdy wcześniej jeszcze nie czułam takich emocji, takiego żaru namiętnych uczuć, które ogarnęły mnie naprawdę dogłębnie. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały, a ja mimo maski zobaczyłam w jego oczach prawdziwy ogień.

Kolejnym etapem były wspomniane listy. Ja napisałam list oczywiście do Pana nr 7 i okazało się, że on napisał do mnie. W tym krótkim liście opisał, że nigdy wcześniej w żadnym tańcu nie czuł aż takich emocji...

Organizatorzy pozwolili nam wymienić się kontaktami (mailami, które raczej każdy zakładał w celu randkowania, więc nie zawierały one prawdziwych danych). Ja nazwałam się w mailu Julia — ta, która szuka swojego Romeo, a on... właśnie miał pseudonim Romeo.

Pisało nam się świetnie i byłam przekonana, że spotkanie doprowadzi nas prosto do miłosnego końca, którym będzie romantyczny ślub w Paryżu. Gdy przyjechałam na miejsce, cała drżałam. On już tam czekał z kwiatem w ręku, odwrócił się i szczęka opadła mi ze zdziwienia. JAK TO SIĘ STAŁO?!

To był mój rodzony brat!

Aleksandra

Agnieszka ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" ostro o sobie: "Widzę mój błąd, że dałam siebie na tacy". Zobacz, jak rozwijał się ich związek!
Źródło: Facebook.com/slubodpierwszegowejrzeniaTVN
Reklama
Reklama