„Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Kiedyś byli to moi rodzice oraz ciotki i wujkowie, ale odkąd wyszłam za mąż i tworzę swoją własną rodzinę, to najważniejszy jest dla mnie mój mąż i dzieci. Niestety to nie działa w obydwie strony i o ile do pewnego momentu przymykałam na pewne sprawy oko, to moja cierpliwość powoli się kończy”.
*Publikujemy list naszej czytelniczki
Problemy w typowej polskiej rodzinie
Mój mąż jest jedynakiem, z czego niegdyś sobie żartowaliśmy, ale nigdy nie dostrzegałam w jego zachowaniu cech, które stereotypowo przypisuje się ludziom nieposiadającym rodzeństwa. Pobraliśmy się i zaczęliśmy budować swoją własną rodzinę na własnych zasadach. Ja to tak właśnie widziałam i od tego momentu żyłam tym naszym życiem w naszym domu z naszymi dziećmi, oddając rodzinie zarówno swój czas, jak i pełne emocjonalne zaangażowanie. Jacek oczywiście też, ale tylko do pewnego momentu.
Lata lecą, więc to całkowicie normalne, że nasi rodzice się starzeją i my również za kilkadziesiąt lat będziemy na ich miejscu. Niestety on ewidentnie ma z tym problem i chyba nigdy tak naprawdę w pełni nie odciął pępowiny, która ciągnie go do domu rodzinnego, co od dłuższego czasu prowadzi do wielu dziwnych i przede wszystkim niepotrzebnych sytuacji.
Teraz przykładowo zbliżają się święta i ja, zamiast się cieszyć tym cudownym czasem, to znów będę się denerwować. Najgorsze jest to, że ja zawsze chcę dobrze, więc pewnie znów pójdę Jackowi na rękę i nie będę się upierać przy swoim, alt ta sytuacja doprowadza mnie już do szału.
Zawiedziona żona: „Święta spędzamy tylko u rodziców męża”
Wspominam o świętach, bo właśnie każde święta spędzamy tylko u rodziców męża, a u moich szybka kawa i tak od wielu lat. Dlaczego? Ano dlatego, że on jest wspomnianym jedynakiem i jego rodzice w święta siedzą sami, a ja mam siostry, które zawsze do nich przyjeżdżają, wiec teoretycznie jestem w bardziej komfortowej sytuacji.
Ta paranoja Jacka jest dla mnie całkowicie niezrozumiała, bo teściowie mają zaledwie po sześćdziesiątkilka lat i mają się dobrze. Lubię ich i nigdy nie było między nami złych emocji, ale mój mąż nie pomyśli, że może też chciałbym chociaż raz na kilka lat zjeść śniadanie wielkanocne albo kolację wigilijną w moim domu rodzinnym z siostrami i rodzicami przy jednym stole. Po prostu za tym tęsknię, ale gdy emocję mi opadną, to zaciskam zęby i idę na rękę Jackowi.
W tym roku chcę jednak coś zmienić, bo tracę cierpliwość, ale obawiam się, że znów wybiorę dobro mojej rodziny, czyli w tym wypadku mojego męża, zamiast swojego.
Przeczytaj także
"Wytknęłam szefowej niewygodną prawdę, więc mnie zwolniła. Nie żałuję, teraz jestem dumną bezrobotną"
"Synowa znowu zrobiła Tomkowi zupkę chińską. Chyba jej matka gotować nie nauczyła"
"Przez lata żyłam na wysokich obrotach. Dziś patrzę z żalem na matki z dziećmi"