"Nie cierpię zajmować się 6-miesięczną córką, dlatego wróciłam do pracy. Każdy nazywa mnie złą matką"

"Nie cierpię zajmować się 6-miesięczną córką, dlatego wróciłam do pracy. Każdy nazywa mnie złą matką"

"Nie cierpię zajmować się 6-miesięczną córką, dlatego wróciłam do pracy. Każdy nazywa mnie złą matką"

canva,com

"Mój mąż od zawsze marzył o dużej rodzinie, bo sam w takiej się wychowywał. Ja z kolei jestem jedynaczką, nigdy nie musiałam zmieniać pieluch młodszemu rodzeństwu i szczególnie nad tym nie ubolewałam. Rodzice mieli czas tylko dla mnie, rozpieszczali mnie i było mi z tym dobrze. Mateusza poznałam na studiach, zaiskrzyło i zostaliśmy parą. Ja od razu wyłożyłam karty na stół - nie śpieszy mi się do ślubu ani do bycia matką".

Reklama

Publikujemy list od naszej czytelniczki

"Nigdy nie czułam instynktu macierzyńskiego"

Ze ślubem czekałam do 30-tki i to nie dlatego, że nie mieliśmy pieniędzy na wesele, bo obydwoje dobrze zarabiamy, ale dlatego, że moim zdaniem papierek nic nie zmienia w relacji. Moja rodzina to rozumiała, czego niestety nie mogę napisać o rodzinie Mateusza. Jego rodzice tak naciskali na to, żebyśmy się w końcu pobrali, że zgodziłam się już chyba dla własnego spokoju. Poza tym od zawsze byłam pewna, że chcę być z Mateuszem, po prostu nigdy nie czułam instynktu macierzyńskiego, chociaż każdy starał się mnie przekonać, jakie to dzieci są słodziutkie i fajniutkie.

Lubię być niezależna, mieć czas na pracę, na pasje, dla Mateusza i przyjaciół. Zawsze wybrałabym spontaniczny wyjazd z mężem niż zajmowanie się dzieckiem. Niestety po 10-ciu latach związku Mateusz coraz częściej nalegał na dziecko. Zaczęły się kłótnie, ciche dni, ale wiedziałam, że nie chcę go stracić, bo nie wyobrażałam sobie nigdy życia z innym mężczyzną.

"Każdy dzień spędzony z Amelią był taki sam"

Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży pomyślałam tylko "Świetnie, to już koniec wszystkiego, co kocham". Byłam załamana, po cichu liczyłam, że te starania zajmą jednak więcej czasu, a nie tylko kilka miesięcy. Ciążę zniosłam fatalnie - wahania nastrojów, ciągle chodziłam zirytowana, tyłam jak szalona, mimo że starałam się jeść same sałatki.

Kiedy urodziłam Amelię wcale nie oblała mnie jakaś fala miłości, o której mówiły moje koleżanki. Wręcz przeciwnie, byłam zmęczona i zdenerwowana. Chciałam jak najszybciej odpalić laptopa i uciec w pracę, ale niestety fizycznie również nie czułam się najlepiej. Moja córka od zawsze była bardzo wymagająca, dlatego to Mateusz wstawał do niej w nocy, ja nie miałam na to siły i ochoty.

Każdy dzień spędzony z Amelią był taki sam - płacz, pieluchy, zmęczenie i rutyna. Wytrzymałam w tej egzystencji 5 miesięcy, aż w końcu zdecydowałam, że wracam do pracy. Szef był szczęśliwy, bo jestem dobrym pracownikiem, chociaż sam nie naciskał na mój powrót, jeszcze zanim urodziłam powiedział, że zaczeka tyle, ile będzie trzeba.

Niestety, Mateusz do tej pory nie rozumie mojej decyzji, zresztą jego rodzina i moje koleżanki również nie. Twierdzą, że matka powinna się cieszyć dzieckiem jak najdłużej, że to czas tylko dla mnie i Amelii i zdążę się jeszcze napracować w życiu. Nikt mnie nie rozumie, każdy ma mnie za złą matkę, ale czy mam zmuszać się do miłości do córki? Stać mnie na opiekunkę, nawet na dwie, córce będę zawsze zapewniać dobre życie, żłobek, przedszkole, prywatna szkoła, co tylko zechce. Nie mogę jednak żyć wbrew sobie. Nie wiem nawet dlaczego to wszystko piszę, może już nie mam siły żyć sama z własnymi myślami.

Mój związek z Mateuszem też się zmienił, on już myśli i mówi tylko o Amelii. Ja mogłabym nie istnieć. Tyle lat razem, a on się zachowuje, jakbyśmy byli dla siebie obcymi ludźmi. Nie wspiera mnie, krytykuje moją decyzję. Mam nadzieję, że powrót do pracy pomoże mi odetchnąć od macierzyństwa. Nie cierpię zajmować się dzieckiem i nic tego nie zmieni.

Malwina

25 ilustracji, które pokazują prawdziwe macierzyństwo. Zobacz galerię, aby przekonać się, że to prawda!
Źródło: www.instagram.com/ab.bel
Reklama
Reklama