Mariusz jest mężem Kamili od 7 lat. Mają trójkę dzieci, a najmłodsze z nich Kamila właśnie przestała karmić piersią. Oznajmiła Mariuszowi, że od teraz chce raz w miesiącu robić sobie babski wieczór i wychodzić z koleżankami. On za to nie potrafi tego zaakceptować, bo umawiał się z żoną inaczej. Obiecywała mu, że będzie siedziała w domu i wychowywała dzieci.
"Żona chce wychodzić z koleżankami"
Kiedy Mariusz poznał Kamilę, od razu między nimi zaiskrzyło. Oboje mieli też takie same priorytety i każde chciało mieć dużą rodzinę. Trójka dzieci to miało być minimum, ale inflacja zweryfikowała nieco ich plany:
Oboje uwielbiamy dzieci! Wiedzieliśmy, że zaraz po ślubie będziemy chcieli zacząć starania o potomstwo.
Błażej przyszedł na świat rok po naszym przyjęciu. Dwa lata później urodziła się córka, a następnie drugi synek.
Ustalaliśmy z Kamilą, że nie pójdzie do pracy, ani nie wyślemy dzieci do przedszkola. Miała siedzieć w domu i je wychowywać, a ja miałem zająć się resztą.
Dwa tygodnie temu przestała karmić młodszego syna i oznajmiła mi, że teraz ona chce raz w miesiącu robić sobie babski wieczór z koleżankami.
"Nie tak się umawialiśmy"
Mariusz uważa, że jego żona nie dotrzymała danego mu słowa:
Po co jej te wyjścia? Przecież niczego jej w domu nie brakuje. Dbam o żonę, dbam o dzieci. Kupuję im wszystko, czego potrzebują.
Czasem wychodzimy gdzieś razem nawet. I to całą piątką. Czego ona może szukać gdzieś poza domem?
Zapytałem o radę siostrę, która twierdzi, że kobiecie potrzebna jest czasem taka odskocznia od codzienności. Zastanawiam się teraz, czy to prawda? Może faktycznie powinienem ten raz w miesiącu zostać z dziećmi i pozwolić żonie zaszaleć?
Powinien pozwolić? Czy niekoniecznie? ;)