"Wywalili mnie z pracy, bo moje dzieci ciągle chorują... Czemu inne mamy nie mają takich problemów?"

"Wywalili mnie z pracy, bo moje dzieci ciągle chorują... Czemu inne mamy nie mają takich problemów?"

"Wywalili mnie z pracy, bo moje dzieci ciągle chorują... Czemu inne mamy nie mają takich problemów?"

Canva

"Jestem matką dwóch przedszkolaków. Starszy ma już 6 lat, młodszy 3 lata. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że chłopcy ciągle chorują... Jak nie jeden, to drugi. Zawsze musi być któryś w domu. Jak nie katar, to jakaś inna dziwna choroba, która szerzy się w przedszkolu. Z tego powodu pracodawca rozwiązał ze mną umowę... Przestaję już mieć nadzieję, że oni kiedykolwiek nabiorą odporności... Może powinnam zmienić im przedszkole?!"

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki.

Moje dzieci wiecznie coś łapią w przedszkolu

Moim mali synowie ciągle chorują i nie chodzą do przedszkola... Mam już tego serdecznie dość, bo nie sposób normalnie pracować, gdy kolejny dzień muszę zostać w domu z jednym z nich. Oczywiście, nigdy nie chorują jednocześnie. O nie, to byłoby za proste!

Zazwyczaj wygląda to tak, że przez tydzień zajmuję się jednym zarażonym dzieckiem, próbując się rozdwoić, bo przecież praca czeka. Później dwa dni obaj spędzają w przedszkolu, a ja nie śpię po nocach i nadrabiam zaległości... Po czym w domu ląduje drugi syn i zabawa zaczyna się od nowa. Po dwóch tygodniach w takim trybie jestem tak przemęczona, że w końcu i ja łapię od nich choróbsko, a zaraz potem mój mąż. I kółko się zamyka.

Trwa to całymi tygodniami. W tym roku dzielnie przechodzili do przedszkola cały wrzesień i połowę października. To naprawdę duży sukces! Nawet zaczęłam się cieszyć, że w końcu najgorszy okres minął i nabrali odporności...

Przedwczesna radość, bo już po Dniu Nauczyciela zaczęło się nasze coroczne rodeo... Czasem mam wrażenie, że oni nie uczęszczają do przedszkola, tylko do jakiegoś laboratorium mikrobiologicznego!
Lekarz bada pluszowego misia Canva

Przez to wszystko wywalili mnie z pracy

Ostatni cykl pt. ospa — grypa — zapalenie ucha — zapalenie oskrzeli, zajął nam 3,5 miesiąca nieobecności... Chłopcy byli w domu od połowy października aż do końca stycznia. Jedyny pozytyw to ten, że siedząc w domu, uniknęli wszawicy i owsików, które przeszły w międzyczasie przez grupę.

Zimą zaledwie kilka dni spędzili w przedszkolu... Nawet o spacerach na świeżym powietrzu nie było mowy, non stop z gorączką albo wysypką... Wychodziliśmy pojedynczo z tym zdrowym, gdy mąż wracał z pracy wieczorem i mógł zostać z tym chorym. No nie dało się inaczej.

Dla mnie skończyło się to tak, że wiosną pracodawca rozwiązał ze mną umowę, bo cierpiała na tym moja efektywność i ciągle nie dotrzymywałam terminów. Nawet home office nie pomogło... A ja dawałam z siebie wszystko, żeby uzupełniać braki nocami, gdy wreszcie miałam chwilę spokoju... Między robieniem okładów, dawaniem syropków, smarowaniem krost, nebulizacją trzy razy dziennie i innymi zabiegami wg wskazań lekarza, które pożerały mnóstwo cennego czasu.

Inne mamusie nie mają tego kłopotu

Inne mamy w moim otoczeniu nie mają takich problemów. Moja przyjaciółka śmieje się, że gdy ze mną rozmawia, to zawsze dowie się o jakiejś dziwnej przypadłości, o której istnieniu nie miała pojęcia. Ostatni nasz przebój to rumień zakaźny... Nawet teściowa nie wiedziała, co za czort?! Ja zresztą też, póki nie przeczytałam ogłoszenia w przedszkolu...

Nie wiem, co mam z tym zrobić. Próbowałam naprawdę różnych sposobów, żeby wzmocnić ich odporność. Bez skutku.

Zmienić przedszkole? Czekać, aż się w końcu wychorują? Już straciłam nadzieję, że przejdzie samo... Póki co dorabiam sprzedawaniem niepotrzebnych rzeczy z domu i naszych ciuchów, żeby chociaż trochę wspomóc męża i podreperować budżet. Ale na dłuższą metę to nie jest rozwiązanie...

Ola, mama Adasia i Franka

Przerażająca choroba Bartka Jędrzejaka. "Mama płakała i ja też płakałem" Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama