"Sąsiadka wodzi mnie na pokuszenie! A ja nie mogę się oprzeć"

"Sąsiadka wodzi mnie na pokuszenie! A ja nie mogę się oprzeć"

"Sąsiadka wodzi mnie na pokuszenie! A ja nie mogę się oprzeć"

canva.com

"Alina zamieszkała koło nas kilka miesięcy temu. Na początku tylko wymienialiśmy uprzejmości, ale z czasem nasze kontakty zaczęły się zacieśniać. Zaczęło się od awarii kranu w jej mieszkaniu – akurat byłem w domu, więc pomogłem uniknąć powodzi. Alina bardzo chciała mi się odwdzięczyć, ja się upierałem, że naprawdę nie trzeba, ale ona w końcu dopięła swego. Było to bardzo miłe, ale mimo wszystko sprzeczne z moimi zasadami. Niestety od tego czasu zdarza się to coraz częściej, a ja jestem tylko człowiekiem i po prostu nie mogę się powstrzymać!"

Reklama

*Publikujemy list naszego czytelnika.

Sąsiadka potrzebowała pomocy. Zareagowałem

Alina wprowadziła się do naszej kamienicy pod koniec zeszłego roku. Mamy tu tylko sześć mieszkań, więc takie zmiany nie przechodzą niezauważone, wiadomo. Od razu wydała mi się sympatyczna, kilka razy z nią rozmawiałem, a moja żona nawet poszła do niej na kawę – Alina jest towarzyska i często szuka pretekstu do dłuższej rozmowy, do spotkania.

Jednak kiedy pojawiła się w progu naszego mieszkania w mokrej koszulce, od razu wiedziałem, że to nie wymyślony powód, tylko poważna sytuacja. I miałem rację. Alina miała awarię kranu w kuchni! Od razu do niej pobiegłem i wspólnymi siłami udało nam się opanować tę szaloną fontannę. Alina najpierw z dziesięć razy mi podziękowała, a potem uparła się, że musi mi to choćby symbolicznie wynagrodzić.

Alina okazała się kusicielką!

Kiedy otworzyła szafkę, wiedziałem już, co się święci. Zrozumiałem, że słodkie zapachy, które pojawiły się w naszej kamienicy, od kiedy Alina się wprowadziła, nie były przypadkowe. Sąsiadka okazała się zapaloną cukierniczką! W szafce skrywały się szarlotka i babka drożdżowa, świeżutkie i pachnące NIEBIAŃSKO.

Sęk w tym, że ja od roku staram się nie jeść słodyczy. Zawsze miałem do nich ogromną słabość, no i skończyło się niespecjalnymi wynikami badać. Lekarz zaczął straszyć mnie stanem przedcukrzycowym, cholesterol też nie zachwycał... Stwierdziłem, że to już. Że pora się zatroszczyć o własne zdrowie.

Ale niestety – jak człowiek jest wygłodniały, to i wola jakby słabsza. Skusiłem się na szarlotkę, była re-we-la-cyj-na, babkę dostałem na wynos. Musiałem ukryć ją przed żoną! Marysia przejmuje się moim zdrowiem bardziej ode mnie i pilnuje, żebym trzymał bezcukrową dietę. Nie byłaby ze mnie dumna.

Od kiedy dałem się jej namówić pierwszy raz, nie mogę przestać

Jednak okazało się, że cukrowy skok w bok to nie był jednorazowy wybryk. Alina, widząc, jak bardzo smakowały mi jej wypieki, zaczęła przy każdej możliwej okazji wciskać mi kolejne! A to kawałeczek serniczka, bo "sąsiad taki zmęczony", a to kruche ciasteczka, bo pomogłem jej z niedomykającym się oknem...

Za każdym razem sobie powtarzam, że to już ostatni raz, że to się źle skończy. Ale na razie przegrywam. Liczę, że otrzeźwienie przyjdzie z kolejnymi badaniami, bo może się to wszystko skończyć naprawdę fatalnie!

Marek

Ta cukierniczka piecze torty, które wyglądają, jak żywe przedmioty! Niektóre strach dotknąć!
Źródło: instagram.com/nataliesideserf/
Reklama
Reklama