"Poleciałam z narzeczonym na wakacje. Nie spodziewałam się, że tak się skończą"

"Poleciałam z narzeczonym na wakacje. Nie spodziewałam się, że tak się skończą"

"Poleciałam z narzeczonym na wakacje. Nie spodziewałam się, że tak się skończą"

canva.com

"Znam Bartka od 3 lat. Po tak długim czasie w moim odczuciu można już kogoś poznać na tyle, żeby wiedzieć, czy chce się z nim być do końca życia, czy niekoniecznie. Nie zastanawiałam się więc długo, kiedy Bartek mi się oświadczył. Przyjęłam pierścionek - piękny z resztą - i od razu zaczęliśmy planować ślub. Chcieliśmy też zorganizować podróż poślubną, ale uznaliśmy, że w tym terminie żadne z nas nie dostanie urlopu, wyjechaliśmy więc wcześniej i wiem, że to może dziwnie zabrzmi, ale to były nasze pierwsze, wspólne wakacje. Byłam bardzo pozytywnie do nich nastawiona, ale nie spodziewałam się, że skończą się właśnie tak".

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Miał być ślub i wesele też

Oj, miał! Jakie my mieliśmy plany, to naprawdę w głowie się nie mieści. Oboje lubimy zaszaleć w temacie organizacji imprez, więc postanowiliśmy, że nasze weselicho będzie takie, że wszyscy będą o nim mówić jeszcze przez kolejne miesiące po samej uroczystości.

Zdecydowaliśmy się na ślub po trzech latach od pierwszego spotkania. To była taka magiczna data, bo Bartek trafił z oświadczynami w naszą rocznicę.

Zgodziłam się oczywiście bez chwili namysłu, choć moje koleżanki były sceptycznie nastawione do tego pomysłu.

Ich zdaniem, skoro przez te wszystkie lata nie spędziliśmy razem nawet jednej, całej nocy, to wcale nie jest tak, że ja go tak super znam.

No dobra, ale przecież spotykaliśmy się na całe dnie. Sypialiśmy ze sobą, a to, że on później wracał do siebie, nie  ma żadnego znaczenia.

Koleżanki twierdziły, że to za mało

Wspominały mi, że po pierwsze, to ja nawet nie wiem, czy potrafię żyć z kimś pod jednym dachem dłużej niż jedną dobę. Faktycznie z żadnym mężczyzną nigdy nie mieszkałam.

A z Bartkiem nie byliśmy nawet razem na wakacjach.

Trochę takiej niepewności we mnie wlały, ale przecież z tak banalnego powodu nie będę rezygnować ze ślubu. A nie chciałam robić żadnych wielkich prób i godzić się na wspólne zamieszkanie na przykład na miesiąc czy dwa przed ślubem.

Okazja do próby jednak nadarzyła się sama, gdyż okazało się, że po ślubie żadne z nas nie dostanie urlopu i nie będziemy mogli wylecieć na podróż poślubną. Zdecydowaliśmy się więc na wycieczkę we wcześniejszym terminie.

mężczyzna i kobieta z walizkami canva.com

Ależ byłam nakręcona na ten wyjazd

Bartek z resztą też był zachwycony perspektywą wspólnego spędzenia aż 10 dni.

Polecieliśmy w miejsce tak piękne, że dech mi zapierało co chwilę na widok wszystkich okoliczności przyrody.

Ale pierwsza noc była trudna. Okazało się, że Bartek chrapie i to tak, że ja nie mogłam zmrużyć oka. Rano mnie przepraszał i mówił, że to przez zmęczenie, ale kolejna noc wyglądała tak samo.

W dodatku okazało się, że mój narzeczony ma kilka wstydliwych przyzwyczajeń, o których nie chcę tutaj pisać, ale bardzo mi one przeszkadzają.

Ponadto jego ciągła obecność zaczęła mnie denerwować już po 24 godzinach. Może ja naprawdę nie potrafię z nikim żyć?

Teraz bliscy mówią, że musimy się dotrzeć, ale ja po powrocie do domu zerwałam zaręczyny. Już nie widzę z tym mężczyźnie tego samego Bartka co wcześniej, a on też nie stara się o mnie walczyć. Także chyba to byłoby na tyle.

Joanna

Małgorzata Rozenek ruszyła na rodzinne wakacje! To nie będą zwykłe wakacje - Szwecję zwiedzą kamperem!
Źródło: instagram.com/m_rozenek
Reklama
Reklama