"Nie mam dzieci i w biurze zawsze jestem ostatnia przy wybieraniu terminu urlopu. Czuję się jak pracownica drugiej kategorii"

"Nie mam dzieci i w biurze zawsze jestem ostatnia przy wybieraniu terminu urlopu. Czuję się jak pracownica drugiej kategorii"

"Nie mam dzieci i w biurze zawsze jestem ostatnia przy wybieraniu terminu urlopu. Czuję się jak pracownica drugiej kategorii"

Canva.com

"Znowu jest zima i znowu nie mam szans pojechać na narty! Co roku mam ten sam problem: urlopy najpierw zaklepują sobie dzieciaci, a mnie zostają same nieciekawe terminy. Rozumiem, że szkoła ma swoje ferie i wakacje, ale przez takie zasady zostają mi narty w marcu, kiedy śniegu już często nie ma. To totalnie nie fair".

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki

W mojej firmie o terminach urlopu decydują dzieciaci!

Tak się złożyło, że w mojej obecnej pracy jestem jedyną osobą, która nie ma dzieci. Na co dzień nie jest to żaden problem, choć przyznaję, dyskusje o najmądrzejszych i najpiękniejszych pociechach trochę mnie męczą, ale w takich momentach po prostu zakładam słuchawki.

Kłopot pojawia się w momencie, kiedy mamy zaplanować urlopy. Szefowa prosi nas o wypełnienie tabelki na początku roku i dzięki temu mam popsuty humor już w styczniu! Nasza firma nie jest duża, pracuje w niej kilkanaście osób. Ale kiedy wszystkie  osoby "z pierwszeństwem" (czyli po prostu z dziećmi) zarezerwują sobie terminy wolnego, mnie zostają już same ochłapy!

Wiadomo, że szkoła rządzi się swoimi prawami i dzieciaki nie powinny opuszczać zajęć, żeby pojechać na wycieczkę. Ale z drugiej strony... Przecież nic by się nie stało, gdyby na ten tydzień czy dwa miały zwolnienie. Nie popadajmy w przesadę, to tylko szkoła.

A rodziców młodszych dzieci to już serio nie rozumiem. Przecież przedszkole nie jest obowiązkowe, nie ma tam kartkówek czy egzaminów. Dlaczego nie mogą pojechać gdzieś z dzieciakami we wrześniu czy w październiku? Muszą mi wszyscy blokować ten lipiec, sierpień i luty?

Smutna osoba w biurze Canva.com

Szefowa nie wie, jak wygląda życie poza jej bańką i daje mi dziwne rady

Próbowałam rozmawiać o tym z szefową. Powiedziałam jej, że czuję się dyskryminowana, bo nie mam dzieci. Że jestem jak pracownica drugiej kategorii. Naprawdę, wystarczająco się muszę nasłuchać o tym, że nie mam dzieci, od swoich rodziców! Czemu muszę przez to cierpieć też w pracy?

Szefowa mnie wysłuchała, ale w ogóle nie zrozumiała, w czym jest problem. Sama ma już dorosłe dzieci, więc nie musi brać ich pod uwagę w swoich wakacyjnych planach, ale wydaje jej się, że mnie powinno być obojętne, kiedy wyjadę.

Przecież lepiej jeździć w miesiącach poza sezonem! Mniej ludzi, taniej... Taka Azja w listopadzie – cudo! Albo Nowy Jork jesienią...

Tak, to jest właśnie podejście mojej szefowej. Azja, Nowy Jork, co jeszcze, Księżyc? Jej się wydaje, że wszyscy mają ochotę i pieniądze na takie wyprawy. A sama powinna wiedzieć najlepiej, ile zarabiamy! Ok, nie narzekam na pensję, wystarcza mi na życie, nie muszę zastanawiać się pod koniec miesiąca, za co zrobić zakupy. Ale na egzotyczne wakacje sporo brakuje.

Moje koleżanki i koledzy z pracy w ogóle nie zastanawiają się nad tym, czy pasuje mi taki układ. Nigdy nawet nie zapytali, czy to w porządku, że to oni najpierw rezerwują terminy urlopów. Mamy dobry kontakt, ale oni  traktują mnie czasem jak osobę z innej planety. Bo nie mam dzieci! Zakładają, że w związku z tym tylko imprezuję. Już zapomnieli, jak to jest? Że życie bez dzieci to też normalne życie?

Coraz częściej zastanawiam się, czy nie zmienić pracy. Może w jakiejś korporacji, gdzie pracują głównie bardzo młodzi ludzie, nie byłoby tego problemu? Jednak mimo wszystko lubię swoją firmę, lubię to, co robię. Mam świetny kontakt z klientami, często słyszę miłe słowa. Tylko czemu mam płacić za to tak wysoką cenę?

Monika

Joanna Jabłczyńska z sentymentem żegna wakacje... Gdzie aktorka urlopowała się w tym roku?
Źródło: instagram.com/joannajablczynska
Reklama
Reklama