"Jestem bardzo związana z Maćkiem. Jest tylko półtora roku ode mnie młodszy, za dzieciaki byliśmy nierozłączni. Dziś nadal trzymamy się razem, mieszkamy niedaleko siebie i możemy liczyć na siebie w każdej sytuacji. Parę lata temu brat bardzo mi pomógł i wtedy obiecałam sobie, że o cokolwiek mnie kiedyś poprosi, zrobię to. Okazało się, że okazja do rewanżu nadeszła szybciej, niż się spodziewałam. Niecałe trzy lata temu Maciek został tatą, a jego życie tak się potoczyło, że od roku jest samodzielnym rodzicem. Ciężko pracuje, żeby utrzymać siebie i córeczkę, więc od początku miał moje pełne wsparcie. Ale mam wrażenie, że ostatnio zaczął tego nadużywać..."
*Publikujemy list naszej czytelniczki.
Mój młodszy brat jest samodzielnym rodzicem. Nie z własnego wyboru!
Maciek jest bardzo dzielny. Mama jego córki zostawiła ich, kiedy mała nie miała nawet dwóch lat. Po prostu spakowała się i wyjechała. Mój młodszy braciszek był załamany, przez kilka miesięcy nie mógł sobie z tym poradzić. W ogóle mu się nie dziwiłam, odejście jego partnerki dla nas wszystkich było szokiem!
Od razu zaoferowałam swoją pomoc w opiece nad Zosią. Mam nienormowany czas pracy, dużo jestem w domu, więc byłam w stanie poświęcić małej nawet kilka godzin dziennie. Maciek zajął się szukaniem nowego zajęcia, bo jego dotychczasowa praca okazała się zbyt kiepsko płatna w tej nowej rzeczywistości.
Najpierw Maciek szukał pracy, na szczęście szybko ją znalazł, potem się wdrażał i musiał zostawać po godzinach. Wszystko rozumiałam. Przebranżawiał się między innymi dlatego, żeby mógł pozwolić sobie na żłobek dla Zosi. Na publiczną placówkę w środku roku nie było szans, a te prywatne naprawdę sporo kosztują.
Maciek zaczął coś kręcić... Wcale nie chce oddać Zosi do żłobka!
Ale mój braciszek to zdolna bestia i – odpukać – w nowej pracy idzie mu świetnie! Zarabia całkiem nieźle i w zasadzie mógłby już spokojnie zapisać Zosię do żłobka, ale... No właśnie – ale tego nie robi. I właściwie nie wiem dlaczego. Najpierw mówił, że nie może znaleźć odpowiedniej placówki, potem – że te pieniądze bardziej mu się przydadzą na remont mieszkania.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest mu łatwo. Nadal nie doszedł w pełni do siebie po dramatycznym rozstaniu. Bardzo boi się o Zosię, wyznał mi kiedyś, że jakby i ją stracił, to nie wie, czy byłby sobie w stanie z tym poradzić. Wiem, że jest najspokojniejszy wtedy, kiedy mała jest pod moją opieką. Ale ja też mam swoje życie i codzienna opieka nad bratanicą nieco je komplikuje.
Parę razy próbowałam z nim na ten temat rozmawiać. Niestety od zawsze czułam wielką potrzebę, żeby się tym moim braciszkiem opiekować. I on o tym doskonale wie. Wie, że wystarczą jego smutne oczy kota ze Shreka, a ja wycofuję się momentalnie z każdej prośby i groźby. Po prostu nie mam serca postawić sprawy na ostrzu noża. On tyle przeszedł!
Marysia
Przeczytaj także
"Byłem na Mszy z modlitwą o uzdrowienie. Zakończyło się zaskoczeniem"
"Zamieniłam dom na wsi na mieszkanie blisko centrum. Po 2 latach wolałabym cofnąć czas"
"Mój syn był niegrzeczny, więc na komunię dostał figę z makiem. Zasłużył"