"Rzuciłam partnera za namową koleżanki. To, co stało się potem, całkiem mnie zdruzgotało"

"Rzuciłam partnera za namową koleżanki. To, co stało się potem, całkiem mnie zdruzgotało"

"Rzuciłam partnera za namową koleżanki. To, co stało się potem, całkiem mnie zdruzgotało"

Canva

"Matko, jeszcze z nim jesteś? Kobieto, marnujesz sobie życie! Czy nie widzisz, jak on cię ciągnie w dół? Byłaś jeszcze niedawno kobietą z pasją, a teraz stałaś się kurą domową, zupełnie cię nie poznaję! – takie teksty słyszałam z ust Wioletty niemal codziennie. Zaczęłam patrzeć na Mariusza bardziej jak na kulę u nogi, niż jak na pełnoprawnego partnera i mężczyznę mojego życia. W końcu, pod namową koleżanki, rzuciłam go. To, co stało się dalej, jest jakąś farsą!"

Reklama

Przyjaciółka ze szkolnych lat

Wiolettę znałam jeszcze ze szkoły. Zawsze byłam wycofana, ona była duszą towarzystwa – piękna, dowcipna i trochę zadzierająca nosa. Schlebiało mi to, że ze wszystkich koleżanek w klasie wybrała sobie właśnie mnie. Nasza przyjaźń trwała latami – przetrwała szalony czas studiów i szukania pierwszych prac. Okazało się jednak, że nie jest w stanie przetrwać mojego pierwszego poważnego związku.

Mariusza poznałam w kinie. Poszłam akurat sama na seans, a on się przysiadł. Poczęstował mnie swoim popcornem i zagadał. Po filmie zaproponował kawę. Zgodziłam się. Od razu mi się spodobał. Przez kolejne tygodnie się spotykaliśmy, aż w końcu stwierdziliśmy wspólnie, że to to i zaczęliśmy szukać wspólnego mieszkania.

Kiedy przedstawiłam go Wioletce, była bardzo uprzejma, ale też zdystansowana. Sama w tym czasie niedawno skończyła związek. Nie komentowała zbyt wiele, na osobności też nic nie powiedziała oprócz tego, że Mariusz wydaje się być porządnym mężczyzną i że mi gratuluje.

Para kłóci się na kanapie Canva

Czy to już koniec miłości?

Mięły kolejne miesiące. Zamieszkaliśmy razem z Mariuszem. Na początku nasz związek był prawdziwą sielanką. Jednak, jak to bywa, z czasem coraz więcej rzeczy mi przeszkadzało. Często na spotkaniach z Wiolettą żaliłam się na Mariusza. A to, że znowu nie posprzątał po sobie, a to, że znowu się nie tak odezwał.

Wioletka na każde przewinienie Mariusza, nawet to najmniejsze, reagowała bardzo negatywnie. Za każdym razem twierdziła, że nie może uwierzyć, że jeszcze z nim jestem. Nakręcała mnie, żebym go zostawiła i że do mnie nie pasuje. To był mój pierwszy poważny związek, więc nie wiedziałam, jak to wszystko powinno wyglądać a Wiola – która miała dużo większe doświadczenie w tej materii niż ja – wydawała mi się świetnym źródłem informacji.

Po jakimś czasie takiego tłumaczenia stwierdziłam, że moja przyjaciółka ma rację. W końcu zna mnie jak nikt inny! A Mariusz, mimo że miły i poczciwy, tez ma swoje wady. Myślałam, że skoro Wiola uważa, że to nie jest mężczyzna dla mnie, widzi sytuację z szerszej perspektywy i chce dla mnie dobrze. Zerwałam więc z Mariuszem. Nie mógł w to uwierzyć. Powiedział, że przecież to normalne sprzeczki w każdym związku. Nie chciałam go słuchać. Cały następny tydzień przepłakałam w ramionach Wiolki, która mnie pocieszała i mówiła, że świetnie zrobiłam i że teraz zacznie się moje prawdziwe życie.

Kilka miesięcy później wracając z pracy weszłam do kawiarni, bo zaczęło padać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam przy jednym ze stolików obściskujących się Wiolkę i Mariusza! Przyjaciółka nic nie wspomniała, że się z kimś spotyka. Mówiła tylko, że ma ostatnio więcej pracy. Jak to zobaczyłam, oniemiałam! Nie miałam odwagi do nich podejść. Mój żołądek zamienił się w ciężką kulę, a oczy wypełniły łzy. Szybko wybiegłam. Nigdy nie zaufam już żadnej kobiecie!

Te siostry nie mogą bez siebie żyć. Śpią w jednym łóżku z mężem jednej z nich. Zobacz galerię!
Źródło: Instagram.com/brookeringg
Reklama
Reklama