Reklama

Misz-masz

"Zapisałam wszystko na męża, a on na mnie. Gdy zmarł, bardzo się zdziwiłam"
"Zapisałam wszystko na męża, a on na mnie. Gdy zmarł, bardzo się zdziwiłam"

"Nie miałam żadnego powodu, by nie ufać Mateuszowi. Byliśmy małżeństwem od 30 lat, mieliśmy jednego dorosłego już syna. Umówiliśmy się więc, że oboje zgodnie chcemy, by po śmierci jednego z nas wszystko, czego się w życiu dorobiliśmy, trafiło do drugiego. Jeśli ja odejdę pierwsza, to Mateusz odziedziczy po mnie połowę domu, skromnej kawalerki po jego babci, naszego samochodu i naszych oszczędności. Jeśli on umrze wcześniej, to ja stanę się właścicielką wszystkiego".